Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Z czego mamy się nawrócić? Ano przestać oszukiwać Boga.
Z cyklu "Malachiasz nie tylko na Adwent"
Pierwsze przykazanie? „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12,29). To odpowiedź, jaką usłyszał jeden z uczonych w prawie, gdy zapytał Jezusa o najważniejsze przykazanie. I zaraz też dowiedział się, które jest zaraz po nim: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Boga całym sercem, całą duszą, całym umysłem, całą mocą. Nie ćwiartką. Nie połówką. Zbyt wygórowane żądanie? Ha: a mamy większego niż On dobrodzieja? Już samo istnienie – żyję, jestem – jest darem tak ogromnym, że zapiera dech w piersiach. O innych już nawet nie mówiąc. Czemu więc nie?
Całym. Postawić Boga i Jego Syna, Jezusa Chrystusa przed ojcem, matką, żoną, dziećmi, braćmi i siostrami (Łk 14,25). „Mieć ich w nienawiści” – jak to ujął sam Jezus – ilekroć wzgląd na nich miałby sprawić, że mielibyśmy pogardzić Bogiem. Bardzo wysokie wymaganie, fakt. Ale tak sprawę stawiał nasz Nauczyciel. Dlaczego więc w naszych czasach tylu głosi, że można nie „całym”, tylko częścią? I to niewielką? Dlaczego maksymalizm tego wezwania bez żenady zastępuje się mającym uspokoić dręczące sumienia minimalizmem?
Przed tym samym problemem stanął niegdyś prorok Malachiasz.
Ponieważ Ja, Pan, nie odmieniam się, więc dlatego wy, synowie Jakuba, nie jesteście zniszczeni, choć poczynając od dni waszych przodków odstępowaliście od mych praw i nie przestrzegaliście ich. Nawróćcie się do Mnie, a Ja zwrócę się znowu ku wam, mówi Pan Zastępów. Wy jednak pytacie: pod jakim względem mamy się nawrócić? Alboż godzi się człowiekowi oszukiwać Boga, jak wy Mnie oszukujecie? Pytacie: W czym oszukaliśmy Cię? W dziesięcinach i ofiarach. Jesteście zupełnie przeklęci, bo wy - i to cały naród - ustawicznie Mnie oszukujecie! Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, a wtedy możecie Mnie doświadczać w tym - mówi Pan Zastępów - czy wam nie otworzę zaworów niebieskich i nie zleję na was błogosławieństwa w przeobfitej mierze. I zgromię dla waszego dobra szkodnika polnego, aby wam nie niszczył owocu pól, a winorośl nie będzie już pozbawiona owoców, mówi Pan Zastępów. I nazywać was będą szczęśliwymi wszystkie narody, gdyż będziecie krajem upodobania, mówi Pan Zastępów.
Irytujące, prawda? To zdziwienie Izraela: a o co Ci chodzi, Panie Boże?; z czego mamy się niby nawrócić? Nie dawali Bogu należnej Mu dziesięciny, ale nie widzieli w tym żadnego problemu. Ot, nic nie znaczący drobiazg. No pewnie, Bóg nie potrzebuje ani jeść ani pić. Ale czy godzi się Go oszukiwać? Przecież to wyraz lekceważenia Go. To pokazanie, że mają Go za nic. Że jest dla nich tylko częścią jakiegoś obyczaju, świątecznej celebry, ale w ich życiu się nie liczy. Pokazywali Mu w ten sposób, że choć wszystko Jemu zawdzięczają nie widzieli tego; uznali, że Go nie potrzebują… Straszne takie lekceważenie Boga. To obrażone wydymanie policzków i foch: „o co Ci Boże chodzi”?
Znamienne, że „całym” – sercem duszą, umysłem” – w tym wypadku znaczyło tylko dać dziesięcinę. Tylko dziesiątą część tego, co się zyskało. Bóg jest realistą. Wie, że nie możemy Mu dać literalnie wszystkiego. Wie, że człowiek musi jeść, pić, spać, mieć dach nad głową; że różne ważne i mniej ważne obowiązki wobec bliźnich, jak i konieczność zwykłego odpoczynku i zajęcia się swoimi sprawami nie pozwalają mu klęczeć przed Nim dniem i nocą. „Całym” znaczy w tym wszystkim, czego w imię miłości siebie i bliźniego człowiek nie może zaniedbać, stawiać Boga na pierwszym miejscu. Szczerze, bez oszukaństwa, bez obłudy. I bliźnich a nawet samego siebie, kochać nie pomimo miłości do Boga, ale właśnie ze względu na nią.
Gdy Izrael tak będzie podchodził do swojego Boga – może liczyć na błogosławieństwo. Na ochronę swoich plonów, na ochronę ich przed szkodnikami. Ale skoro nie… Nie, nie zostali zniszczeni. Choć od wieków tak właśnie do swojego Boga się odnosili. Bo Bóg nie jest zmienny, kapryśny, humorzasty; Bóg jest wierny swoim obietnicom. Ale nie tylko niczym sobie na jego łaskawość nie zasłużyli, ale też nie umieli okazać Mu za nią zwykłej wdzięczności…
Smutne, ale wielu chrześcijan XXI wieku żyjących w „sytym świecie” stawia sprawę podobnie. Słysząc o wymaganiach jakie stawia Ewangelia nadyma się i z obrażoną miną mówi: „O co Ci Panie Boże chodzi? Przecież złożyliśmy (skromny) datek na Kościół, w święta przyszliśmy na Pasterkę, w domu była wieczerza, karp, sianko pod obrusem i nawet puste miejsce za stołem. O co Ci jeszcze chodzi?”
No o co może Bogu chodzić? Może o udział w czarnych marszach i domaganie się prawa do zabijania nienarodzonych i nieuleczalnie chorych? Może o mówienie o rozwiązłości „komu to szkodzi?” Może o wyrażane z wyższością opinie, że religię trzeba wyrzucić ze szkół, bo szkoła nie wiadomo dlaczego nie powinna być światopoglądowo neutralna, tylko laicka? A może o to niezauważanie, że bardziej niż anonimowy głodny z dalekiej Afryki nad którym nieustająco się użalam, nie jest moim bliźni bardziej, niż kolega z pracy, którego od lat bez skrupułów niszczę? Może o to właśnie, by przykazanie miłości bliźniego nie było pustym hasłem, ale faktycznie tratowaniem bliźniego tak, jak sam traktuję siebie i jak chciałby, by traktowali mnie inni? Albo o to, że tak wielu uczy dziś, że wystarczy kochać Boga tylko „trochę”, bo „całym” sercem to już fanatyzm? No o cóż to może Panu Bogu chodzić?
To że Bóg nas kocha i dziś nieraz nie wynika z tego, że jesteśmy tacy wspaniali; że nic tylko nas chwalić i głaskać po głowie. Kocha nas, bo się nie zmienia, nie obraża się i nie strzela focha. Na przekór temu, co mówimy o miłości, On w obliczu naszych grzechów kochać nie przestaje. Ale to nie znaczy, że ta nasza połowiczna bylejakość Mu wystarcza. Nie znaczy, że nie oczekuje całej, uczciwej dziesięciny, a tylko resztek ze stołów zadufanych w sobie panisk.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |