Każdy, kto choć raz jechał nocą drogą z Tel Awivu do Jerozolimy, nie zapomni nigdy otaczającego go krajobrazu. W mroku widać jedynie zarysy wzgórz.
Są łagodne, piaskowego koloru. I gdy zaczyna się już wydawać, że krajobraz jest jednolity, wręcz monotonny, oto nagle zza pagórków wyłania się prawdziwa góra, wyniosła – a na niej tysiące świateł sączących się z okien domów budowanych z białego kamienia. Miasto. Jerozolima.
Zapewne zauroczony takim widokiem Jezus mówił: „Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nikt nie zapala światła i nie stawia go pod korcem, lecz na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu”. W czasach Jezusa widok był zapewne jeszcze bardziej zachwycający, bo światła miasta płonęły żywym ogniem pochodni.
Elhanan Leib Lewinsky (1857-1910), żydowski pisarz i lider syjonistów, znany jest przez swe powiedzenie: „Bez Jerozolimy kraj Izraela jest jak ciało bez duszy”. Jerozolima w umysłowości Żydów jawi się jako miejsce marzeń i tęsknot, miasto święte i majestatyczne, gród, nad którym rozpościera się otoczka świętości i w którym oddycha się atmosferą religijną. W Jerozolimie rzeczywiście oddycha się świętością. Tę atmosferę można wyczuć wszędzie, na wąskich uliczkach i w przestronnych bramach, w kościołach wszelkich wyznań i różnorakiej maści kaplicach, w meczetach, synagogach, w sklepikach obładowanych tandetnymi pamiątkami i przy wystawach z antykami, na placach o nazwach rodem z Biblii i przy nastrojowym oświetleniu zabytków.
Miasto żyje świętością, jakkolwiek to rozumieć. Rozpościera się ona nad nim niczym gęsta zawiesina. Otacza je jak płatki bawełny bezładnie rozsypane przez wiatr.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |