Apokalipsa to księga strachu? Tak naprawdę to księga nadziei. Dotycząca „dziś” chrześcijan wszystkich wieków.
Był koniec maja. W dolinach dawno kwitła już wiosna. Tam, w górach... Wszędzie było jeszcze biało. Biało w dolinach, biało na szczytach, biało na stokach, biało w żlebach. Białe Liptowskie Mury, biały Szpiglasowy z Miedzianym i biało na murze Hrubego. Pobielone były nawet skalne urwiska pobliskich Kozich Czubów. Nie było śniegu tylko tam, gdzie skały, wystawione na wiatr, a w ciągu dnia na ciepłe już promienie słońca, były zbyt strome, by się utrzymał. I nawet powietrze było tego dnia jakoś białe. Jakby ktoś domieszał do niego odrobinę mleka.
Na przykrytej śniegiem wielkiej płaśni, którą latem ciągną po Orlej Perci rzesze turystów, tylko pojedynczy ślad... Stałem sam na skraju urwiska Zamarłej Turni. Czekałem jeszcze na Andrzeja. Gdyby spadł stąd kamień... gdyby spadł stąd człowiek... Ile razy odbiłby się od skał, zanim dosięgnąłby doliny? Niedorzeczna myśl. Ale tyle się wtedy zmieniało w moim życiu. Nie miało już być takie, jak dotąd. Tyle jednocześnie zmieniało w życiu naszego kraju. Za parę dni miał nadejść 4 czerwca. Ten 4 czerwca. Przyszłość była nie do przewidzenia. Pozostawało ufać, że jaka by nie była, będzie Boża. – On jest Panem nie tylko tych ośnieżonych gór i całego kosmosu, ale i ludzkich dziejów – pomyślałem. – Losu mojego, każdego człowieka, ale i dziejów ludzkości i całego świata. Jakoś więc będzie. Zapewne bardzo po Bożemu ciekawie.
– Co dalej? – spytał Andrzej, gdy w końcu stanął obok mnie. Nie pytał oczywiście o przyszłość świata, tylko o to, gdzie dalej pójdziemy. Ruszyliśmy jeszcze trochę w górę. Było w tym coś świeżego, dającego dziecięcą wręcz radość, co wzmocniło moje postanowienie. Schodząc potem słynną drabiną na Kozią Przełęcz, a później jeszcze zjeżdżając na butach żlebem do Pustej, byłem już zdecydowany nie oglądając się wstecz mierzyć się z przyszłością. Jaka by nie była. Ufając, że zawsze będzie Boża....
– Co dalej? – pyta dziś niejeden chrześcijanin. Pyta w kontekście życia swojego i swoich bliskich. Pyta też w kontekście pustoszejących kościołów, wrogości, z jaką coraz częściej jako wierzący się spotyka, w kontekście zamieszania w naszym kraju i napiętej sytuacji międzynarodowej. Co nas czeka? Czego się spodziewać? Bać się czy mieć nadzieję, że jakoś będzie? Przyszłość zdaje się ukryta we mgle. Jest jednak księga, w której została już odsłonięta. To ostatnia księga Biblii, Apokalipsa. Sięgnijmy więc do niej. Zaczynając, bez pośpiechu, od samego jej początku.
Objawienie Jezusa Chrystusa,
które dał Mu Bóg,
aby ukazać swym sługom, co musi stać się niebawem,
a On wysławszy swojego anioła
oznajmił przez niego za pomocą znaków
słudze swojemu Janowi.
Ten poświadcza, że słowem Bożym
i świadectwem Jezusa Chrystusa
jest wszystko, co widział.
Błogosławiony, który odczytuje, i którzy słuchają słów Proroctwa,
a strzegą tego, co w nim napisane,
bo chwila jest bliska.
Zaskakujące. Zapisane w Księdze Apokalipsy objawienie to nie objawienie dane autorowi księgi, Janowi. To objawienie dane przez Boga Ojca Jezusowi Chrystusowi. To Jemu Ojciec objawił, „co musi stać się niebawem”. On zaś, zawsze pełniąc wolę Ojca, posłał z tym orędziem anioła do Jana, swojego umiłowanego ucznia. By wszyscy Jego uczniowie, słudzy Boży, też poznali Boży plan. Apokalipsa to orędzie samego Boga. To On odsłonił w nim przed swoimi rąbka tajemnic przyszłości. Tak, przed swoimi. Zostaliśmy przez Chrystusa, dzięki aniołowi i Janowi, dopuszczeni do wiedzy samego Boga! Nie można takiego orędzia zlekceważyć. Nie można przejść obok niego obojętnie. Wszak błogosławiony – podkreśla Jan – kto odczytuje i którzy słuchają słów tego proroctwa. Odczytuje, słuchają... Księga wyraźnie przeznaczona jest do publicznego czytania. Pewnie na Eucharystii. Jak ważne jest zawarte w niej orędzie, podkreśli Jan pod koniec swego dzieła, gdy napisze:
Ja świadczę
każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi:
jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył,
Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze.
A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa,
to Bóg odejmie jego udział w drzewie życia
i w Mieście Świętym -
które są opisane w tej księdze.
Nie można proroctwa tej księgi zmieniać. Nie można dokładać swojego. Ale i nie wolno z niej odejmować, lekceważyć ją, uznać za nieistotną. Zwłaszcza gdy wierzący w Chrystusa pytają o przyszłość, niepokoją się o nią i szukają w tym względzie jakiegoś światła. To proroctwo jak żadne inne jest dla nich. I jak żadne inne jest pewne. Wszak, jak świadczy Jan, to słowo Boże i świadectwo samego Chrystusa.
Apokalipsa uchodzi za księgę trudną, w dużej mierze niezrozumiałą. Nic dziwnego. Jan napisał przecież, że orędzie Boga przekazane mu od Chrystusa przez anioła zostało mu oznajmione za pomocą znaków. Znaki zaś mają to do siebie, że rozumie je tylko ten, kto umie je czytać. Dla chrześcijan, lepiej czy gorzej, ale jednak znających zawarte w Piśmie Świętym Boże objawienie, do którego często sięga autor księgi, owe znaki są w miarę czytelne. A jeśli nie rozumieją, znajdzie się wśród nich ktoś na tyle biegły, by wytłumaczyć. Ci jednak, którzy tradycji biblijnej nie znają, którym nie ma kto wytłumaczyć, nie rozumieją. Dla nich ta księga to napawający przerażeniem bełkot o jakichś dziwach i strachach. Tak, anioł osiągnął cel. Choć wszyscy mogą księgę wziąć do ręki i ją przeczytać, rozumie ją tylko ten, kto ma rozumieć; jej sens pojmują tylko „Boży słudzy”. Bo tylko im, nie wszystkim ludziom, Bóg zechciał objawić, „co musi się stać niebawem”.
Apokalipsa nie przedstawia jednak kolejnych, konkretnych wydarzeń z dziejów świata. Raczej daje klucz do zrozumienia tych dziejów. Tego co wydarzyło się dawno temu, tego co dzieje się dziś i tego, co zdarzy się w przyszłości. Ciągle przeżywamy owo „niebawem”. Pewne zjawiska, pewne procesy w naszym doczesnym świecie się powtarzają. I wczoraj, i dziś żyjemy w czasach Apokalipsy. I w przyszłości też w nich żyć będziemy. Żyjemy w czasach, w których pokonany szatan próbuje udawać, że nie przegrał. Ale jednak przegrał. Dzieje świata, jakimi koleinami by się nie toczyły, nieuchronnie zmierzają do dnia, w którym Bóg da początek nowemu niebu i nowej ziemi. O tym jest ta księga.
Przyszłość jest przed nami zakryta. Bóg jednak dał nam klucz do rozumienia dziejów świata. Tego, co się stało, co dzieje się dziś i tego, co dopiero się wydarzy. Świat się wali, wszystko idzie nie w tym co trzeba kierunku, chrześcijaństwo zniknie? Co by się nie działo i co by się nie stało, świat i czas zawsze są Boże. On czuwa. On trzyma rękę na pulsie. Bez strachu, z ufnością zagłębmy się w kolejne wizje Apokalipsy w kolejnych odcinkach nowego cyklu na Wiara.pl, „Apokalipsa dziś”. Dla tych, którzy o Bogu zapomnieli, to może księga strachu. Dla nas, pokładających w Nim ufność, to księga nadziei.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To radość dla Kościoła w Jordanii i dla całego Kościoła powszechnego.