To nieco pocieszające, przyznajmy. Najpierw dobitnie wypowiedziana deklaracja Izraelitów, że chcą służyć Panu, a później dopiero wezwanie Jozuego, by skoro tak, usunęli spośród siebie bożki. Czyli jednak nic od razu, natychmiast, z automatu. Nie musimy zatracać się w poczuciu winy – po prostu ta droga z Bogiem dopiero się rozpoczyna: od naszej woli, od wyboru, deklaracji.
Zidentyfikować, by zlikwidować: trzeba wiedzieć, czy bóstwa są z drugiej strony Rzeki, czy może od Amorytów. Nazywać rzeczy po imieniu. Wiedzieć że ta wiara w bożki obejmuje cały obóz, całe nasze otoczenie. I nie pomijać tego etapu, kiedy mówimy Bogu: „tak, chcę”, choć jeszcze nie wiemy, dokąd to nas zaprowadzi. Nie lekceważyć mocy tej pierwszej deklaracji, tego pragnienia naszych ludzkich serc.
Sześć, sześć, sześć. Tragedia wybrakowania. Bo liczba doskonała to siedem.
Cóż my wiemy o św. Elżbiecie? A o św. Zachariaszu? Tylko tyle, że był kapłanem z oddziału Abiasza...