Dla osoby zdradzanej nie mają znaczenia dywagacje biblistów, czy słowo "nierząd" oznacza "tylko" cudzołóstwo, czy "aż" prostytucję. I myślę, że Pan Jezus też takiego rozgraniczenia nie stosował i nie mówił: "skoro mąż nie zdradza cię z prostytutką to nie masz prawa do rozwodu". To jest po prostu śmieszne. Wymyśla sie różne teorie, co miałoby oznaczać słowo: nierząd, a nie wiadomo wcale jakiego słowa Jezus użył, bo Ewangelie mamy w greckim (czy innym) przekładzie. Wystarczy, że pomylił się tłumacz parę wieków temu i powstał problem. Nasi bibliści uparcie twierdzą, że chodziło Jezusowi o małżeństwa nieważne, co autor tego artykułu słusznie skrytykował. Dla mnie jest niemal jasne, że za zdradę/cudzołóstwo powinien być rozwód kościelny, bo nie da się żyć z mężem, który zdradził i porzucił żonę dla kochanki. Jezus chyba nie chciał - tak jak to nam wmawia nasz KK - by za zdradę męża/żony osoby porzucone płaciły samotnością do końca życia.
ana...troche mnie rozbawiłą twoja wypowiedz..a gdzie miejsce na miłosć?-w twojej wypowiedzi jest tylko gorycz porzuconej kobiety..czyli gdyby maż cie nie zdradzał(albo zdradził raz) gdyby nie odszedł,dalej byłoby okej? a ty nadal byś go kochała i nie szukała faceta na boku?--z chwilą gdy odszedł znikła też twoja miłość do niego,i potrzebujesz koniecznie kimś go zastąpić? ależ kto ci każe być samotną?..czy kolejny mąż,i seks z kolejnym facetem jest lekiem na samotność?--a przyjaźń?.a praca na rzecz innych ludzi?,a dawanie siebie innym?..to nic?--Jezus był dla innych,poniósł konsekwencje swojego wyboru--odejście męża,jest konsekwencją twojego wyboru małżeństwa--teraz masz tylko jeden,albo zgodzić się z nauką KK..albo odejść z kościoła-jeśli dla kogoś ważna jest przysięga małżeńska(to jej dochowa,bez względu na to jak wybrała druga strona)..jeśli dla kogoś życie wiarą jest ważne,nie będzie się kłócił z nauką KK..albo ja przyjmie,albo szczerze sobie powie..zamierzam żyć inaczej,zamierzam żyć w grzechu-świadomie wybieram takie życie
Zgadzam się z przedmówcą. I nie rozumiem zatwardziałości KK; kiedy ktoś jest zdradzany ile razy można przebaczyć. OCzywiście małżeństwo jest świete, ale nie można karać niewinnych ludzi, że żona (mąż) nagminnie zdradza. To jest nie w porządku i Bóg tego nie chce. Ale KK wie lepiej czego Bóg chce. Tak łatwo rozporządzać życiem innych ludzi - dla których często rozwód jest dramatem życia i poniżeniem. I nie prawda że Kościół takich ludzi nie odrzuca - na każdym kroku taki człowiek dowiaduje się, że jest gorszy. Niby dlaczego? I co może ksiądz powiedzieć o życiu małżeńskim? Nie ważne, że w rodzinie się wychowywał - bo założenie swojej rodziny to jak każdy wie, całkiem inny świat...
Mógłbyś Kostek rozwinąć swoją myśl? Jeszcze jedno mi się nasunęło. Pan Jezus powidział też coś takiego: "uczeni w prawie nakładacie na ludzi ciężary, których oni unieść nie mogą, a sami tych ciężarów palcem nie tkniecie" (cyt. z pamięci). Czy nakazywanie zdradzonym i porzuconym małżonkom by trwali w samotności nie jest takim ciężarem, który Kościół Katolicki (jako uczony w prawie) nakłada właśnie na nich ???
„Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”- ewangelia św. Jana 6 rozdział. Są to słowa apostołów dla których nauka Jezusa jest zbyt trudna i chcą od niego odejść. A na pewno nauczał o nierozerwalności małżeństwa. Już dobitniej i wyraźniej nie mógł tego powiedzieć. Nie ma co kombinować i się Jezusem podpierać, że jest inaczej. Jest to sakrament na całe życie. Było ustanowione na samym początku i przez Niego samego. Potem były inne sakramenty też na całe życie Kapłaństwo , Zakony. Była to podstawa przewagi cywilizacji Europejskiej. Teraz tą pałeczkę być może przejmą inni. Biskupi zbyt łatwo dają unieważnienia. Czemu domagamy się prawa do rozwodu zapominając o prawie dzieci do życia w pełnej rodzinie. To jest to samo co aborcja, gdzie w imię rzekomych praw zabija się drugiego. W małżeństwie nigdy nie będzie łatwo. Nikt tego nie obiecywał. Mamy pomoc. Jezus pokazuje jak wybaczać i jak nieść swój krzyż i może każdą śmierć zwyciężyć.
Kto wybiera kapłaństwo czy zycie zakonne sam ponosi odpowiedzialność za to czy wytrwa w powołaniu. Nikt takiej osoby - bez jej woli - nie wyrzuci z tego zakonu czy kapłaństwa. Małżeństwo to zupełnie inna sprawa. Tu jest dwoje ludzi, którzy muszą RAZEM chcieć trwać w swoim związku/powołaniu. Gdy jedna strona chce odejść/porzucić/rozwieść się to druga nie da rady SAMA niczego uczynić by uratować sakrament.
Rada jest. Państwo ze swojej strony nie powinno stwarzać żadnych warunków które sprzyjają rozbijaniu rodziny. Należało by przywrócić stan prawny w którym tak samo jak w kościele rozwodów nie ma. Trzeba głosować na partie które mają taki program, a jak ich nie ma to je stworzyć. Druga rzecz to bym widział potrzebę zmiany systemu emerytalnego. Dlaczego nasi dziadkowie mieli po 3,4...n rodzeństwa. Bo nie było emerytur i zabezpieczeniem był rodzina. W takiej sytuacji każdy dwa razy się zastanowił zanim rozwalił rodzinę. Teraz skoro emerytury już są należało by wprowadzić rodzinną pulę emerytalną. Dlaczego składka emerytalna dzieci z rodzin wielodzietnych ma iść na całość, a nie w części na ich matki które najczęściej zajmowały się ich wychowywaniem.
Dla mnie jest niemal jasne, że za zdradę/cudzołóstwo powinien być rozwód kościelny, bo nie da się żyć z mężem, który zdradził i porzucił żonę dla kochanki. Jezus chyba nie chciał - tak jak to nam wmawia nasz KK - by za zdradę męża/żony osoby porzucone płaciły samotnością do końca życia.
ależ kto ci każe być samotną?..czy kolejny mąż,i seks z kolejnym facetem jest lekiem na samotność?--a przyjaźń?.a praca na rzecz innych ludzi?,a dawanie siebie innym?..to nic?--Jezus był dla innych,poniósł konsekwencje swojego wyboru--odejście męża,jest konsekwencją twojego wyboru małżeństwa--teraz masz tylko jeden,albo zgodzić się z nauką KK..albo odejść z kościoła-jeśli dla kogoś ważna jest przysięga małżeńska(to jej dochowa,bez względu na to jak wybrała druga strona)..jeśli dla kogoś życie wiarą jest ważne,nie będzie się kłócił z nauką KK..albo ja przyjmie,albo szczerze sobie powie..zamierzam żyć inaczej,zamierzam żyć w grzechu-świadomie wybieram takie życie
Jeszcze jedno mi się nasunęło. Pan Jezus powidział też coś takiego: "uczeni w prawie nakładacie na ludzi ciężary, których oni unieść nie mogą, a sami tych ciężarów palcem nie tkniecie" (cyt. z pamięci). Czy nakazywanie zdradzonym i porzuconym małżonkom by trwali w samotności nie jest takim ciężarem, który Kościół Katolicki (jako uczony w prawie) nakłada właśnie na nich ???
Są to słowa apostołów dla których nauka Jezusa jest zbyt trudna i chcą od niego odejść. A na pewno nauczał o nierozerwalności małżeństwa. Już dobitniej i wyraźniej nie mógł tego powiedzieć. Nie ma co kombinować i się Jezusem podpierać, że jest inaczej. Jest to sakrament na całe życie. Było ustanowione na samym początku i przez Niego samego. Potem były inne sakramenty też na całe życie Kapłaństwo , Zakony. Była to podstawa przewagi cywilizacji Europejskiej. Teraz tą pałeczkę być może przejmą inni. Biskupi zbyt łatwo dają unieważnienia. Czemu domagamy się prawa do rozwodu zapominając o prawie dzieci do życia w pełnej rodzinie. To jest to samo co aborcja, gdzie w imię rzekomych praw zabija się drugiego. W małżeństwie nigdy nie będzie łatwo. Nikt tego nie obiecywał. Mamy pomoc. Jezus pokazuje jak wybaczać i jak nieść swój krzyż i może każdą śmierć zwyciężyć.
Druga rzecz to bym widział potrzebę zmiany systemu emerytalnego. Dlaczego nasi dziadkowie mieli po 3,4...n rodzeństwa. Bo nie było emerytur i zabezpieczeniem był rodzina. W takiej sytuacji każdy dwa razy się zastanowił zanim rozwalił rodzinę. Teraz skoro emerytury już są należało by wprowadzić rodzinną pulę emerytalną.
Dlaczego składka emerytalna dzieci z rodzin wielodzietnych ma iść na całość, a nie w części na ich matki które najczęściej zajmowały się ich wychowywaniem.