no fakt czasem chcemy być centrum czyjejś uwagi,uważamy że pokrewieństwo czy przyjaźń,nas do tego obliguje..przyjaciel być może zrozumie,i poczeka..rodzina nie zawsze,roszcząc sobie większe prawa ;). I tu wchodzi chyba ta wolność od człowieka..że owszem,jesteś mi przyjacielem,bratem,matką,córką-ale ,nie jestem twoją własnością..mam cel,mam powołanie,a nawet jeśli to chęć pobycia samemu ze sobą,w ciszy i samotności..mam do niej prawo. Łatwiej jest nam komuś pozwolić czekać..niż samemu oczekiwać na spotkanie,i zostać "zlekceważonym". cały czas powtarzam..cierpliwość,to naprawdę piękna cnota ;),i dobrze ,że można ją wypracować i doskonalić.
ad vocem spostrzegam, że respondenci śledzą stronę nieustannie :)( prawie "live dialog" :))Nawet administrator strony, poddaje pod dyskusje nowe wątki dotyczące tego samego tematu. To budujące :) Czy mogę w takim razie i ja, wtrącić swoje 3 grosze ? Do rzczy; sądzę że zbyteczną jest dłuższa dywagacja na temat łez wynikających z przecięcia pępowiny a już w ogóle, przecięcia więzi duchowej. To boli. Tak, boli to bodaj najbardziej. Niemniej jednak, cierpliwość, o której wspomniał " ataner" nasuwa mi kolejne pytanie ( być może retoryczne ). Czy należy uczyć się cierpliwości w zderzeniu z bolesnymi doświadczeniami by nauczyć się li tylko pokory ? Czy może Bóg uczy nas jeszcze czegoś ? Może uczy nas oczekiwania, które nie ma końca. A jeśli tak, to czy nie jest to przypadkiem metoda przygotowywania nas jeszcze za ziemskiego żywota lub próba uzmysłowienia, oswojenia nas do bezkresu czy nieskończoności ? hm...
nie miałam na myśli uczenia się tylko(? CZY AŻ?)pokory..i oczywiście że Bóg wciąż nas uczy,i wciąż prowadzi..cierpliwość jest przydatna..wtedy człowiek może powiedzieć,i ma świadomość..-nie teraz..co wcale nie znaczy ,że nigdy,i że nie lepiej,i że nie z większą dla nas korzyścią-a jeśli nawet ,nie dokładnie to czego oczekiwaliśmy..to coś innego..i lepszego..ale na pewno ,nie NIC (w każdym razie ja się nie spotkałam jeszcze z takim milczeniem,które byłoby niczym ;) )
I tu wchodzi chyba ta wolność od człowieka..że owszem,jesteś mi przyjacielem,bratem,matką,córką-ale ,nie jestem twoją własnością..mam cel,mam powołanie,a nawet jeśli to chęć pobycia samemu ze sobą,w ciszy i samotności..mam do niej prawo.
Łatwiej jest nam komuś pozwolić czekać..niż samemu oczekiwać na spotkanie,i zostać "zlekceważonym".
cały czas powtarzam..cierpliwość,to naprawdę piękna cnota ;),i dobrze ,że można ją wypracować i doskonalić.
Czy mogę w takim razie i ja, wtrącić swoje 3 grosze ?
Do rzczy; sądzę że zbyteczną jest dłuższa dywagacja na temat łez wynikających z przecięcia pępowiny a już w ogóle, przecięcia więzi duchowej. To boli. Tak, boli to bodaj najbardziej. Niemniej jednak, cierpliwość, o której wspomniał " ataner" nasuwa mi kolejne pytanie ( być może retoryczne ). Czy należy uczyć się cierpliwości w zderzeniu z bolesnymi doświadczeniami by nauczyć się li tylko pokory ? Czy może Bóg uczy nas jeszcze czegoś ? Może uczy nas oczekiwania, które nie ma końca. A jeśli tak, to czy nie jest to przypadkiem metoda przygotowywania nas jeszcze za ziemskiego żywota lub próba uzmysłowienia, oswojenia nas do bezkresu czy nieskończoności ? hm...