Niebywałe, dziś śniłam, że moje usta wypowiadają treść tekstu psalmu 23. Kiedy więc, przeczytałam dzisiejszą liturgię i wynikającą z niej zadumę, prawie oniemiałam. Huśtawka życia. Temat obszerny i niewyczerpany. Każdy z nas kiedy " zenituje" czuje błogość, czasami nawet euforię lecz gdy przychodzi nam " nadirować" sprawa wygląda z goła inaczej. Rzeczywiście, autor ma rację pisząc, iż nikt z nas nie może dostatecznie opancerzyć się przed bolesnymi doświadczeniami, jednak określenie człowieka "gustującego w smutku", nie do końca mnie przekonało. Oczywiście pomijam skrajności. Tak więc, spróbuję nieco obronić takowego. Wyobrażam sobie tę postać jako kogoś, kto w swoim życiu przeszedł przez pasmo długofalowych cierpień a " zenitowych iskirek" doznał skąpo. Załóżmy, że szukał Boga, załóżmy, że trafił na Koheleta i zrozumiał, iż przylgnięcie do Niego to wypracowanie w sobie umiaru i rozsądku. Skoro wszystko na tym świecie marnością jest nad marnościami to by godnie i z wolą Bożą, przeżyć ziemską wędrówkę, należy tak kierować swoją "huśtawką" aby amplituda jej wahań zgodna była z naturalym uposażeniem osobniczym tegoż. Nie gańmy więc, " smutasów", nie czyńmy z nich postaci ulepiających bożków. Może to jedyna droga dla takowych by nie stacić wszystkiego ? Jak sądzicie ?
oczywiście nie wiem na pewno ale przypuszczam, że autorowi rozważań chodziło o taki typ czlowieka, który w swoim życiu nie stara się dostrzegać radości, pozytywów - nawet tych drobnych w każdym dniu, w każdym wydarzeniu. Czlowiek , ktory nie widzi sensu w życiu bo nie widzi jego celu i traktuje jako wieczną udręka zamiast drogi do wiecznego szczęścia. Cokolwiek dobrego by się nie działo taki człowiek zawsze machnie ręką mówiąc "i z czego tu się cieszyć - przecież jutro (albo juz dzisiaj)będą miał inny problem
"Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie, dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata, tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł, jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca." Koh 3,1-11
"I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Łk 9,18-22
Ułożyłam te dwa fragmenty, by ukazać obraz, jak potrzeba wolności i pokory, by przyjąć mądrość Bożą dla nas w każdy czas.
Oczywiście jesteśmy obdarzeni rozumem, no i wolną wolą, więc mamy możliwość bycia współtwórcami, jako Dzieci Boże.
Dlaczego więc mamy tylu smutasów wokół siebie? Trudno odpowiedzieć. Zapewne nawet doświadczenie cierpienia w jedności z Jezusem, który zachęcił, by brzemiona jedni drugich nosili, ukazuje drogę wyjścia w miłości bez miary.
wszelki bezgraniczny smutek ,to niestety dzieło złego. Bóg daje życie i zmartwychwstanie, w każdej chwili , kiedy zaufamy i oddamy, to co tak nas boli i nie umiemy z tym sobie poradzić. Wystarczy być blisko Jego Serca, nawet zamknąć się w Nim na chwilę, by przetrwać burzę.
"O Panie, czym jest człowiek, że o niego się troszczysz, czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz?"
No tak, chyba "zagustowałam w smutku". Teraz widzę. Nijak się z tego wyzwolić. Przeszłość ciąży, już tyle lat... a jakby to było wczoraj. Tyle zmarnowanych lat...
Jolka, głowa do gory. Nie wracaj do bolesnej przeszłości, nie rozdrapuj jątrzących ran, lepiej wsłuchaj się ( tu wczytaj )w post Estery. Ona ma na prawdę rację. Serdecznie Cię pozdrawiam
Huśtawka życia. Temat obszerny i niewyczerpany. Każdy z nas kiedy " zenituje" czuje błogość, czasami nawet euforię lecz gdy przychodzi nam " nadirować" sprawa wygląda z goła inaczej. Rzeczywiście, autor ma rację pisząc, iż nikt z nas nie może dostatecznie opancerzyć się przed bolesnymi doświadczeniami, jednak określenie człowieka "gustującego w smutku", nie do końca mnie przekonało. Oczywiście pomijam skrajności. Tak więc, spróbuję nieco obronić takowego. Wyobrażam sobie tę postać jako kogoś, kto w swoim życiu przeszedł przez pasmo długofalowych cierpień a " zenitowych iskirek" doznał skąpo. Załóżmy, że szukał Boga, załóżmy, że trafił na Koheleta i zrozumiał, iż przylgnięcie do Niego to wypracowanie w sobie umiaru i rozsądku. Skoro wszystko na tym świecie marnością jest nad marnościami to by godnie i z wolą Bożą, przeżyć ziemską wędrówkę, należy tak kierować swoją "huśtawką" aby amplituda jej wahań zgodna była z naturalym uposażeniem osobniczym tegoż. Nie gańmy więc, " smutasów", nie czyńmy z nich postaci ulepiających bożków. Może to jedyna droga dla takowych by nie stacić wszystkiego ? Jak sądzicie ?
Koh 3,1-11
"I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Łk 9,18-22
Ułożyłam te dwa fragmenty, by ukazać obraz, jak potrzeba wolności i pokory, by przyjąć mądrość Bożą dla nas w każdy czas.
Oczywiście jesteśmy obdarzeni rozumem, no i wolną wolą, więc mamy możliwość bycia współtwórcami, jako Dzieci Boże.
Dlaczego więc mamy tylu smutasów wokół siebie?
Trudno odpowiedzieć. Zapewne nawet doświadczenie cierpienia w jedności z Jezusem, który zachęcił, by brzemiona jedni drugich nosili, ukazuje drogę wyjścia w miłości bez miary.
wszelki bezgraniczny smutek ,to niestety dzieło złego.
Bóg daje życie i zmartwychwstanie, w każdej chwili , kiedy zaufamy i oddamy, to co tak nas boli i nie umiemy z tym sobie poradzić.
Wystarczy być blisko Jego Serca, nawet zamknąć się w Nim na chwilę, by przetrwać burzę.
"O Panie, czym jest człowiek, że o niego się troszczysz,
czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz?"
144,1a i 2abc.3-4