Wyrywając zdania Pisma Świętego z kontekstu, bądź też dopasowując je dla udowodnienia własnej teorii, wypacza się Słowo samego Boga
Jezus w złocistej glorii wstępuje do nieba. Rozkłada szeroko ręce i unosi je w górę. Ze wszystkich stron otaczają Go anioły.
Słowa Jezusa mają o wiele większą moc, a jednak tak wielu ludzi je odrzuciło. Czy dziś nie dzieje się podobnie?
Wydawać by się mogło, że doścignąć Boga to tylko jakaś mrzonka, naiwność, jak zaklinanie bóstw miseczką jadła czy rytualnym tańcem.
Wilk z barankiem, cielę i lew pasące się pospołu, poganiający je chłopiec… Brzmi jak bajka na dobranoc dla naiwnych dzieci.
Cuda, które co dzień zsyła Bóg, niekiedy wtapiają się w tło i trzeba wysiłku z naszej strony, by je zauważyć.
Tragiczne wydarzenia z historii są ostrzeżeniem i wezwaniem do nawrócenia. Jezus przywołując je nie straszy, ale powołuje do swojego królestwa.
Nie po to zakłada się winnicę, żeby nie przynosiła owoców. Ani po to, by zabierał je dla siebie jej zarządca.
Pierwsze cztery wersety dzisiejszej Ewangelii to prolog, w którym św. Łukasz ukazuje zamysł swojego dzieła i dedykuje je niejakiemu Teofilowi.
Wiem: żeby żyć trzeba jeść, pić, mieć w co się ubrać i mieć dach nad głową. Ale Bóg też to wie.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.