Ks. Piotr Pawlukiewicz o tajemnicy niecierpliwej biblijnej miłości.
Kiedy niespełna rok temu rozpoczynali działalność mówili, że Pan Jezus mając dwie ryby, nakarmił rzesze ludzi. Oni także mieli niewiele. Dziś liczba karmionych sięga miliona.
Adam i Ewa zaczęli być z siebie niezadowoleni, ponieważ stali się perfekcjonistami, dążyli do bycia jak najlepszymi, by udowodnić Bogu, że do niczego nie jest im potrzebny. Bez Boga człowiek zaczyna wierzyć w to, że sam może się zbawić.
Żeby wrócić do samych siebie. Żeby się w Biblii rozpoznać. Ona jest lustrem, które pozwala zobaczyć, jaki naprawdę jesteś.
Każdy, kto chciał być przez Jezusa uzdrowiony, musiał wejść w tłum, który otaczał Zbawiciela. A nie zawsze byli to ludzie grzecznie zaciekawieni i sympatyczni.
Zobacz, kto jest w nich wymieniany jako sprawca nieszczęścia.
Tam nie da się niczego odegrać, tam spotkasz samego siebie. Przyjrzysz się sobie.
To jest w pewnym sensie najdziwniejszy, niepowtarzalny cud Jezusa. Dlaczego?
Jeśli coś zależy od Boga, trzeba nam pytać, kim On jest, do kogo mamy się udać, komu wyrazić wdzięczność.
Człowiek myśli, Pan Bóg kry(e)śli. I zrobi po swojemu, czyli lepiej. Dotyczy to także spraw wiary, ewangelizacji, katechezy i innych.
Garść uwag do czytań na XI niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.