Na Boże Narodzenie - Msza w dzień - z cyklu "Wyzwania".
więcej »To jest w pewnym sensie najdziwniejszy, niepowtarzalny cud Jezusa. Dlaczego?
Bo w tym jedynym cudzie nie chodziło o sprawę poważną. Nikt nie był głodny, nikt nie był chory, nikt nie umierał. Po prostu na weselu zabrakło wina. A po co jest wino na weselu, wszyscy wiemy – ma służyć dobrej zabawie.
Jedynym skutkiem jego braku mogłoby być to, że przez długi czas młodą parę i jej rodziców pokazywano by palcami, mówiąc: „O, to ci, na których weselu zabrakło wina”.
Jezusowi zrobiło się żal tych nowożeńców, ich rodziców i gości. Dał im wino. Niech się dobrze bawią, niech nikt nikogo nie wytyka palcami. Co w tym fascynującego?
Słyszymy często w kościele, że Jezus umiłował nas aż po krzyż. I jest to prawda. Ale miłość aż po krzyż to coś tak wielkiego, tak dla nas niecodziennego, że niekiedy nie jesteśmy w stanie zrozumieć znaczenia tych słów. Dlatego mając świadomość, że miłość Jezusa objawiła swoją pełnię na Golgocie, warto pamiętać, że objawiła się ona także w tej historii z winem. On ukochał nas tak, że wydał się za nas na śmierć. Ale kocha nas też tak, że gdyby zabrakło wina na naszym weselu, dałby nam je, abyśmy dobrze się bawili z przyjaciółmi. I to mnie w Jezusie fascynuje – ten autentyzm Jego miłości! Miłości aż po krzyż, ale także obdarowującej winem.
Bo prawdziwa miłość to nie tylko wielkie sprawy. To także drobiazgi. Jakże one są potrzebne w miłości! Jezus troszczył się o wszystkich, o każdego z osobna. Przyszedł, aby obdarzyć człowieka życiem wiecznym, ale widział też małe ludzkie sprawy i kłopoty, takie jak choćby te w Kanie. To jest dla nas bardzo ważne. Zwróćcie uwagę na tę zdolność Chrystusa, tym bardziej że nam często jej brakuje.
I jeszcze jedna uwaga dotycząca tej miłości realizującej się w drobiazgach. Modlisz się do Boga o odkrycie swojego powołania, o siły, by w nim postępować, o życie wieczne? Słusznie. Ale jeśli chcesz, możesz się też pomodlić o dobrą pogodę w sobotę, bo umówiłeś się z dziewczyną na spacer i bardzo ci zależy, żeby wszystko dobrze wypadło.
Możesz się pomodlić, aby Pan Jezus pomógł ci znaleźć ładną sukienkę na wesele. W tym naprawdę nie ma nic złego.
W cudzie w Kanie Galilejskiej odkrywam również coś innego, bez czego nie ma prawdziwej miłości. Poczucie humoru! Czy widziałeś kiedyś osoby, które naprawdę by się kochały, ale nie śmiałyby się razem? Które nie żartowałyby z siebie, nie robiłyby sobie jakichś kawałów, nie droczyłyby się ze sobą dla zabawy? Ja takich ludzi nie widziałem. Miłość bez śmiechu byłaby przerażająca.
Siedzi na ławce para: chłopak i dziewczyna. Miny mają śmiertelnie poważne. On mówi: – Kocham cię. – Ja też cię kocham – ona na to. Wtedy on wzdycha i mówi: – Ale ja kocham cię do kwadratu. Ona na to (też wzdychając): – A ja to cię kocham nawet do sześcianu.
Ktoś mógłby teraz zapytać: nie chce ksiądz chyba powiedzieć, że w miłości Boga do człowieka nie brakuje poczucia humoru?! Otóż właśnie chcę to powiedzieć – jest humor! I to jaki!
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Droga do wolności. Wskazówki na każdy dzień". Autor: ks. Piotr Pawlukiewicz. Wydawnictwo ZNAK