Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Żeby wrócić do samych siebie. Żeby się w Biblii rozpoznać. Ona jest lustrem, które pozwala zobaczyć, jaki naprawdę jesteś.
Zastanawialiście się kiedyś, po co w czasie każdej mszy świętej po akcie pokuty czytamy trzy fragmenty Biblii? Żeby umocnić naszą wiarę, zanim spotkanie z Chrystusem w Eucharystii stanie się pełne. Chrystus już jest z nami, jest w zgromadzeniu, jest w moim i innych księży kapłaństwie, jest w słowie Bożym. Zanim jednak przyjdzie do nas pod postacią chleba i wina, umacniamy naszą wiarę właśnie przez to, że czytamy Biblię. Po co ją czytamy? By wrócić do samych siebie.
Kochani, jesteśmy stworzeni na obraz Pana Boga. Ktoś mógłby powiedzieć: „No, jeśli człowiek jest stworzony na obraz Pana Boga, to ten Bóg musi być strasznie nieciekawy”. Bo my właśnie tak odbieramy innych ludzi. Wydaje nam się, że są nieciekawi. Często powtarzamy, że lubimy być sami. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że wtedy nie czujemy się przez nikogo oszukiwani ani sami nie oszukujemy, udając kogoś, kim nie jesteśmy. My mamy zafałszowane obrazy samych siebie, bardzo często gramy. Nieraz już o tym mówiłem i zachęcałem do tego, byśmy prosili Pana Boga o światło, które pozwoli tę grę zdemaskować. On przyjdzie do nas, ale do takich nas, jakimi naprawdę jesteśmy. Jeśli będziemy kogoś grać, nie spotkamy się z Bogiem, a religia będzie dla nas nudna, pusta i jakaś taka „papierowa”.
On przyjdzie do nas, ale do takich nas, jakimi naprawdę jesteśmy. Jeśli będziemy kogoś grać, nie spotkamy się z Bogiem, a religia będzie dla nas nudna, pusta i jakaś taka „papierowa”.
Bóg nie chce brać udziału w naszych grach. Dlatego nie odzywa się do naszych masek, do ról, jakie przyjmujemy. Wielu ludzi mówi: „Ja nie słyszę Pana Boga od lat”. Owszem, nie słyszysz, bo nie jesteś sobą. Gdybyś wrócił do siebie, na powrót zachowywał się jak ten, kim jesteś, spotkałbyś się z Panem Bogiem natychmiast. My wolimy jednak ciągle kogoś odgrywać. Często to zaczyna się już w okresie dzieciństwa i powodowane jest lękiem. Coraz młodsi ludzie zadają sobie pytania: „Co ja znaczę?”, „Kim ja jestem?”. Żyją w przekonaniu, że jeśli nie będą grali, nie wpiszą się w ogólnie przyjętą normę, zginą. Są pewni, że jeśli nie będą udawać, skompromitują się. Mają potrzebę podretuszowania się. To nam do tego stopnia wchodzi w krew, że po pewnym czasie jesteśmy już tak daleko od prawdziwych siebie, że nie pamiętamy, kim tak naprawdę jesteśmy.
W wakacje usłyszałem taką historię. Dwóch księży w seminarium – nieważne, czy prefektów, wychowawców, czy alumnów – stało na furcie. W pewnym momencie przyszedł do nich jakiś starszy człowiek, który po chwili rozmowy zasłabł. To wyglądało bardzo poważnie, dostał jakiegoś ataku. Jeden z księży mówi do drugiego:
– Ty, leć po księdza, szybko!
– Przecież ty jesteś księdzem! – odpowiada tamten.
– O, rany! Zapomniałem.
Można zapomnieć. Można mieć takie odruchy, że wydaje nam się, że ja to nie ja. Właśnie dlatego czytamy Biblię, żeby wrócić do samych siebie. Żeby się w Biblii rozpoznać. Ona jest lustrem, które pozwala zobaczyć, jaki naprawdę jesteś...
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "O miłości". Autor: ks. Piotr Pawlukiewicz. Wyd. Znak.