Pierwsza konferencja rekolekcyjna z cyklu "Sztuka czytania Biblii"
Żyjemy w świecie, w którym słowo odgrywa coraz mniejszą wartość. Nie tylko dlatego, że jest wypierane przez obraz. Kultura obrazu sprawia, że człowiek nie jest zdolny do dłuższej lektury, jeśli w ogóle jest zdolny do jakiejkolwiek, a przy tym coraz częściej nie rozumie tego, co czyta. Słowo traci na znaczeniu również dlatego, że jest coraz bardziej pustym dźwiękiem. Słowo bez znaczenia, bez pokrycia. Słowo, które nie wypowiada ludzkiego serca. Słowo, które nie jest prawdą, zakłamuje rzeczywistość, tworzy wirtualny świat, w którym nie ma miejsca na wartości. Co gorsza, człowiek przestaje słuchać słów drugiego człowieka, bo jest przywiązany do swojego punktu widzenia, który musiałby zmienić w konfrontacji ze słowem przychodzącym z zewnątrz. Stąd potrzeba pracy nad słowem, konieczność przywrócenia właściwego miejsca słowu w ludzkim życiu. Bez kultury słowa nie będzie człowieka, rodziny, narodu. Bez słowa nie będzie możliwe spotkanie dwojga ludzi, wymiana myśli między nimi, porozumienie ich serc.
Rekolekcje to czas słowa. Przychodzimy na rekolekcje gotowi na słuchanie. Zarazem z nadzieją, że usłyszymy słowo wartościowe, dotykające naszego życia, budzące nadzieję, że będzie słowo krótkie i wdzięczne do słuchania. Tego też pragnę w tym czasie. Ale zarazem chciałbym, by te rekolekcje w sanktuarium maryjnym, a więc miejscu szczególnie umiłowanym przez Maryję, która jest Matką Chrystusa − Słowa Wcielonego, były poświęcone Słowu. Nie ludzkiemu, lecz słowu Bożemu. I chodzi o konkretna postać tego słowa − Pismo Święte. Ono jest stale obecne w Kościele, stanowi treść liturgii słowa. Ale też nierzadko jest traktowane czysto narzędziowo − jako dodatek czy pretekst do ludzkiego działania, argumentowania, albo na sposób archeologiczny − jako słowo z przeszłości, które należy wyjaśnić, ale potem pozostawić samemu sobie, by zająć się problemami współczesnego człowieka. Tymczasem autor Listu do Hebrajczyków mówiąc o słowie Bożym, zapisuje prawdę ponadczasową dotyczącą jego istnienia: „Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12). Słowo raz wypowiedziane przez Boga, pozostaje żywe, działające i stające się ludzkiej historii. Tę swoistą podmiotowość, autonomię działania Bożego słowa w ludzkim czasie i przestrzeni wyraża prorok Izajasz, gdy przyrównuje je do deszczu: „Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55,10-11).
1. Potrzeba odkrycia Pisma świętego
Dlaczego o słowie Bożym, o Piśmie Świętym? Powodów jest kilka, ale zacznę przywołania pewnego zdarzenia z początku sierpnia tego roku. Otóż 4 sierpnia w „Dzienniku” ogólnopolskim ukazał się wywiad z Dodą − Dorotą Rabczewską. Lubi ona szokować, prowokować, czy też po prostu lansować się. Tym razem poprzez wypowiedzenie swojego poglądu na Pismo Święte.
Jeżeli chodzi o Biblię, to są tam super, zajebiste przykazania, jakieś historie, które budują w dzieciach system wartości, chęć bycia dobrym człowiekiem, natomiast ciężko mi wierzyć w coś, co nie ma przełożenia na rzeczywistość, bo gdzie w tej Biblii są dinozaury? Jest siedem dni stworzenia świata i nie ma dinozaurów. To mi się kłóci. Także staram się rozsądnie podchodzić do rzeczywistości, oczywiście wierzę w siłę wyższą, niekoniecznie nazwaną bogiem. Są różne religie, każdy człowiek stara się w coś wierzyć, ja też w coś wierzę. Staram się modlić, jestem wychowana w duchu religijnym, natomiast mam swój pogląd i nie jest to związane z tym, że spotkałam się z Adamem. To już było sprecyzowane od dawien dawna.
Czyli bardziej wierzysz, mówiąc w cudzysłowie, w dinozaury niż w Biblię?
Wierzę w to, co nam przyniosła matka Ziemia i co odkryto podczas wykopalisk. Są na to dowody i ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła...
Przepraszam, o kim mówisz?
O tych wszystkich gościach, którzy spisali te wszystkie niesamowite historie.
Biblijne?
No a co?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |