Bolesne tajemnice różańca rozważa o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Nie chcesz bliskości innych osób, chcesz ich kontrolować, bliskość jest przecież możliwością wydostania się na zewnątrz prawdy o twoim wnętrzu. Kontrola pozwala ci ciągle przerzucać złość na innych. Nikt ci „nie podskoczy". Trzymasz więc innych na dystans i to pozwala ci przerzucać na nich nieustanne swoje niezadowolenie. Nie chcesz być odpowiedzialny za własne czyny i nie chcesz odkryć, że to ty masz za dużo złości. To nie inni są złośliwi albo niespełniający twoich oczekiwań. To nie inni są aż tak źli, lecz ty ciągle jesteś zły na innych!
Zobacz, że masz bardzo niedoskonale rozwinięte umiejętności nawiązywania relacji z innymi. I dotychczas wmawiałeś sobie, że po prostu nikt nie jest taki, żeby był ciebie godzien, ale prawda może być taka, że nie umiesz kochać i lękasz się to odkryć. Nie umiesz o sobie mówić. Nie lubisz mówić o tym, co czujesz. Nawet nie za bardzo wiesz, o co ci naprawdę chodzi. Umiesz się tylko złościć - nie umiesz jeszcze kochać, współczuć, zwierzyć się i wysłuchać zwierzenia czyjegoś. Nie lubisz objawiać, że jesteś wesoły. Wstydzisz się śpiewać publicznie i rozglądasz się, czy czasem nie śmieją się inni z ciebie. Przeżywasz gehennę, kiedy masz podnieść ręce i wspólnie odmówić „Ojcze nasz", albo samemu uwielbiać własnymi słowami Boga. Kiedy przychodzi czas na wyrażenie intencji przy modlitwie powszechnej i musisz publicznie zabrać głos, nagle zapominasz o całym świecie: jesteś sparaliżowany. Chcesz grać obojętnego i zdystansowanego twardziela, ale tak naprawdę chcesz ukryć to, że się wstydzisz pokazać, na co cię naprawdę stać. Chcesz grać zimnego twardego człowieka - złego i obojętnego, bo wydaje ci się, że wtedy ukryjesz swoją niedojrzałość, wstydliwość i że nikt nie zorientuje się, jak bardzo pragniesz kochać, być kochanym i jak bardzo tęsknisz za tym, żeby Bogu powiedzieć: Tato! Boisz się, by nikt nie odkrył, że chce ci się płakać - wydaje ci się, że to objaw słabości, na który nie wolno sobie pozwolić. Może jeszcze nikt nie widział, jak bardzo potrafisz być wzruszony, szczęśliwy lub radosny? Wstydzisz się i wstydzisz się wstydzić. Dlatego wkładasz maskę zimnej, obojętnej i złej osoby. Czy naprawdę to ci pomoże? Okazywanie złości albo bezczelności wydaje ci się doskonałym ukryciem twoich słabości. To nie jest jednak dobry pomysł -Jezus ci go odradza. Wydaje ci się tylko, że nikt nie dowie się, co naprawdę ukrywasz pod maską zimnej i cynicznej osoby... A ukrywasz tam wstyd i lęk, słabość i niepewność. Bóg o tym wie, a teraz wiesz o tym i ty, kiedy te słowa stają przed tobą jak pomocni aniołowie, którzy odgarniali Adamowi gąszcz liści, aby mógł szybciej zobaczyć, jaki jest, wybrnąć ze swojej kryjówki i stanąć przed Bogiem. To naprawdę nie jest tak, że nie potrzebujesz miłości i dasz sobie radę sam: jesteś nagi, zawstydzony i niepewny, biedny, potrzebujący miłości Boga, który cię stworzył. Tylko Bóg może ci pomóc i On woła do Ciebie: „Adamie, gdzie jesteś?"
Może chcesz Mu powiedzieć: „Jestem twardy, zimny. Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Muszę być silny! Zycie nauczyło mnie bezwzględności. Zabezpieczyłem się i trzymam wszystkich na dystans. A jeśli ktoś się zbliży- to się tak zezłoszczę, że się mnie przelęknie. Kontroluję wszystko moją złością. Wszyscy mnie szanują, bo się mnie boją. Jestem jak komandos zamaskowany liśćmi, budzący lęk, uzbrojony po zęby w agresję. Mam saperską minę na twarzy. W moich ustach ukrywa się bagnet. Moje ręce są jak szpony orła, jestem zakryty jak ninja, potrafię złamać serce i zdeptać czyjąś godność jednym uczuciowym ciosem lub spojrzeniem zimnym jak sopel lodu. Moje serce jest jak Pentagon - przewidziałem wszystkie ruchy przeciwnika".
Czy chcesz Bogu powiedzieć: „Nie potrzebuję Ciebie! Mój gąszcz jest doskonały - nikt mnie nie dostrzega, nie widzę nawet samego siebie".
Czy chcesz powiedzieć Bogu: „Zostaw mnie w spokoju! Zawiodłem się na tym ciągłym wychodzeniu komuś naprzeciw. Nie wierzę już nikomu! Muszę być twardy".
Bóg woła: „Adamie, czy naprawdę taki jesteś? Przecież stworzyłem cię czułym i tkliwym. Dałem ci zdolność kochania i wlałem w twe serce potrzebę miłości. Kiedy cię stwarzałem, nadałem ci rysy człowieka łagodnego i delikatnego. Dałem ci rozum - nie przebiegłość, sumienie - nie cynizm.
Nie poznaję cię, Adamie! Bądź sobą i przyznaj się do siebie. Powiedz, że nie umarła w tobie potrzeba miłości i kochania innych, a przede wszystkim, że Mnie pragniesz i tęsknisz za Moimi ojcowskimi dłońmi, w których jest tak dużo ciepła i które są najbezpieczniejszym miejscem na świecie".
Czy radzisz sobie z nienawiścią jak Judasz? On, odmiennie od Adama, wyszedł Jezusowi naprzeciw z pocałunkiem. Im więcej w nas zdrady, tym łatwiej i bardziej spektakularnie demonstrujemy grzeczną miłość.
Co jest w twoim Ogrodzie Oliwnym? Jaki jest twój wewnętrzny raj?
Co pokazał ci Jezus, wchodząc na modlitwie do ciebie, jak do Ogrodu?
Biczowanie Jezusa
Ubiczowany Chrystus to ikona zranionego człowieka. Kiedy mówimy o kimś: „zraniony człowiek", zwykle mamy na myśli kogoś, kto nie jest w stanie żyć spokojnie i źle ocenia rzeczywistość. Myślimy o człowieku, z którym nie da się żyć, rozmawiać, ułożyć spokojnych relacji międzyludzkich i który wywołuje emocjonalny niepokój. Krzywda zmienia człowieka. Krzywda czyni człowieka albo gorszym, albo lepszym, ale nigdy nie zostawia go na takim etapie rozwoju wewnętrznego na jakim był dotychczas. Dlatego unikamy „zranionych", bo wymagają nieustannego wysiłku w docieraniu do nich i wychodzeniu z nas samych. Chrystus, objawiając światu swoje zranione ciało, dał świadectwo, że zraniony człowiek nie jest pozbawiony Jego obecności. Bóg zamieszkał w świątyni ciała skrzywdzonego człowieka. A może nawet dał nam do zrozumienia coś więcej? Pokazał, że wszyscy jesteśmy zranieni, a On - Syn Boga jest w zranionym człowieku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |