Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Skoro człowiek powinien wypić dwa litry płynów dziennie, to o ile więcej powinien „wypijać” Pisma Świętego! Z ks. Januszem Wilkiem rozmawia Marta Sudnik-Paluch.
Ks. Janusz Wilk: – Lectio divina z języka łacińskiego przekłada się jako „Boże czytanie”. To jedna z metod lektury Pisma Świętego, zapoczątkowana w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Jej poszczególne elementy określił Orygenes, zalecając wpierw czytanie Biblii, potem uważne rozważenie tekstu, a następnie zastosowanie go do siebie. Celem lectio divina jest wsłuchiwanie się w głos Boga zawarty w Piśmie Świętym i wprowadzanie rozważanego słowa w swoje życie.
Jak Ksiądz odkrył lectio divina dla siebie?
– To było jeszcze w seminarium. Wtedy zacząłem postrzegać lectio divina jako modlitwę, która kształtuje duchowość i wzmacnia wiarę. Cały czas uważam, że prowokuje ona do dobrych decyzji w codzienności. Wciąż mnie zaskakuje, jak wiele nowych rzeczy można odkryć, wracając do znanych już tekstów, ile kryje się w nich treści, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi. Posługując się językiem metafory, można powiedzieć, że Pismo Święte jest jak źródło, które nieustannie tryska krystalicznie czystą wodą. Mogę czerpać kilka razy z tego samego miejsca wodę, a ona nigdy nie będzie taka sama. Zawsze będzie świeża i życiodajna. A skoro człowiek powinien wypić dwa litry płynów dziennie, to o ile więcej powinien „wypijać” Pisma Świętego!
Czy lectio divina to modlitwa dla każdego? Jak mogą na niej skorzystać osoby, które mają tylko zaplecze wyniesione np. ze szkolnych katechez?
– Czytać Pismo Święte każdy może, a każdy chrześcijanin wręcz powinien. Chociaż nie jest to łatwa i prosta księga. Sam sposób lectio divina wymaga pewnych podpowiedzi, zwłaszcza w kwestii zrozumienia tekstu.
Czy Liturgia Słowa podczas Mszy św. jest zaproszeniem do lectio divina?
– Teksty z czytań niedzielnych stanowią bardzo dobry punkt wyjścia, jeśli chodzi o lectio divina. Warto po ich wysłuchaniu w kościele jeszcze raz rozważyć je w domu i znaleźć jedną myśl, która będzie nam towarzyszyć przez cały tydzień, aż do następnej niedzieli. Najgorzej jest, jeśli po Mszy św. przychodzimy do domu i nie potrafimy przypomnieć sobie, o czym były czytania.
A jeśli chcemy poszukać czegoś sami, od czego najlepiej zacząć?
– Wszystko zależy od tego, jak dobrze znamy Pismo Święte. Jeśli znamy je w całości, możemy wybrać sobie daną księgę i ją rozważać albo zatrzymać się nad biblijnymi tekstami adekwatnymi do sytuacji, w której akurat się znajdujemy. Jeśli nie znamy Biblii, lepiej poszukać pomocy u kogoś bardziej doświadczonego w tej kwestii bądź skorzystać z wzorców, które są dostępne na rynku księgarskim.
Kogo w takiej sytuacji prosić o pomoc?
– Można zapytać swojego księdza w parafii (np. podczas odwiedzin kolędowych). Dobrym rozwiązaniem jest również poproszenie o radę spowiednika, który – rozeznając nasz stan duchowy – może zasugerować daną księgę. Warto korzystać z pomocy zamieszczanych w „Gościu Niedzielnym”, „Biblicum Śląskim” czy w „Apostolstwie Chorych”. Następnie z propozycji przygotowanych przez kogoś stopniowo przechodzić do samodzielnego wyboru, dostosowanego do naszych potrzeb duchowych.