Czas... Kiedy o nim myślę, czuję zawrót głowy. Te miliardy lat świetlnych „do tyłu”; bezpostaciowy jeszcze Wszechświat, potem planetoidy i galaktyki, potem Słońce i Ziemia, pierwsze kręgowce, praczłowiek o zrośniętych palcach, obróbka kamienia, ogień, wynalazek łuku, świeża w tej perspektywie historia Atlantydy... I naprzeciw tego wszystkiego prostota biblijnej opowieści, zaczynającej się od słów: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (...)
Specyficznie religijnym...
Pewnie nie można tego odnieść ani do judaizmu, ani do chrześcijaństwa. Einstein wyznawał jakiś rodzaj panteizmu, według którego Bóg jest obecny we wszystkim, co istnieje, ale nie jest to Bóg osobowy, ustanawiający prawa moralne. Ten wielki uczony, jeden z najgenialniejszych umysłów nowożytnych, wcale nie miał zamiaru burzyć swoją teorią religii czy religijności.
Nauka potrafi dziś cofnąć się do czasu, w którym rodził się Wszechświat, jeszcze przed powstaniem Słońca i Ziemi, a więc do tej chwili, o której Biblia powiada: ... Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (...).
Teologia w przeciwieństwie do nauki, wcale nie ma takich ambicji, ażeby wypatrzeć i zdefiniować ów pierwszy moment, w którym zaczął się świat. „Początek” z Księgi Rodzaju należy rozumieć trochę inaczej. Mianowicie w tekście łacińskim w tym miejscu Biblii pojawia się słowo: in principio (w zasadzie), a nie słowa: in initio creavit (na początku stworzył). Łacina niezwykle trafnie odczytała intencję zapisu biblijnego: principium w miejsce initium, „zasada” w miejsce „początku”. Należy zatem ów tekst, w jego najgłębszych znaczeniowo pokładach, odczytywać mniej więcej tak: zasadą wszystkiego jest to, że Bóg stworzył niebo i ziemię.
No tak, to coś zmienia. I pewnie uspokaja.
Nie upierajmy się zbyt mocno przy ściganiu początku. Oczywiście, to jest bardzo kuszące zobaczyć, jak też ten świat się zaczął. Ba, a gdyby jeszcze podejrzeć, jak też Pan Jezus zaczął te chleby dzielić... Zasada jest podana – podzielił się dlatego, że się ulitował, podzielił się w ten sposób, bo inni nie mogli...
A teoria ewolucji, księże biskupie?
Znów trzeba by się zastanowić, co nazwiemy początkiem człowieka. Czy ten moment, w którym powstają pierwsze kręgowce, a z nich kolejno ryby, płazy, aż do najdoskonalszego z tego biologicznego rzędu – ssaka? Czy też jest to człowiek, który powstaje także drogą ewolucji?... Również i w tym wypadku chodzi o szukanie principium – zasady tłumaczącej człowieka i jego rozwój. Moim zdaniem ewolucja, która nie wyklucza działania Bożego w człowieku, jest bardziej na ludzką miarę, aniżeli uproszczone teorie płynące z odkrycia darwinowskiego...
Żyjemy obecnie w świecie bardzo różnorodnym i żadna z poszczególnych dyscyplin naukowych, również teologia, która ma przecież swój materialny i formalny przedmiot badań, nie jest w stanie „w pojedynkę” wyjaśnić sytuacji człowieka. Dlatego potrzebne są spotkania i dialog, wymiana doświadczeń, naświetlanie zjawisk czy zdarzeń z różnych punktów widzenia.
Dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że czas, o którym tak długo rozprawialiśmy, okaże się łaskawy i pozwoli mi jeszcze zdążyć na ostatni pociąg z Pelplina...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |