Królestwo Boże a królestwo ludzkie

Przez całą historię ludzkości powtarza się „nieporozumienie” dotyczące władzy Boga.

Niemniej historia królestwa Izraela, a po śmierci Salomona dwóch królestw: Izraela i Judy, podobnie jak historia królestw innych narodów, była pisana łzami i krwią. Kończy się ostatecznie upadkiem najpierw Samarii, a później Jerozolimy i niewolą babilońską. Ta historia była doświadczeniem dla ludu Bożego ukazującym, że królestwo tworzone przez ludzi, nie buduje prawdziwego pokoju. Można by je przyrównać do doświadczeń syna marnotrawnego (zob. Łk 15.11–32), który chciał według własnej mądrości ułożyć sobie życie, co skończyło się tragicznie dla niego samego. A przecież to doświadczenie doprowadziło go do nawrócenia, do powrotu do ojca i jego domu.

Po niewoli babilońskiej Izrael nigdy już nie miał króla ziemskiego. Trwała w nim tęsknota za nim i oczekiwanie przyjścia króla-mesjasza, którego królestwo nabiera coraz bardziej charakteru eschatologicznego i Bożego. Idea władzy ziemskiej nad narodem wybranym tak jednak opanowała umysły, że trudno było Izraelitom się od niej uwolnić. I mimo, że pojawiła się w ich religii idea mesjasza-sługi (zob. cztery pieśni o Słudze Jahwe: Iz 42,1–9; 49,1–7; 50,4–9; 52,13–53,12), i mimo, że przyszłe królestwo mesjasza przed­stawiane było przez proroków jako królestwo pokoju i mi­łości (Iz 1,1–10; Jr 33,14–16; Ez 34,11–12.15–17; Mi 5,1–4a), oczekiwali mesjasza-ziemskiego monarchę, który jako wódz walczy i mieczem zwycięża, zapewniając Izraelowi panowanie. Prorockie wizje nie ukształtowały serc i wyobraźni. Izraelici przywiązali się do idei królestwa ziemskiego, tyle tylko, że wzbogaconej o ideał zrealizowanej sprawiedliwości.

Może najlepiej ukazują to pewne sceny z Ewangelii. Aposto­łowie i uczniowie spotykają się na co dzień z prawdziwym Mesjaszem, który przyszedł jako sługa, naucza w tym duchu i wskazuje na teksty starotestamentalne, mówiące o Nim jako „Słudze Jahwe”, oddającym swoje życie za tych, którzy idą za Nim (zob. Mt 12,17–21; 20,28 i par.; 26,28 i par.; Łk 17,25; J 10,14–18; 13,1–20; 15,12n), ale nie potrafią Go rozpoznać. Bardzo wymowna jest scena z braćmi Jakubem i Janem (Mt 20,20–23). Ich matka, pragnąc dla synów zaszczytów, prosiła Pana Jezusa o miejsce po prawej i lewej stronie Jego tronu. Oburzenie innych uczniów pokazuje, że i oni tak samo pojmowali królestwo Jezusa. Pan Jezus wyjaśnia im wszystkim:

Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wa­mi chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu (Mt 20,25–28).

Mimo takich pouczeń Piotr pod koniec działalności Chrys­tusa Pana, wyczuwając zbliżanie się rozstrzygającej dla Niego godziny, pyta się o miecz (zob. Łk 22,58), a w Ogrójcu rzeczywiście go używa:

Wówczas Szymon Piotr, który miał miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: «Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam wypić kielicha, który Mi podał Ojciec?» (J 18,10n).

Takie wyobrażenie o królestwie, jakie zapowiadał Jezus, stało się później przyczyną załamania się Jego uczniów. Być może nadzieje na ziemskie królestwo pchnęły też Judasza do zdrady, która miała zmusić Jezusa do działania na rzecz wyzwolenia Izraela. A uczniowie idący do Emaus, nawet po usłyszeniu wieści o Jego zmartwychwstaniu, przeżywali uczucie zawodu. Rozwiały się ich nadzieje na ziemskie królestwo (zob. Łk 24,21). Nie należy się już nawet dziwić obawom arcykapłanów (zob. J 11,50), a tym bardziej Piłata, z którym Jezus przeprowadził bardzo istotną rozmowę na temat swojego królestwa:

Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoła­wszy Jezusa, rzekł do Niego: «Czy ty jesteś Królem żydows­kim?» Jezus odpowiedział: «Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?» Piłat odparł: «Czy ja jestem Żydem? Naród twój i arcykapłani wydali mi ciebie. Co uczyni­łeś?» Odpowiedział Jezus: «Króle­stwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd». Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?» Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu» (J 18,33–37).

Zrozumienie zupełnie innej natury królestwa Bożego, jakie głosił Pan Jezus, spowodowało z kolei, że św. Paweł – wcześniejszy wyznawca idei Mesjasza-przywódcy, po nawróceniu zalecał modlić się za doczesnych władców, choć – w jego wypadku – oznaczało to modlitwy za władzę obcą i pogańską, za okupantów jego kraju.

Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy – przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są po­strachem dla uczynku dobrego, ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, [pro­wa­dzą­cym] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzania sprawiedliwej kary temu, który czyni źle. Należy więc jej się poddać nie tylko ze względu na karę, ale ze względu na sumienie. Z tego samego też powodu płacicie podatki. Bo ci, którzy się tym zajmują, z woli Boga pełnią swój urząd. Od­dajcie każdemu to, co się mu należy: komu podatek – poda­tek, komu cło – cło, komu uległość – uległość, komu cześć – cześć (Rz 13,1–7).

Ten tekst budzi dzisiaj wiele kontrowersji. Obecnie nie zgodzilibyśmy się tak łatwo ze św. Pawłem, że każda władza pochodzi od Boga. Dzisiaj inaczej przeżywamy odpowiedzialność za państwo i to, co się w nim dzieje. Niewątpliwie jednak ten tekst jest konsekwencją zrozumienia, że królestwo Jezusa nie jest z tego świata i w związku z tym nie należy go szukać w jakimś konkretnym państwie, czy tutaj starać się walczyć o nie.

Mimo jednak całego orędzia Chrystusa, doświadczenia Je­go zmartwychwstania i zesłania Ducha Świętego, i mimo takich tekstów św. Pawła, nieporozumienie odnośnie do królestwa Bożego powtarzało się w całej historii chrześcijaństwa. Stale powstawały i do dzisiaj powstają, idee ziemskiej realizacji królestwa Bożego.

Najbardziej charakterystycznym tego wyrazem jest chyba historia państwa papieskiego. Istniało ono ponad tysiąc lat, a gdy je obaliły ostatecznie oddziały Garibaldiego, przeżywano to w Kościele jako wielką tragedię. Po kilkudziesięciu latach papieże zaczęli błogosławić Boga, że uwolnił ich od trosk o doczesną władzę, bo dzięki temu mogą się bardziej skoncentrować na sprawach duchowych. Kościół stał się bardziej przejrzysty dla ludzi i zyskał większy autorytet.

***

Włodzimierz Zatorski OSB, Kiedy mówimy „Ojcze nasz…”, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama