Aktywność łatwo przemienia się w „aktywizm”, który ostatecznie czyni człowieka pustym.
Ostatnio wszakże daje się zauważyć pewne przewartościowanie obu stylów życia. Ponieważ aktywność łatwo przemienia się w „aktywizm”, który ostatecznie czyni człowieka pustym, coraz więcej świeckich i zakonników zwraca się ku różnym formom „medytacji”, a niekiedy cały swój wolny czas poświęcają „kontemplacji”.
*
Jak już powiedzieliśmy, Ojcowie byliby z pewnością bardzo zdumieni, gdyby w ten sposób opowiedziano im o „teorii” i „praktyce”, życiu „aktywnym” i „kontemplacyjnym”. Faktem jest, że również oni rozróżniali pomiędzy „praktykiem” (praktikos) i „teoretykiem” (theoretikos). Mówili na przykład, że są oni narażeni na zupełnie różne pokusy i muszą stoczyć inne „walki”.
O ile pierwszy ma do czynienia przede wszystkim z namiętnościami, to drugi głównie z błędami w dziedzinie poznania. Stąd też pierwszy zwalcza nieprzyjaciela za pomocą cnót, a drugi „posługując się nauką prawdy niszczy ową wyniosłość przeciwną poznaniu Boga”. Bóg kocha tego drugiego mocniej od pierwszego, bowiem, jak widzieliśmy, mieszka on już w samym domu Bożym, podczas gdy pierwszy przebywa dopiero w jego przedsionkach.
Jednak niezależnie od tego Kościół składa się i z „praktyków”, i „teoretyków”. Właściwie nie chodzi tutaj o dwa zupełnie różne podmioty i tym samym nie o dwie rozmaite „drogi”, między którymi można by wybierać według upodobania bądź zdolności. Chodzi tu o jedną i tę samą osobę, tyle że znajdującą się na różnych stopniach jednej i tej samej duchowej drogi. „Praktikos” i „theoretikos” mają się do siebie jak Jakub i Izrael, którzy są przecież jedną osobą. Jakub, „praktikos”, po walce stoczonej z aniołem i po tym jak oglądał Boga twarzą w twarz (Rdz 32), staje się Izraelem, „theoretikos” (widzącym).
*
Podobnie ma się rzecz naturalnie z modlitwą. Jak wszystko, ma ona dwie strony czy też dwa aspekty. Naprzeciw „praktycznego sposobu” stoi „teoretyczny” (kontemplacyjny). Mają się one do siebie jak „litera” i „duch”, przy czym oczywiście duch wyprzedza literę i nadaje jej „sens”. Oba sposoby są więc nierozdzielne! Istnieje bowiem jeden i ten sam „Jakub”, który służy najpierw siedem lat, by pozyskać niekochaną „Leę”, symbol mozolnej „praktyki”, a potem następnych siedem lat poświęca dla utęsknionej „Racheli”, symbolu kontemplacji.
Jeżeli „teoretyczny sposób” modlitwy, nazywany również „theologike” i „physike”, polega na kontemplacji (czyli poznaniu) Trójjedynego Boga i Jego stworzenia, to jak należy rozumieć „praktyczny sposób”? Otóż stanowi on część tego, co Ewagriusz nazywa „praktyką” i co definiuje następująco:
Praktyka [ascetyczna] jest duchową metodą, która oczyszcza namiętną część duszy.
Ta „duchowa metoda” polega w istocie na „zachowywaniu przykazań”, czemu z pomocą przychodzi praktykowanie tego wszystkiego, co rozumiemy przez „ascezę” w jej szerokim znaczeniu. Celem ascezy jest przywrócenie duszy, z Bożą pomocą, jej naturalnego „zdrowia”, które zasadza się na „apathei”, wolności od alienujących chorób (czyli namiętności). Bez tej stopniowo zdobywanej beznamiętności życie duchowe, a więc również modlitwa, przemienia się w samooszukiwanie, które jeszcze bardziej oddala człowieka od Boga.