Już najwyższy czas

Czas, żebyśmy zajęli się tym, co w nas woła o ratunek.

„Głos wołającego na pustyni” – oto jego imię. Można nawet powiedzieć, że to swoista ksywka Jana Chrzciciela.

Historycznie chodziło oczywiście o to, że proroctwo naprawdę się spełniło – prorok szedł przez pustynię i nawoływał do nawrócenia. Ale w tym jego wołaniu ukryta była również pierwsza jego cecha czy może bardziej pierwsza postawa, której bardzo potrzebujemy w adwencie, ale także przez całe nasze życie.

Ta postawa pojawia się w Biblii już wcześniej, w Księdze Rodzaju, a dokładniej w historii Hagar, niewolnicy, z którą Abraham miał swojego pierwszego syna, Izmaela. Dzieje Hagar i Izmaela to dość zawiła, pełna perypetii opowieść, ale dla nas najważniejszy w niej jest pewien moment, który dobrze wyjaśnia, co znaczy wyrażenie „głos wołającego na pustyni”.

Po narodzinach Izaaka Sara, żona Abrahama, weszła w konflikt z niewolnicą Hagar, ponieważ Izmael wyśmiewał się z małego Izaaka. W Sarze wzbudziło to ogromną zazdrość i zawiść, ale prawdopodobnie też poczucie własnej słabości. Nie mogła ona znieść myśli, że syn niewolnicy będzie razem z Izaakiem współdziedzicem Abrahama. Kazała więc mężowi wygonić Hagar wraz z dzieckiem na pustynię, a on, słuchając żony, dał matce swego pierworodnego syna jedynie dzban wody, bochenek chleba i kazał poszukać sobie innego miejsca do życia. Dookoła obozowiska Abrahama rozciągała się jednak tylko pustynia, co w perspektywie oznaczało dla wygnańców śmierć.

Gdy jedzenie i woda skończyły się, Hagar, nie mając innego wyjścia, postanowiła zostawić swojego syna pod krzewem, a sama odejść dalej, żeby nie patrzeć na jego śmierć. Nie mogła już bowiem znieść głosu domagającego się ratunku, umierającego chłopczyka. Oddaliła się na znaczną odległość, tak by nie słyszeć płaczu Izmaela, ale móc go jeszcze widzieć, i sama zaczęła płakać.

Jak to zazwyczaj w Piśmie Świętym bywa w podobnie ekstremalnych sytuacjach, Anioł Pański zjawił się z nieba, trącił Hagar i powiedział do niej: „Nie bój się, Pan usłyszał głos wołający na pustyni” (por. Rdz 21, 17). Dosłownie jest tam napisane: „płacz rozlegający się na miejscu, gdzie nic nie ma”.

Pan usłyszał szlochające dziecko. Jak się okazało, chłopiec leżał tuż obok studni. W swojej rozpaczy kobieta nie widziała, że ratunek był tuż obok, dopiero anioł musiał jej go wskazać. Hagar napoiła swojego syna, a Bóg pobłogosławił go, zapowiadając także jego przyszłość – nie wiem, czy wiesz, ale muzułmanie wierzą, że są właśnie potomkami Izmaela. Dalej historia potoczyła się już dobrze.

Dlaczego ci o niej piszę? Dlatego, że postawa, w której stajesz się takim „głosem wołającym na pustyni”, stanowi treść skierowanego do nas wezwania. Najwyższa pora zacząć brać się za najważniejsze sprawy w życiu.

Już najwyższy czas   Wydawca: Znak (…) Już najwyższy czas, żebyśmy zajęli się tym, co w nas woła o ratunek. Każdy z nas ma takie miejsca, w których krzyczy jak umierające na pustyni dziecko, więc na pewno ty również takie masz. Nie wiem gdzie, ale na pewno w tobie są – i straszliwie wrzeszczą o Bożą pomoc.

Może jest tak, że skończył ci się już chleb, skończyła ci się woda, wyrzucono cię na pustynię i głęboko w sercu (bo taki stan nie zawsze widać na zewnątrz) błagasz o ratunek. Wołasz, żeby ktoś się zlitował. Wyruszmy więc z Janem Chrzcicielem do tych miejsc, bo przecież cały Adwent jest właśnie po to, by Pan mógł uratować cię na środku pustyni, gdzie bezradny krzyczysz i płaczesz. Zacznij już dzisiaj myśleć, o jakie miejsca, o jakie sprawy w twoim życiu chodzi.

*

Tekst jest fragmentem książki "Plaster miodu". Autor: Adam Szustak OP. Wydawnictwo Znak, 2015 r.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama