Jeśli wydaje Ci się, że od jakiegoś czasu nie dostrzegasz działania Boga w swoim życiu tak, jakby Cię opuścił, jakby zapomniał o Tobie, to... bardzo możliwe, że jesteś w jednym z najpiękniejszych momentów swojego życia.
Pamiętasz fragment z 1 Listu św. Pawła do Koryntian, rozdział 13, czyli Hymn o miłości? Był on czytany w jedną z minionych niedziel. Słuchając słów św. Pawła myślę sobie, że tym, czego ludzie potrzebują jest miłość. Oni łakną MIŁOŚCI, a każda kobieta ma przywilej stać się „narzędziem Bożym” dla tych, którzy są w potrzebie. „Bo – według Jo Croissant - rola kobiety polega również na tym, by nie traciła wiary w to, że gdy wszystko, wydaje się już stracone, dla Boga wszystko jest jeszcze możliwe”. I dlatego dzisiejszy tekst będzie o dwóch kobietach ze Starego Testamentu: teściowej i synowej. I będzie to tekst, w którym zadam Ci mnóstwo pytań, a Ty jeśli zechcesz odpowiesz sobie na nie w miejscu, w którym będziesz go czytała. Być może skłonią Cię one do refleksji nad sobą, swoim życiem i relacjami, które tworzysz z innymi ludźmi. A może wydarzy się coś innego, wiadomego tylko Bogu. Mężczyzn również zapraszam do lektury, bo kilka słów na Wasz temat w dalszej części tekstu też napiszę.
Smutek wypełniał serce i umysł Noemi kobiety, która w czasie wielkiego głodu wraz z mężem i dwójką synów: Machlonem i Kilionem opuściła Betlejem i udała się do Moabu, w którym synowie pojęli za żony Moabitki: Rut i Orpe. Źródłem rozpaczy Noemi była śmierć, która spowiła jej rodzinę czarnym całunem i sprawiła, że uśmiech nie wschodził już na twarzach tych, którzy pozostali przy życiu. Po nocy następował dzień, a potem kolejna noc i kolejny dzień. Jak życie śmie toczyć się dalej, gdy moi synowie nie żyją – może właśnie tak myślała Noemi, bo przecież być matką to pozwolić swemu sercu chodzić po świecie, a wraz ze śmiercią dziecka, miejsce serca zajmuje pustka. Choroba zabrała wpierw męża, a potem synów Noemi, teraz pozostały jej tylko synowe kobiety, które zamiast czcić Boga Izraela, oddawały cześć figurkom bożków wykonanych ludzkimi rękami. Co czuje człowiek, kiedy umiera ktoś, kogo on kocha? Co czuje kobieta, kiedy śmierć zabiera męża, a potem dwójkę dzieci? Czy potrafi się wtedy modlić? Czy zwraca swój wzrok ku niebu? Czy raczej siedzi cicho w pustym mieszkaniu skrępowana samotnością, a słowa jej modlitwy odbijają się od sufitu i niewysłuchane spadają na kolana raniąc je dotkliwie?
Gdy Noemi dowiedziała się, że czas głodu w Betlejem minął podjęła decyzję o opuszczeniu Moabu i powrocie do domu, nie wiedząc czy ktokolwiek z jej krewnych lub przyjaciół nadal żyje. W drodze powrotnej zaczęła przekonywać swoje synowe, aby wróciły w rodzinne strony. Tylko jedna z nich zdecydowała się towarzyszyć Noemi w dalszej drodze, nie zważając na to, że życie jej teściowej w niczym nie przypomina tego, które ona wiodła do tej pory. Bowiem Hebrajczycy, muszą przestrzegać szabatu i innych świątecznych dni, w których nie wolno im pokonać odległości większej niż dwa tysiące łokci. Nie wolno im nocować tam, gdzie nocują poganie i muszą przestrzegać ponad sześciuset przepisów. Poza tym nie wolno im czcić żadnych obcych bogów. Zaś wobec tego, kto przekracza Prawo, czyli kto go nie przestrzega stosuje się cztery rodzaje śmierci: ukamienowanie, spalenie, powieszenie i zabicie mieczem. Jednak Rut nie zważając na słowa teściowej wyznała, że jedynie śmierć może je rozdzielić, a Bóg Noemi będzie od tej chwili także jej Bogiem.