Kto nic nie robi, by jego dziecko nie stało się łajdakiem, wcale go nie kocha.
Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem,
i syna swego wezwałem z Egiptu.
Im bardziej ich wzywałem,
tym dalej odchodzili ode Mnie,
a składali ofiary Baalom
i bożkom palili kadzidła.
A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima,
na swe ramiona ich brałem;
oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich.
Pociągnąłem ich ludzkimi więzami,
a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi
do swego policzka niemowlę -
schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go.
Powrócą do Egiptu
i Aszszur będzie ich królem,
bo się nie chcieli nawrócić.
Miecz będzie szalał w ich miastach,
wyniszczy ich dzieci,
a nawet pożre ich twierdze.
Mój lud jest skłonny
odpaść ode Mnie -
wzywa imienia Baala,
lecz on im nie przyjdzie z pomocą.
Jakże cię mogę porzucić, Efraimie,
i jak opuścić ciebie, Izraelu?
Jakże cię mogę równać z Admą
i uczynić podobnym do Seboim?
Moje serce na to się wzdryga
i rozpalają się moje wnętrzności.
Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu
i Efraima już więcej nie zniszczę,
albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem;
pośrodku ciebie jestem Ja - Święty,
i nie przychodzę, żeby zatracać.
Pójdą śladami Pana,
który zagrzmi, jak [ryczy] lew.
A kiedy zagrzmi -
zbiegną się Jego synowie z zachodu,
jak ptactwo przylecą z Egiptu,
i z asyryjskiej ziemi jak gołębie;
sprawię, że wrócą do swoich siedzib -
wyrocznia Pana (Oz 11).
Piękny tekst pokazujący to rozdarcie między wielką miłością, a świadomością, że konieczne jest karanie. Takie solidne, nie tylko pogrożenie palcem.
Bóg kochał Izraela. I chciał dla niego jak najlepiej. I właśnie dlatego musiał czasami zdejmować ochronny parasol, jaki nad nim roztaczał. By Izrael się opamiętał potrzeba było, by poczuł jak to jest bez lekceważonego na co dzień Boga i bez Jego opieki. „Powrócą do Egiptu i Aszszur będzie ich królem” – tak, znów staną niewolnikami. Tak, „miecz będzie szalał w ich miastach, wyniszczy ich dzieci, a nawet pożre ich twierdze”. Bóg kocha. Izrael jest dla niego jak dziecko. Ale wobec całego tego zła bałwochwalstwa i społecznej niesprawiedliwości nie może nie reagować. I co najważniejsze, nawet decydując się na karanie nie przestaje kochać. Już cieszy się na chwile, kiedy okaże swojemu ludowi miłosierdzie.
Nieprawdziwym jest obraz Boga, który czyha na ludzkie potknięcia i z satysfakcją wyciąga konsekwencje za każdy, najdrobniejszy nawet grzech; Boga, który wiecznie beszta, łaje i poucza. Ale podobnie nieprawdziwym jest obraz Boga ślepego na zło; Boga którego reakcją na każde, największe nawet świństwo jest nucenia ukochanemu człowiekowi „nic się nie stało, kochany, nic się nie stało”. Bóg jest dobry, ale nie naiwny. Bóg kocha, ale nie jest ślepy. Gdy trzeba, potrafi też ukarać. Nie po to, żeby się zemścić. Po to, by człowieka z powrotem skierować na drogę dobra.
Twarda ta Boża miłość. Twarda, ale właśnie dlatego najprawdziwsza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |