Dziś w Polsce mamy około 5 razy więcej wróżbitów niż księży.
1. Opieka nad trzodą. Dla zrozumienia sensu Jezusowego pouczenia, w którym jawi się On jako dobry pasterz, potrzeba najpierw przypomnienia, na czym polegała w czasach Jezusa troską o stado owiec. Przebywały na pastwisku od rana do nocy. Gdy zaczynał się zmierzch, trzoda była zbierana w zagrodach, które były otoczone murem z kamienia, zakończonym na szczycie cierniami. To wszystko miało zapewnić bezpieczeństwo przed dzikimi zwierzętami, ale też i przed złodziejami. Rankiem nowego dnia przez bramę takiej zagrody wychodzili pasterze, tędy przechodziły stada. I w metaforycznym obrazie taką bramą zagrody nazywa siebie Pan Jezus.
2. Dawni pasterze narodu i nowy pasterz. Obraz porównujący naród do trzody, a przywódców do jego pasterzy i stróżów jest obecny już w Starym Testamencie. Takim wodzem, pasterzem trzody jest np. w Księdze Liczb Jozue, pomocnik i następca Mojżesza. Ale tych obrazów jest więcej. Nigdzie jednak nie ma tego, co pojawia się w Chrystusowej metaforze o pasterzu. On, pasterz kochający owce, jest gotowy oddać życie za trzodę. Tego nie zna Stary Testament. To jest absolutna nowość.
3. Tło Janowej Ewangelii. Pod koniec I w., gdy powstawała IV Ewangelia, zaznaczała już swą obecność gnoza, która jako mocne zagrożenie odezwie się z mocą w II w. Ten nurt myślowy czerpał i z religii żydowskiej, i z rodzącego się chrześcijaństwa, i z szeroko rozumianej kultury hellenistycznej. W procesie badań istotą jej nie będzie już prawdziwa ofiara, ale wysublimowana wiedza. To ta teoretyczna analiza, a nie prawdziwa ofiara, miała przynieść zbawienie. W jej nurcie zbawienie dokonuje się nie przez prawdziwą ofiarę, ale przez teoretyczne poznanie. Wbrew temu staje Pan Jezus i to, o czym opowiada Ewangelia: On, Chrystus, dobry pasterz, zrobił coś, czego nie znał Stary Testament, i o czym nie mieli pojęcia gnostyccy myśliciele. On był gotów i zrobił to: oddał życie za swe owce.
4. Gnoza drążyła zdrowy nurt Kościoła w II i III w. Dowodem tego są takie apokryficzne Ewangelie jak np. Ewangelia Tomasza. Czasy niby odległe. Ale tamta stara pokusa trwa nadal. W naszej, tak bardzo racjonalnej społeczności chcemy wszystko oceniać rozumem. Wiarę, sprawy dotykające nadprzyrodzoności spychamy na margines codzienności, bo one nie przystają do naszego racjonalnego tu i teraz. Ale w to wszystko, a mówią o tym socjologiczne syntezy, zamiast zimnego rozumu wchodzi zabobon.
Dziś w Polsce mamy około 5 razy więcej wróżbitów niż księży. Ta statystyka wygląda jeszcze gorzej, jeśli chodzi o kapłanów, gdy spojrzy się na Europę Zachodnią. Owi wróżbici oraz wszelkiego rodzaju widzący i rozumiejący chcą podpowiadać nam, co mamy robić. Ale czy oni są naszymi pasterzami, którzy – jak Pan Jezus – gotowi są oddać życie za owce?