Na Boże Narodzenie - Msza w dzień - z cyklu "Wyzwania".
więcej »Jeden z „niewierzących” religioznawców zdobył się nawet na godny uwagi obiektywizm, gdy stwierdził:
„Nie może być argumentem […] brak poświadczenia przekazów nowotestamentalnych przez inne, pozachrześcijańskie źródła (bo przecież w wielu innych przekazach starożytnych mamy do czynienia też z jednorazowością – a mimo to nie wątpimy w ich wiarygodność)”[44].
I choć krytyk ten nie był konsekwentny, skoro w innej swej pracy[45] zarzuca przekazowi nowotestamentowemu właśnie to, że pewne jego relacje nie są potwierdzone przez Pliniusza i innych, to jednak powyższa uwaga jest bardzo cenna dla naszych rozważań (biorąc pod uwagę to, kto jest autorem tej uwagi). Ponadto, historycy czasów Jezusa zgodnie nie wspominali ani jednym słowem o istnieniu pewnych postaci historycznych, takich jak prokonsul Cypru, czy nie wspominali nic o tytule namiestnika rzymskiego na Malcie. Nie wspominali też o nazwach nadawanych pewnym miastom i ludziom. O istnieniu tych nazw i postaci wiemy jednak z pewnych odkryć archeologicznych (i z Biblii)[46]. Jako przykład historyków pomijających w swych relacjach konkretne postacie historyczne można by tu podać Tacyta i Justusa. Jak zauważał jeden z „niewierzących” badaczy, Tacyt „nie wspomina nawet o bardziej znacznych, stojących nad prokuratorem legatach, namiestnikach Syrii, w skład której wchodziła Judea”[47]. Natomiast co do Justusa, to jak pisał znający dobrze jego prace Focjusz, „większość niezwykle ważnych wydarzeń poruszył całkiem pobieżnie”[48].
To ostatecznie przesądza o tym, że milczenie źródeł „świeckich” w temacie konkretnych danych historycznych nie jest żadną wskazówką za tym, żeby odrzucać jakąś relację biblijną. Historycy pozabiblijni po prostu nie wspominali o wszystkim, nie tylko nie było to im do niczego potrzebne, ale było to wręcz niewykonalne. Z punktu widzenia stosowanej przez historyków metodologii nie ma więc żadnych podstaw ku temu, aby odrzucać jakiekolwiek historyczne relacje Ewangelii tylko dlatego, że nie potwierdza ich inne źródło historyczne z tego okresu.
3) Pisarze biblijni popełniali czasem błędy historyczne, stąd ich relacje są niewiarygodne i należy w tym miejscu odwołać się do historyków świeckich.
Jest to kolejny już niekonsekwentny zarzut „szkoły racjonalnej”. Relacje historyków starożytnych piszących w czasach biblijnych nie są w żaden sposób pewniejsze pod względem ścisłości niż relacje biblijne. Weźmy największych kronikarzy starożytności, których relacje często stawia się wyżej niż relacje Biblii, czasem nawet dyskredytując jej przekaz za ich pomocą. Jednym z takich historyków jest Flawiusz. Czy był on rzetelny w relacjonowaniu historii? Jak podaje jedna z encyklopedii o międzynarodowej renomie, Flawiusz „popełnia te same błędy, co większość pisarzy starożytnych: jego analizy są powierzchowne, chronologia pełna nieścisłości, fakty przesadzone, a mowy wymyślone”[49]. Co ciekawe, jeden z czołowych polskich racjonalistów nawet gani Flawiusza za niedokładność w pewnej kwestii, stwierdzając jednocześnie, że pisarz NT (autor Dz) podał dokładniejsze dane w tej materii[50]. Zawarte w przytoczonym przed chwilą cytacie z encyklopedii słowa: „te same błędy, co większość pisarzy starożytnych”, są wymowne, bowiem ukazują, że większość starożytnych autorów popełniała nieścisłości, nie ma więc żadnych podstaw ku temu, żeby ich relacje w pewnych sytuacjach uważać za zdecydowanie bardziej wiarygodne niż niektóre relacje historyczne zawarte w Biblii. Warto też odnotować uwagę z jednego z opracowań na temat Herodota, innego wielkiego historyka starożytności, w którego dziełach dopatrzono się „błędów, niedokładności, a nawet oczywistych zmyśleń […]”[51].
4) Pisarze biblijni mogli zmyślać, stąd należy w odwołać się do historyków świeckich piszących na dany temat.
Przywołajmy więc znów zacytowany wyżej fragment charakteryzujący Flawiusza i innych pisarzy starożytnych, w którym stwierdzono, że ich analizy były „powierzchowne, chronologia pełna nieścisłości, fakty przesadzone, a mowy wymyślone”[52]. Zawarte w jednym z dzieł Flawiusza przemówienie Tytusa uznano w jednej z prac za „wymysł autora Wojny żydowskiej”[53]. Autor wspomnianej pracy nadmienia ponadto, że tacy historycy jak Tukidydes, Tytus i Liwiusz w ten sam sposób zmyślali przemówienia omawianych przez siebie postaci historycznych[54]. Tukidydes sam zresztą przyznaje, że niektóre mowy swych bohaterów ułożył sam[55]. Przywołajmy też znów uwagę jednego z opracowań na temat Herodota, innego wielkiego historyka starożytności, w którego dziełach dopatrzono się „nawet oczywistych zmyśleń […]”[56]. Nawet Kosidowski, guru polskich racjonalistów, przypomina czytelnikowi, że sam wielki historyk świecki (twórca „historii racjonalnej”, zdaniem Kosidowskiego) Tukidydes zmyślał mowy swoich bohaterów[57]. Kolejny z „niewierzących badaczy Biblii” rozszerza tę uwagę na innych historyków starożytnych, gdy pisze o nich, iż każdy z nich „uważał, że ma prawo swobodnie zmyślać przemówienia, które wkładał w usta swym bohaterom”[58]. Znów więc nie ma żadnych mocnych podstaw ku temu, aby w jakimś konkretnym przypadku zdecydowanie przeciwstawiać dany przekaz historyczny przekazowi biblijnemu.
5) Pisarze biblijni nie byli bezstronni, stąd należy odwołać się do historyków świeckich piszących na dany temat.
Historycy świeccy, z jakimi konfrontowany jest przekaz biblijny, też nie byli bezstronni, mimo to historycy ustalają na podstawie tych autorów fakty historyczne. Np. o Józefie Flawiuszu nawet jeden z racjonalistów był zmuszony napisać, że „jego opisy są tendencyjne, często krzywdzące i szkalujące własny naród. Józef pisał tak, by przypodobać się władzom rzymskim i odciągać swych rodaków od idei mesjanizmu narodowego”[59]. Inne opracowanie podaje na temat Dion Kasjusza, którego historia Rzymu, zwana Romaika, jest obecnie uważana za najważniejsze źródło na temat wczesnych lat cesarstwa rzymskiego, że jego Romaika „nie jest doskonała pod względem bezstronności”[60].
Nawet jeden z marksistowskich badaczy Biblii zdobył się na niesłychany obiektywizm i napisał:
„Nie może być argumentem […] «tendencyjność» opisów ewangelicznych. Ostatecznie bowiem każda – nawet najbardziej «obiektywna», czysto «faktograficzna» – historiografia pisana jest zawsze z jakichś pozycji metodologiczno-światopoglądowych […]”[61].
Uta Ranke-Heinemann również przeżyła chwilę prawdy, gdy zauważyła, że „zawsze postrzegamy fakty już zinterpretowane i sami stale interpretujemy przy każdym własnym spostrzeżeniu”[62]. Tym samym bezstronność relacji jest nieosiągalna dla nikogo, nawet dla pisarzy historycznych, których relacje „racjonalistyczni” krytycy Biblii często ad hoc i w sposób bezceremonialny przeciwstawiają jakiejś relacji biblijnej o tym samym wydarzeniu historycznym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |