Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Piotrowy list sprzed 2 tys. lat jest nadal tak bardzo aktualny.
Było to nieco ponad 10 lat po wniebowstąpieniu Pana Jezusa. W czasie prześladowania uczniów Chrystusa, rozpętanego przez króla Heroda Agryppę I, św. Piotr został uwięziony, a potem w cudowny sposób uwolniony przez anioła Pana. Wówczas, jak informują Dzieje Apostolskie, Piotr „udał się gdzie indziej”. Badania dziejów pierwotnego Kościoła pokazują, że Książę Apostołów nie dotarł jeszcze wówczas do Rzymu, ale niezwykle owocnie ewangelizował w dzisiejszej północnej Turcji, w rzymskich prowincjach leżących na wybrzeżu Morza Czarnego (znów nazwa współczesna). To tam, do chrześcijan Pontu i Bitynii, został wysłany list, który w Nowym Testamencie nosi nazwę Pierwszy List św. Piotra.
Jak wielkie owoce przyniosła ta praca, pokazuje pełen dramatyzmu list Pliniusza Młodszego, namiestnika Bitynii, który na początku II w. wysłany został do Rzymu, do cesarza Trajana: „Wszędzie to wierzenie się rozkrzewia, nie tylko w miastach i wsiach, ale w całym kraju. Świątynie pustoszeją i już od dawna nie składano żadnych ofiar”. A dalej namiestnik pisze o niedzielnych Eucharystiach: „Mają zwyczaj w pewnych dniach przed wschodem słońca zbierać się i zanosić modlitwy do Chrystusa jako Boga”.
Rzecz jasna to pogańskie świątynie pustoszały. I zdawało się, że wszystko obraca się na korzyść prześladowanych chrześcijan. Ale nie do końca. Bo we wspólnotach uczniów Chrystusa pojawili się wichrzyciele, którzy odrzucali naukę o sądzie Bożym. I to w tym kontekście trzeba rozumieć fragment Drugiego Listu św. Piotra (2 P 3,8-14). Wydaje się, że Pan zwleka z powtórnym przyjściem, co niektórzy rozumieli w ogóle jako brak Bożego sądu. Ale to pozór, bo w istocie „jak złodziej przyjdzie dzień Pański, w którym niebo z szumem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną odnalezione”.
Współczesne badania socjologiczne naszej religijności pokazują, że wielu z nas ma największy problem z przyjęciem prawdy o sądzie Bożym po śmierci i w ogóle z akceptacją prawdy o zmartwychwstaniu. Bóg istnieje, to prawda powszechnie akceptowalna przez ponad 90 proc. badanych, ale co z nami po śmierci? Tu już rozpoczynają się schody. Odrzucenie sądu czy brak akceptacji tej prawdy prowadzi do bagatelizowania wymogów, jakie niesie ze sobą bycie chrześcijaninem. Piotrowy list sprzed 2 tys. lat jest nadal tak bardzo aktualny.