„Kto ty jesteś?” – pytają Jana. On odpowiada: „jestem tylko głosem”.
1. „Przyszedł on na świadectwo”. Słowo „świadectwo” odgrywa ważną rolę w Ewangelii św. Jana. Mowa jest o tym, że świadectwo o Jezusie daje sam Bóg Ojciec, świadczą dzieła Jezusa, świadczy Pismo Święte, świadczą uzdrowieni przez Pana i uczniowie, wreszcie sam Jezus. Ten ciąg świadectw otwiera Jan Chrzciciel. Jego misją było to, aby „zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego”. W kościelnej nowomowie dawanie świadectwa stało się nieco wyświechtanym sloganem. A jednak to jest najważniejszy cel istnienia Kościoła – przekazywanie światu pogrążonemu w mroku światłości z nieba, czyli prawdy objawionej przez Chrystusa. Tego celu nie mogą przesłonić inne, nawet najsłuszniejsze sprawy, takie jak działalność charytatywna, ekologiczna czy zabieganie o pokój. Kiedy podczas Rorat dzieci wnoszą w ciemności swoje lampiony, przypominają nam właśnie o tym, że jest światłość pochodząca od Boga i tylko ona rozprasza ciemności ludzkich serc. My, jako chrześcijanie, mamy świecić, nie swoim blaskiem, ale światłem odbitym. Jak księżyc. Słońcem jest Bóg.
2. W tym fragmencie Ewangelii pojawiają się Żydzi, którzy kwestionują misję Jana. Przesłuchują natarczywie proroka znad Jordanu. To kolejna charakterystyczna cecha Ewangelii św. Jana: częste użycie słowa „Żydzi”, które oznacza nie tyle cały naród, ile opozycję wobec Jezusa. Ewangelia jest nie tylko historią głoszenia słowa Bożego, „rozlewania się” miłości Bożej, ale jest także historią sprzeciwu wobec tego słowa, odrzucenia miłości Bożej. Tak jest do dziś. Nie dziwmy się, gdy nasze chrześcijańskie świadectwo o Jezusie jest kwestionowane, podważane na różne sposoby. Świadectwo o świetle drażni żyjących w ciemności i kochających ciemności. Przepytują świadków nie po to, by znaleźć odpowiedź, lecz zastawiać pułapki, szukać haków, mnożyć wątpliwości. W świecie, w którym obowiązuje świecki „dogmat”, że nie ma jednej prawdy, ale każdy tworzy swoją „prawdę”, dawanie świadectwa o prawdzie, którą przyniósł Jezus, brzmi nietolerancyjnie, kontrkulturowo. Ale nie możemy milczeć. Kościół, który stracił swój prorocki charakter i „podlizuje się” światu, to sól bez smaku, szkielet bez ducha.
3. „Kto ty jesteś?” – pytają Jana. On odpowiada: „jestem tylko głosem”. Zadaniem głosu jest umożliwić słowu dotarcie do adresata. Głos brzmi kilka sekund i ginie, ale słowo pozostaje. Można podziwiać pokorę Jana Chrzciciela, który mówi, że „nie jest godzien odwiązać rzemyka u sandała Mesjasza”. Wiązanie sznurowadeł u sandałów należało do czynności niewolnika. Rabini twierdzili, że uczeń może wykonywać wszelkie prace dla mistrza oprócz zawiązywania sznurowadeł. Nawet dla ucznia było to zajęcie zbyt niskie. Jan uważał, że nie jest godny być nawet niewolnikiem Mesjasza. Postawa Jana Chrzciciela może nas inspirować. Jezus ma być widoczny we mnie, ja mam być Jego głosem. Być nikim dla Niego – wtedy stajesz się kimś. Bóg nie potrzebuje bezosobowego telegrafu, ale świadków, którzy dają swój głos Bogu pod imieniem i nazwiskiem. Często za cenę swojej krwi. Kto daje Bogu swój głos, ten ryzykuje gardłem. Jan Chrzciciel przekonał się o tym.