„Wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu”.
1. Co roku w Wielkanoc idziemy tą drogą z Marią. Nikt chyba nie kochał Jezusa jak ona. To miłość wygoniła ją z łóżka przed świtem. Pewnie nie umiała zasnąć już drugą noc. Musiała uszanować spoczynek szabatu, ale tęskniła za spotkaniem z umiłowanym Mistrzem. Tak, wiedziała, że nie żyje. Wiedziała aż nadto dobrze. Widziała, jak umierał. Obrazy Jego agonii musiały wciąż pulsować w jej głowie, pod powiekami. Stała pod krzyżem do końca. W swoich długich włosach czuła jeszcze nierozczesane skrzepy Jego krwi. Pomagała ułożyć Jego martwe ciało w grobie. Teraz chciała je tylko umyć, namaścić, zrobić wszystko jak należy. Jeszcze raz Go dotknąć. Miłość nie godzi się ze śmiercią. Ktokolwiek kocha, ten wciąż będzie tęsknił za spotkaniem, bliskością, obecnością. Nie będzie umiał spać spokojnie, będzie się zrywał w nocy z nadzieją, że krzyż był tylko złym snem.
2. My też idziemy do grobu Jezusa, „gdy jeszcze jest ciemno”. Żyjemy wciąż w ciemnościach naszych grzechów, zwątpień, rozpaczy. Żyjemy bardziej w mroku Wielkiego Piątku niż w świetle niedzielnego poranka. Idziemy w stronę śmierci, czyli do swojego grobu. Ale jako ludzie zakochani w Jezusie idziemy jak Maria na spotkanie poranka. Wędrujemy w stronę Wschodzącego Słońca, Zmartwychwstałego Pana. To dlatego kościoły były dawniej zorientowane na wschód (łac. oriens – wschód), również modlitwa ludu i kapłana była skierowana w tę stronę. Nasze życie powinno pozostać zorientowane na Chrystusa. W świetle, które On przynosi, wszystko wygląda inaczej.
3. Do grobu biegną potem Piotr i Jan. Młodszy Jan jest pierwszy, ale szanując pierwszeństwo Piotra, nie wchodzi do grobu. Jan podobnie jak Magdalena był pod krzyżem do końca. Może dlatego miał przywilej bycia przy pustym grobie jako pierwszy z apostołów. W zachowaniu Jana można dostrzec pokorę. Wiedział, że Piotr zwiał spod krzyża i wyparł się Mistrza, ale nadal uznawał autorytet skały, pierwszego z Dwunastu. Pycha szeptała Janowi do ucha, że teraz to raczej on powinien stać się „skałą”. Maria też mogła zwątpić w autorytet Piotra, jednak zwróciła się do niego, gdy odkryła pusty grób. To ważna lekcja. Podwładny czasem wyprzedza przełożonego wiernością Bogu, poziomem miłości, zaangażowania itd. Co więcej, bywa, że autorytet zawodzi w czasie próby. A jednak i Maria, i Jan zachowali szacunek dla pierwszeństwa Piotra pochodzącego z woli Pana. Wszyscy potrzebujemy miłosierdzia. Także ci „pierwsi”. Może oni najbardziej.
4. „Ujrzał i uwierzył”. Kochająca Maria była pierwsza u pustego grobu, a Jan, umiłowany uczeń, uwierzył jako pierwszy. Pomyślmy o roli miłości. Czy nie jest tak, że to miłość otwiera oczy na wieczność, na wielką nadzieję sięgającą poza grób? Aby uwierzyć, trzeba kochać. Nadzieja na nasze zmartwychwstanie opiera się na tym, że Bóg kocha mnie tak bardzo, że mówi mi: „Niemożliwe, abyś umarł, przepadł na zawsze. Chcę, byś był”. Nasza miłość nie ma mocy wskrzeszania z martwych, Jego... ma.