Poza granice rozpaczy

Eliasz ruszył w głąb pustyni na odległość jednego dnia drogi, czyli przeszedł około 30 kilometrów.

To wystarczy, by paść ze zmęczenia. Zwłaszcza że wędrówka odbywała się pod presją złości i przygnębienia. Eliasz utknął pod krzewem janowca doprowadzony do skrajności. Nie znosił już siebie jako tchórza. Dopiero co prężył przed tłumem muskuły Bożego siłacza: jaka wiara, jakie słowo, jaki płomień ducha!!! Wystarczyła mała pogróżka ze strony mściwej królowej Jezabel, a z proroka pozostał ludzki wrak. Całkowicie nieakceptujący swej słabości. Tyle o sobie wiemy, na ile zostaliśmy wypróbowani. Łatwo osądzać innych, gdy nigdy samemu nie zostało się postawionym przed sytuacją graniczną, w której pewność obecności Boga zostaje zakwestionowana, a poczucie własnej wartości wali się z hukiem. Pozostaje tylko rozpacz – stenochoria.

Czy taki negatywnie zweryfikowany sługa Boga jest komuś do czegoś potrzebny? Owszem, tak. Wystarczy spojrzeć na patriarchę Jakuba przy potoku Jabok, który czuje się powalony na ziemię, bo nie potrafi sprostać lękom przyszłości, a przeszłość wydaje się ponurym wspomnieniem. Wystarczy popatrzeć na Mojżesza, który zmiażdżony porażką dowodzenia ludem na pustyni prosi Boga, by go wykreślił z księgi żyjących. Jeremiasz przeklina dzień, w którym się urodził. Hiob płacze, bo spotkało go to, czego się obawiał. Gdy wydaje się, że życie ponosi klęskę, trzeba czasem dać się Bogu wprowadzić w sytuację z pozoru bez wyjścia, aby mógł się On ukazać nam jako Pan rzeczy niemożliwych.

Gdy po zliczeniu głosów oddanych przez kardynałów w kaplicy Sykstyńskiej okazało się, że na urząd Piotrowy został wybrany Karol Wojtyła, pozostawał on przez jakiś czas pochylony, z twarzą ukrytą w dłoniach, z których pomiędzy palcami wyciekały łzy. Dziekan korpusu kardynalskiego trącił polskiego duchownego lekko w ramię, jakby przynaglając do udzielenia odpowiedzi. Karol Wojtyła uniósł głowę, a w jego spojrzeniu wszyscy dostrzegli mocną determinację kogoś, kto właśnie doszedł z Bogiem do zgody, gotowego podjąć postawione przed nim zadanie. I odpowiedział wraz z napływającymi od nowa do oczu łzami: „W posłuszeństwie wiary mojemu Panu, Chrystusowi, oraz w zaufaniu Matce Chrystusa i Kościoła, świadomy poważnych trudności, przyjmuję”. Warto zapamiętać, jaka terapia i jaki pokarm daje człowiekowi moc, by sprostał powołaniu.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg