Bóg nie wybiera wedle zasług, ale zawsze tak jak chce. Możemy krzyżować Jego plany, ale On, korzystając z naszej wolnej - i nieraz złej - woli i tak zrobi jak chce.
Jest jednak w tej opowieści jeszcze coś, czego zdają się nie zauważać komentatorzy tego tekstu. Jakub był bratem – bliźniakiem Ezawa. Czy sprawiedliwym był zwyczaj, wedle którego ten o moment starszy miał otrzymać wszystko? Zwłaszcza że głodny przysiągł kiedyś bratu, że zrzeka się swojego pierworództwa. Przysiągł, czyli wezwał Boga na świadka swojej prawdomówności. A potem nic sobie z tego nie robił i gotów był przyjąć błogosławieństwo należne pierwszemu z braci. Ezaw oszukał Jakuba, i przez Jakuba też został oszukany. Izaak, choć Boży człek, z powodu swojego zamiłowania do smacznych potraw wolał tego syna, który mu ich dostarczał. I - znów paradoks - to właśnie zamiłowanie spowodowało, że ostatecznie udzielił błogosławieństwa nie temu synowi co trzeba. Oszustwo Rebeki i Jakuba, choć z perspektywy moralnej na pewno naganne, przywraca właściwy stan rzeczy. Choć złe, wpisuje się w realizację Bożych planów. Tak jak niesprawiedliwe skazanie Jezusa dało światu zbawienie. Bóg pisze prosto nawet w krzywych linijkach.
„Niechaj tobie Bóg użycza rosy z niebios i żyzności ziemi, obfitości zboża i moszczu winnego. Niechaj ci służą ludy i niech ci pokłon oddają narody. Bądź panem twoich braci i niech ci pokłon oddają synowie twej matki! Każdy, kto będzie ci złorzeczył, niech będzie przeklęty. Każdy, kto będzie cię błogosławił, niech będzie błogosławiony” – usłyszał Jakub. Czy rzeczywiście błogosławieństwo ojca ma moc sprawczą? A może to tylko słowa proroka. Bóg wybrał Jakuba, a Izaak, chcąc nie chcąc, mu pobłogosławił. Bo Bożych zamiarów nie zmienią żadne ludzkie kalkulacje.
Wbrew zwyczajowi i wbrew Bogu
„Nie będzie żyzny kraj, w którym zamieszkasz, bo nie będzie tam rosy z nieba. Z miecza żyć będziesz i będziesz sługą twego brata! A gdy pragnienie wolności owładnie tobą, zrzucisz jego jarzmo z twej szyi” – usłyszał od swego ojca Ezaw. A mimo to, wbrew temu co wydawało się już nieuchronne, zapragnął zabić swojego brata. Dlatego Rebeka wyprawiła Jakuba do Charanu. By tam przeczekał dni gniewu brata.
Mnie się należy i koniec. Będę dochodził sprawiedliwości, choćbym miał postąpić niesprawiedliwie. Brat mnie oszukał, a ja go zabiję. Zadziwiające jak niezmienna jest ludzka natura. W obronie niby dobrej sprawy także chrześcijanie potrafią używać metod bardzo odległych od dobra, o które niby się troszczą. To smutne, ale okazuje się wtedy, że walczą przeciw Bogu. A najgorsze, że nie dostrzegają, iż całe ich nieszczęście zaczęło się znacznie wcześniej. Od czegoś, co uznają za drobiazg, a co mogło mocno pokrzyżować Boże plany sprowadzenia na dobrą drogę jakiejś zabłąkanej owieczki. Ot, jak zaczęło się w historii Jakuba i Ezawa: od zbyt wyraźnego faworyzowania jednego ze swoich synów z powodu umiłowania rozkoszy podniebienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |