Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Zmartwychwstały Pan pyta z troską swoich uczniów: „Dzieci, macie coś do jedzenia?”. Potem osobiście przygotowuje im śniadanie.
1. „A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb”. Jest w tej scenie coś wzruszającego. Przyjaźń, miłość wyraża się nie tylko w wielkich, bohaterskich czynach. Miłość to także małe gesty, przez które komunikuje się bliskość i troskę. Być może dla uczniów, którzy widzieli sporo cudów Jezusa, połów ryb nie był czymś bardzo zaskakującym. Może bardziej poruszył ich widok Mistrza, który powrócił do nich z wielkiej zwycięskiej bitwy, a teraz zwyczajnie przygotowuje im śniadanie jak ojciec czy matka. Czasem Bóg przemawia do nas przez proste znaki. Czy potrafimy je dostrzec? Czy doceniamy rolę prostych gestów w budowaniu i podtrzymywaniu ludzkich więzi?
2. „To jest Pan” – mówi lub raczej krzyczy Jan do Piotra. To paschalne wyznanie wiary. Greckie Kryrios (hebr. Adonai) brzmi o wiele mocniej niż polskie „Pan”. To słowo odnoszono w Starym Testamencie do Boga, zastępowało ono imię Jahwe. Dlatego św. Paweł napisze: „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie” (Rz 10,9). To jest Pan. Oto Ten, który ogłosił prawdę, objawił Ojca. Zabity, powstał. To Pan dziejów, historii świata i mojej historii życia. Jan jako jedyny z apostołów wytrwał pod krzyżem i pewnie dlatego ma większe wyczucie obecności Zmartwychwstałego. Trzeba to wyznanie Jana przełożyć na swoje życie. Oto Pan mojego życia, Pan moich zmartwień i trosk, Pan mojego powołania. To mój przyjaciel, źródło nadziei i radości. To moja siła w utrapieniu. Jeśli mam Go przed oczyma, wszystko w moim życiu nabiera sensu. Mogę przetrwać każdą próbę. Mogę trwać w Kościele pomimo tego, że widzę w nim wiele ludzkiej małości, a nawet podłości. Rzecz w tym, by mieć oczy, uszy, a przede wszystkim serca otwarte na znaki obecności żyjącego Pana. On jest w Kościele, On widzi mój głód, moje zmęczenie, moje grzechy. On potrafi temu zaradzić.
3. Na koniec tego niezwykłego spotkania Jezusa z uczniami odbywa się dialog z Piotrem. Pan powierza mu zadanie bycia pierwszym pasterzem owiec w Jego owczarni. Coś jak egzamin końcowy w szkole Jezusa. Coś jak rozmowa kwalifikacyjna na najważniejsze „stanowisko” w Kościele. Trzy pytania. Wszystkie takie same: „Czy miłujesz Mnie?”. Dlaczego Jezus nie zapytał Piotra np. o umiejętność głoszenia kazań, znajomość teologii, zdolności organizacyjne, dojrzałość osobowości, miłość do ubogich czy znajomość owiec? Ileż różnych kwalifikacji powinien mieć dobry pasterz? Dla Jezusa liczy się tylko jedno – głęboka więź, przyjaźń z Nim samym, z właścicielem owczarni. „Paś owce moje”. To jest trzoda Jezusa, nie Piotra. Owce wiedzą o tym, dlatego u swoich pasterzy chcą widzieć przede wszystkim ich miłość do Jezusa. Oczekują od nich wskazania: „To jest Pan”. Po to jest Kościół, by jasno i odważnie głosić światu: „To jest Pan”. I nie ma innego!