Choć o wierze mówi Pismo Święte, to dopiero Sobór Trydencki w XVI w. podał jej dogmatyczną definicję, określając w sposób nieomylny, że wiara angażuje całego człowieka, a więc nie tylko wolę i uczucia, ale także rozum, akty poznawcze i wszystko, co człowieka stanowi.
Hbr 11, 1-2. 8-12
Nie oznacza to, że wcześniej w oficjalnej nauce Kościoła nie zatrzymywano się na kwestii wiary. Przykładem jest Sobór II w Orange z roku 529, podczas którego odwoływano się do nauczania św. Augustyna, że wiara jest łaską, darem Pana Boga. Można jednak posiadać łaskę wiary, ale ją odrzucić. Sobór Trydencki uczy również: „Wiara jest początkiem ludzkiego zbawienia, fundamentem i korzeniem wszelkiego usprawiedliwienia, bez niej »niemożliwe jest podobać się Bogu«, ani dojść do wspólnoty Jego synów; mówimy zaś, że jest usprawiedliwiony »darmowo», bo nic, co poprzedza usprawiedliwienie, wiara lub uczynki, nie zasługuje na łaskę usprawiedliwienia. Jeśli jest łaską, to nie z uczynków, w przeciwnym razie (jak mówi Apostoł) łaska nie byłaby już łaską”.
Często bywa tak, że staramy się oddzielać wiarę od ufności i od rozumu. Tymczasem św. Augustyn napisał ważne zdanie: „Wierz, abyś rozumiał, rozumiej, abyś wierzył”. Wiara bez rozumu, bez jakiegoś zbioru argumentów racjonalnych, może przeradzać się w czysto sentymentalny fideizm. Wiara nie jest też wiedzą. Argumenty w pewnym momencie się kończą i potrzeba „rzucenia się” w jakąś niepewność. Aczkolwiek trzeba tu przypominać, że owo „rzucenie się” dotyczy nie tylko wierzących. To nie jest tak, że wierzymy, iż Pan Bóg istnieje, a ateiści wiedzą, że Go nie ma. Oni również nie mają absolutnych argumentów i muszą w pewnym momencie „rzucić się” w jakąś niepewność. Z kolei separowanie wiary od ufności rozmija się z tym, co pokazuje Biblia, a o czym czytamy w Liście do Hebrajczyków:
„Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”.
Wiara Abrahama i patriarchów jest pełna ufności w spełnienie się Bożych obietnic. Warto tutaj wrócić do „amen”, które kończy nasze modlitwy. Przejęliśmy je z hebrajskiego czasownika mn który ma szerokie pole znaczeniowe. Można go rozumieć jako „ufać”, ale też „wierzyć”.