Fragmenty książki o tym samym tytule, które zamieszczamy za zgodą Autora i Wydawnictwa Edycja Świętego Pawła
JEZUS EGZORCYSTA?
Uczeni piszący o Jezusie z punktu widzenia historycznego posługują się czasem wyrażeniem „Jezus egzorcysta”. Mają wtedy na myśli to, że jako człowiek w toku swej działalności Jezus występował między innymi w tym charakterze. Taki sposób mówienia może, choć oczywiście nie musi, wiązać się z próbą zredukowania znaczenia Jezusa do rzędu „starożytnego egzorcysty żydowskiego”. Druga, całkiem przeciwna, intencja, jaka może za tym mianem stać, to chęć podkreślenia znaczenia egzorcyzmów i walki ze złem duchowym – tak w życiu Jezusa, jak w życiu chrześcijańskim.
Prawidłowa odpowiedź na pytanie, czy i na ile Jezusa można uznać za egzorcystę, zależy oczywiście od samych Ewangelii, a nie od takich zapotrzebowań. Czy Ewangelie Go tak przedstawiają? Zbadawszy sposób widzenia złych duchów i demonów w Ewangeliach oraz poszczególne przypadki uzdrowienia ludzi gnębionych przez złe duchy, trzeba na to pytanie odpowiedzieć raczej negatywnie.
Jak stwierdziliśmy, o zagrożeniu człowieka przez szatana mowa w Piśmie Świętym bardzo wyraźnie, ale nie utożsamia się ono automatycznie z działaniem „złych duchów”. Szatan, czyli diabeł, to osobowy, duchowy wróg człowieka, kusiciel, który skłania go do grzechu, podczas gdy „złe duchy” i „demony” to zbiorcze nazwy złych sił, jakie zaburzają umysł ludzki, ale niekoniecznie mają cechy osobowe. Żaden termin biblijny nie ma sensu takiego, jak dzisiejsze „opętać”, gdyż Biblia nie oddziela nadprzyrodzonych zaburzeń myślenia i postępowania od naturalnych.
Popularny pogląd mówi inaczej. Tak sądzą ci, którzy mechanicznie utożsamiając tak nazywane złe siły z szatanem, w nauce Ewangelii dopatrują się potwierdzenia, że może on uczynić z człowieka bezwolną kukiełkę, odróżniając to od „zwykłego” ulegania pokusie. Z tej inspiracji biorą się, niestety, zafałszowania przekładów biblijnych, które przedstawiają złe duchy bardziej osobowo niż grecki oryginał, a nawet dodają do przekładów Ewangelii wzmianki o opętaniu, w tekście oryginalnym nieobecne.
Takie podejście bezwiednie inspiruje przekonanie odwrotne, podzielane nie tylko przez ateistów, ale i przez wielu wierzących, że w czasach Jezusa ludzie byli tak naiwni, że wszelkie zaburzenia psychiczne przypisywali opętaniu, ale my od tego przesądu jesteśmy już wolni. W ten sposób przypisuje się Ewangeliom błąd, a przy okazji podaje w wątpliwość istnienie i znaczenie szatana.
Owszem, w źródłach pogańskich i apokryfach żydowskich spotkamy tego rodzaju wizję opętania, ale Ewangelie są daleko ostrożniejsze. Trzeba więc wrócić do ich sposobu mówienia i rozdzielić pojęcia „szatan” i „złe duchy”, które późniejsze chrześcijaństwo przeważnie łączyło. „Złe duchy” nie oznaczają bezpośredniej, osobowej obecności szatana, choćby nawet wynikały pośrednio, jak całe zło w świecie, z jego działania. Ten związek Ewangelie zakładają, ale nie wykładają go szczegółowo ani nie redukują do wpływu bezpośredniego, choć taki wpływ bezpośredni, czyli opętanie, pozostaje możliwy.
Przypomnę, że mówiąc o złych duchach bądź demonach działających na człowieka, autor biblijny nie rozstrzyga, czy chodzi o chorobę psychiczną, odurzenie, moralną złośliwość czy bezpośredni wpływ szatana. Wynika to po prostu stąd, że ludzie ówcześni tak mówili o szalonych, przeważnie nie wiedząc, czemu przypisać ich zachowanie. Autorzy biblijni i sam Jezus posługują się tym ówczesnym sposobem mówienia, gdyż było to konieczne, by zostać zrozumianym. Diagnoza medyczna i psychologiczna nie była jednak ich celem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |