Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Właśnie wtedy - wraz z Chrystusem - umarłam na Golgocie…
Dziś chcę Ci opowiedzieć o niezwykle trudnym dla mnie dniu krzyża, śmierci i pogrzebu Jezusa z Nazaretu. Byłam przerażona, gdy usłyszałam, jak Syn Boży opowiada, że umrze. Tak, śmierć czeka każdego człowieka – wiem o tym - ale to, co mówił o sposobie w jaki zginie brzmiało tak niewiarygodnie (por. Mk 8,32). Gdy Chrystus postanawia udać się do Jerozolimy (por. Łk 9,51), wiernie Mu towarzyszę idąc krok w krok za Nauczycielem, aż do samego końca (por. Mk 15, 41).
Wielki Piątek. To dzień na wspomnienie, którego moje oczy ponownie napełniają się łzami. Wtedy jeszcze nie wiedziałam tego, co wiem dzisiaj i dlatego każda chwila tamtego dnia napełnia moje serce ogromnym bólem. Wielki Piątek. To dzień, w którym bardzo łatwo ulec pokusie i uciec tak, jak zrobili to Apostołowie. Ja jednak stoję w milczeniu na Golgocie i patrzę jak Jezus umiera. Mimo, iż wyrywałam się, aby ulżyć Mu w cierpieniu wiedziałam, że nie mogę zrobić nic, mogę tylko towarzyszyć ukochanej Osobie. W chwili śmierci Chrystusa jestem z Nim duchowo zjednoczona; jestem bliżej Syna Bożego niż podczas wspólnych podróży. Stoję pod krzyżem, a potem upadam na ziemię nie mogąc powstrzymać jęku rozpaczy. Krople krwi z przebitego boku Jezusa spadają na moją głowę, a ja czuję, że z rozpaczy za chwilę ponownie wpadnę w szaleństwo tak, jak wtedy, gdy byłam dręczona przez siedem złych duchów (por. Mk 16,9). Jednak teraz jest inaczej, bo moje serce znajduję się blisko serca Tego, który do końca mnie umiłował (por. J 13,1).
Zastanawiasz się dlaczego mimo, iż byłam tak blisko obłędu dręczące mnie demony nie powróciły? W noc paschalną, kiedy Izraelici byli jeszcze w Egipcie Pan nakazał im, aby krwią baranka pokropili odrzwia domów, bo tej nocy przejdzie przez Egipt Anioł Śmierci. Jednak zobaczywszy krew baranka na drzwiach wycofa się i nikomu z domowników nie stanie się krzywda (por. Wj 12,22-23). Podobnie jak wtedy tak i teraz krew Baranka, którym jest Boży Syn uratowała życie, moje życie.
Jest późne popołudnie, dzień Przygotowania (por. J 19,31) dobiega końca. W południe słońce przerażone widokiem tego, co dzieje się na Golgocie skryło się za chmurami, a teraz przygotowuje się, aby powitać noc. Jestem w grupie kobiet, które z bólem serca schodzą ze wzgórza, aby wraz z Józefem z Arymatei złożyć udręczone Ciało Chrystusa samotnie w ciemnym grobie (por. J 19,38-42), a wejście do niego zastawić ogromnym kamieniem.
Zapraszam, możesz usiąść i pobyć ze mną przez chwilę. Mimo, iż obok jest jeszcze jedna kobieta czuję się bardzo samotna. Pewnie zastanawiasz się: dlaczego nadal jestem przy grobie? W tej chwili chcę być właśnie tutaj, być może zostanę na zawsze, tak blisko Chrystusa jak tylko to możliwe (por. Mt 27,36). W Palestynie jest zwyczaj polegający na tym, że odwiedza się grób zmarłego przez trzy kolejne dni, gdyż wtedy jego duch krąży wokół mogiły. Przez cały czas mam nadzieję, że to wszystko, czego byłam świadkiem tak naprawdę się nie wydarzyło i już za chwilę Nauczyciel stanie obok mnie. To właśnie ja jestem pierwszą strażniczką Grobu Pańskiego, zanim pojawiają się strażnicy przysłani przez Żydów. Ale jestem nie tylko strażniczką Jego grobu, bo w tej chwili pragnę, aby to było również miejsce, w którym zostanie złożone moje ciało, gdyż w Wielki Piątek – wraz z Chrystusem - umarłam na Golgocie…