Na marginesie sprawy z Testamentem Salomona.
Kanon Nowego Testamentu nie powstał jednak w I wieku. Ani nie, jak sądzą entuzjaści Dana Browna, w wieku IV, podczas Soboru Nicejskiego. Tak naprawdę był to proces, który zakończył się wykrystalizowaniem poglądów na ten temat koło wieku V. Generalnie wschód miał problem z uznaniem kanoniczności Apokalipsy, zachód miał wątpliwości co do Listu do Hebrajczyków. Znamienne, że w kwestii kanoniczności tych a nie innych Ewangelii, konsensus zapanował już dużo wcześniej.
Jakie, patrząc z perspektywy czasu, przyjęto kryteria kanoniczności pism Nowego Testamentu? To, po pierwsze, ale nie najważniejsze, autorytet rzeczywistego albo domniemanego autora księgi. Po drugie, autorytet Kościoła (w sensie lokalnej wspólnoty), który danego pisma używał, przechowywał jako pamiątkę po czasach apostolskich. I po trzecie, zgodność tego pisma z ową ustną tradycja apostolską. Zauważmy: to nie tak, że nauczanie Kościoła bierze się z Księgi: to Księga powstaje jako wierne oddanie tego, czego uczył od początku Kościół przekazując ludziom orędzie Chrystusa. W tej kolejności.
Z tej perspektywy jasnym jest, dlaczego całkiem spora grupa pretendujących do bycia Bożym objawieniem ksiąg tamtego czasu do kanonu biblijnego nie trafił. Czasem były to dzieła niewiadomego pochodzenia, które pojawiły się nagle nie wiadomo skąd. Czasem były to dzieła infantylne, mające zaspokoić ludzką ciekawość, jak te, opowiadające, jak to mały Jezus zabawiał się lepiąc ptaszki z gliny i ożywiając je. A czasem były to pisma, w których pod płaszczykiem nauczania Jezusa, kryło się całkiem inne nauczanie. W pierwszych wiekach chodziło przede wszystkim o błędy związane z gnoza, gnostycyzmem. Takimi księgami, czujni w kwestii przekazywania nauki Jezusa nieskażoną prawowierni chrześcijanie, nie chcieli się posługiwać. I dlatego nie trafiły one do kanonu ksiąg świętych.
Nikomu nie przyszło do głowy
A kanon Starego Testamentu? Napisałem, że proces ten jest prostszy, a zarazem trudniejszy do zrozumienia. Generalnie było tak, że to zbiór ksiąg, które za święte uważali żydzi (w sensie religijnym, stąd mała litera). Tyle że ich kanon ostatecznie ustalony został już po Chrystusie. Przyjmuje się, że na tzw. Synodzie w Jamni, koło 90 roku po Chrystusie. Uznano tam, że objawienie Boże zakończyło się koło 400 roku przed Chrystusem. Księgi powstałe później uznano więc za niegodne włączenia do kanonu ksiąg świętych. Chrześcijanie jednak, który już dawno serwali z synagogą i którzy w tych czasach już w większości posługiwali się nie hebrajskim, a greką, dalej korzystali z greckiego tłumaczenia pism Starego Testamentu, z tzw. Tłumaczenia Siedemdziesięciu (czyli Septuaginty). To była od dłuższego już czasu Biblia żydów diaspory, czyli żyjących poza Ziemią Świętą. A tam ksiąg było więcej. Niektóre zresztą nie były tłumaczeniami, ale w grece już powstały. I stąd różnice między kanonem Starego Testamentu u Żydów (a potem idących za ich zdaniem protestantów) i katolików czy prawosławnych (choć w Kościołach wschodnich kanon ST bywa jeszcze szerszy).
Z tej perspektywy jasnym staje się, dlaczego Testament Salomona nie jest częścią Biblii. Nawet jeśli powstał w I wieku, powstał za późno. I nikt poważny w tamtych czasach nie potraktował tego pisma jako autentycznego. Nie mówiąc już o tym, że jest pismem idącym na przekór zarówno wierze chrześcijan, jak i trzymających się tradycji żydów. Trudno, by traktowali ją jako wyraz tego, w co wierzą.
Warto pamiętać
Wspomniany na początku tego tekstu artykuł nie jest ani pierwszym, ani pewnie ostatnim, utrzymanym w tonie sensacji, jakoby chrześcijanie sfałszowali Biblię. To typowy przykład „prawdy zrodzonej w głowie”, nie mającej wiele wspólnego z rzeczywistością. Ot, po prostu komuś „się skleja”. A że z całego mnóstwa elementów układanki wziął tylko parę, tego już nie zauważa. Powtarza się np, czasem tezę, że Kościół zmienił pierwotny tekst Biblii. Ewangelii przede wszystkim znaczy się. Gdy ma się świadomość, że druk wynaleziono dopiero w połowie drugiego tysiąclecia, a do tego czasu księgi były po prostu przepisywane przez wielu, nie siedzących przecież w jednym miejscu kopistów, że Ewangelie szybko tłumaczono na kilka innych, używanych wtenczas przez przyjmujących wiarę w Chrystusa oraz że chrześcijanie szybko zaczęli się dzielić na zwolenników takich czy innych, ale wrogich sobie opcji, spisek taki nie sposób sobie nawet wyobrazić. Ale gdy się nie zna historii albo znać jej nie chce, bo przecież "w głowie się skleja"... Tak właśnie jest też w kwestii ksiąg kanonicznych i apokryfów. Ci, którym „się skleja” nie chcą widzieć kolejności. Nie było przecież tak, że najpierw była księga, a potem wiara, tylko najpierw była wiara, a potem dobrze oddające tę wiarę księgi. Gdy o tej kolejności się pamięta, słysząc teorie o „wyrzuceniu z kanonu” można tylko głęboko westchnąć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |