Dlaczego jakieś pismo jest, a inne nie jest częścią Biblii?

Na marginesie sprawy z Testamentem Salomona.

Ukazał się ostatnio na jednym z portali artykuł o pewnym znalezisku archeologicznym: pochodzącym z V wieku amulecie przedstawiającym – jak pisze autor tekstu – „biblijnego pogromcę demonów”. Bohatera – uwaga –  „rozdziału Biblii zatytułowanego «Testament Salomona», który ze względu na magię i demonologię nie został włączony do jej kanonicznej wersji”. Hm. Serio? Salomon to „biblijny” pogromca demonów? A „Testament Salomona” to wyrzucony z Biblii rozdział?  Poukładajmy to wszystko i wyjaśnijmy. A przy okazji parę słów poświęćmy tej starożytnej literaturze okołobiblijnej, którą nazywamy apokryfami (albo, jak wolą protestanci, pseudoepigrafami).

Jak mądry król zgłupiał

Biblijna opowieść o królu Salomonie zawarta jest w zasadzie w dwóch księgach: w 1 Księdze Królewskiej i 2 Księdze Kronik. Salomon to syn wielkiego króla Dawida. Rozpoczyna swoje panowanie jako wierny sługa jedynego Boga Izraela. Spełniając plany ojca buduje Bogu w Jerozolimie świątynię, przenosi do niej Arkę Przymierza, a obdarowany przez Boga wielką mądrością doprowadza kraj do gospodarczego rozkwitu. Niestety, jak wielu wielkich władców, ma jednak pewną słabość: kobiety. Miał – uwaga „siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych” (1 Krl 11,3). A pochodziły nie tylko z Izraela, ale też, w dużej mierze, z pogańskich krajów ościennych. Pisze autor Księgi, że te właśnie żony „uwiodły serce” Salomona. Przez nie zaczął czcić Asztartę, Milkoma, Kemosza i inne pogańskie bóstwa. To stało się, w narracji autora księgi, powodem, dla którego zjednoczone dotąd królestwo po śmierci Salomona rozpadło się na dwie części: północną, Izrael i południowa Judę.

Opisywane w w biblijnych księgach wydarzenia z udziałem tego króla miały miejsce blisko 1000 lat przed Chrystusem. Salomon urodził się bowiem koło roku 1000, a zmarł w 931 roku przed Chrystusem. Księgi Królewskie to jednak dzieło znacznie późniejsze. Jak wskazują badania tekstu (chodzi o odwoływanie się do wydarzeń historycznych) powstały w swej pierwszej wersji prawdopodobnie jeszcze przed niewolą babilońską, w końcówce VII wieku przed Chrystusem, a ostatnie szlify nadano im już po niej, czyli w drugiej połowie VI wieku przed Chrystusem. Przy ich powstawaniu autor, jak sam pisze, uwzględnił jednak starsze, nieznane nam już dziś dzieła. Między innymi ważną w tym kontekście Księgę Dziejów Salomona (1 Krl 11,41). O dacie jej powstania, prócz tego, ze musiała być dziełem wcześniejszym, nic jednak nie wiemy.

Fałszywy czy prawdziwy testament?

Testament Salomona to księga powstała najwcześniej w ... I wieku po Chrystusie. Od historycznego Salomona dzieli ją tysiąc lat. To mniej więcej tyle, ile dzieli nasze czasy od czasów Bolesława Chrobrego. Trudno uwierzyć, że pismo to faktycznie wyszło spod ręki owego króla Izraela. Na pewno nie w znanej dziś formie. Raczej jest tak, jak zresztą często bywało w starożytności, że autor księgi, chcąc zyskać dla niej uznanie, własne dzieło i własne przemyślenia przypisał owemu najmądrzejszemu (do czasu oczywiście) królowi Izraela. O tyle łatwiej można było w autentyczność pisma uwierzyć, że istnieje punkt zaczepienia w szerzej znanej historii: owe wspomniane w pierwszej Księdze Królewskiej bałwochwalstwo Salomona. Łatwo w umysłach skłonnych do szukania „ukrytej prawdy” może zrodzić to podejrzenie, że Salomon wiarę w Boga tylko udawał, a tak naprawdę od początku swoje powodzenie zawdzięczał jakiejś wiedzy tajemnej. Wystarczyło tysiąc lat później napisać „prawdziwe” wspomnienia, które takie podejrzenia potwierdzą. I sukces księgi – murowany. Któż nie chciałby posiąść wiedzy Salomona?

Co właściwie jest Biblią?

Warto zauważyć, że starożytni generalnie na ten literacki zabieg nie dali się nabrać. Najpewniej nie uwierzyli w autentyczność księgi. I – na razie trochę upraszczając – dlatego nie znalazła się ona w kanonie ksiąg świętych. Czyli w Biblii. Autor wspomnianego na początku artykułu, podobnie zresztą jak wielu współczesnych autorów, szukających w podobnych tematach sensacji, nie ma jednak o procesie formowania się biblijnego kanonu zielnego pojęcia. Dlatego pisze o „niewłączeniu” Testamentu Salomona do „kanonicznej wersji Biblii”. Powiedzmy zaraz jasno: nie ma czegoś takiego, jak „niekanoniczna Biblia”. Biblia to kanon ksiąg uznanych przez chrześcijan (i jeśli chodzi o Stary Testament przez żydów) za będące wykładnią ich wiary. Czyli kanonicznych. Jeśli coś jest „niekanoniczne”, nie jest Biblią. A dlaczego Testament Salomona nie trafił do kanonu ksiąg świętych? Tylko dlatego, że nie uwierzono w  autentyczność tego pisma?

Jak powstawał biblijny kanon?

Z racji tematyki Testament Salomona zaliczany jest do apokryfów Starego Testamentu. Proces krystalizowania się kanonu Starego Testamentu to z jednej sprawa dość prosta, a z drugiej dziwnie pokomplikowana. Dla zrozumienia istoty tego procesu lepiej przypatrzmy się najpierw formowaniu się kanonu Nowego Testamentu.

Co było u jego początku? Nauczanie Jezusa. Przekazywane najpierw przed długie lata ustnie. Pierwsze pismo Nowego Testamentu , 1 List św. Pawła do Tesaloniczan, powstało gdzieś w połowie I wieku po Chrystusie. Czyli blisko 20 lat po Jego śmierci. Nowotestamentalne listy, nie tylko Pawła, nie są jednak jakimś całościowym przedstawieniem nauczania Chrystusa. To raczej pisma okazjonalne, będące reakcją na ten czy inny problem, który pojawił się  w młodym Kościele. Nauczanie Jezusa generalnie jednak było przekazywane ustnie. Dopiero w momencie, gdy powoli zaczynało ubywać świadków życia i nauczania Chrystusa, a zapewne pojawiły się też problemy z fałszywymi nauczycielami, którzy Jego naukę przekręcali, pojawiła się tez potrzeba jego spisania. Tak, by niezmienione mogło być przekazywane następnym pokoleniom chrześcijan.

Za dzieła takie uchodzą właśnie Ewangelie. Pierwszą z nich była najpewniej Ewangelia Marka, powstała jeszcze przed 70 rokiem po Chrystusie. Skąd to przypuszczenie? Bo zawarte w niej proroctwo Jezusa o zburzeniu Jerozolimy, do którego doszło właśnie w tym roku, jest dość ogólne. W Ewangelii Mateusza i Łukasza nawiązania są już bardziej konkretne, co sugeruje, że autorzy ci wiedzieli już, jak faktycznie wydarzenia wyglądały. Przyjmuje się, że ostatnia z Ewangelii, dzieło Jana, powstała najpóźniej gdzieś w pierwszej, drugiej dekadzie II wieku. Zauważmy, że autorami dwóch Ewangelii byli Apostołowie: Mateusz i Jan. Dwóch pozostałych – uczniowie Apostołów. Marek głównie Piotra, Łukasz głownie apostoła narodów, Pawła. Nie wchodząc w rozważania, czy wyszły spod ich ręki czy były tylko spisywane pod ich czujnym okiem, możemy powiedzieć, że stoją za nimi ważni świadkowie nauczania Jezusa. Do tego, w czasach gdy powstawały, zwłaszcza pierwsza z nich, żyli jeszcze inni świadkowie życia Jezusa. I żywe we wspólnotach Kościoła było jeszcze to, co ustnie przekazywali im Apostołowie czy inni nauczyciele wiary. Gdyby w tych dziełach znalazło się coś, co byłoby niezgodne z tym nauczaniem, szybko zostałoby to zauważone.

Kanon Nowego Testamentu nie powstał jednak w I wieku. Ani nie, jak sądzą entuzjaści Dana Browna, w wieku IV, podczas Soboru Nicejskiego. Tak naprawdę był to proces, który zakończył się wykrystalizowaniem poglądów na ten temat koło wieku V. Generalnie wschód miał problem z uznaniem kanoniczności Apokalipsy, zachód  miał wątpliwości co do Listu do Hebrajczyków. Znamienne, że w kwestii kanoniczności tych a nie innych Ewangelii, konsensus zapanował ju dużo wcześniej.

Jakie, patrząc z perspektywy czasu, przyjęto kryteria kanoniczności pism Nowego Testamentu? To, po pierwsze, ale nie najważniejsze, autorytet rzeczywistego albo domniemanego autora księgi. Po drugie, autorytet Kościoła (w sensie lokalnej wspólnoty), który danego pisma używał, przechowywał jako pamiątkę po czasach apostolskich. I po trzecie, zgodność tego pisma z ową ustną tradycja apostolską. Zauważmy: to nie tak, że nauczanie Kościoła bierze się z Księgi: to Księga powstaje jako wierne oddanie tego, czego uczył od początku Kościół przekazując ludziom orędzie Chrystusa. W tej kolejności.

Z tej perspektywy jasnym jest, dlaczego całkiem spora grupa pretendujących do bycia Bożym objawieniem ksiąg tamtego czasu do kanonu biblijnego nie trafił. Czasem były to dzieła niewiadomego pochodzenia, które pojawiły się nagle nie wiadomo skąd. Czasem były to dzieła infantylne, mające zaspokoić ludzką ciekawość, jak te, opowiadające, jak to mały Jezus zabawiał się lepiąc ptaszki z gliny i ożywiając je. A czasem były to pisma, w których pod płaszczykiem nauczania Jezusa, kryło się całkiem inne nauczanie. W pierwszych wiekach chodziło przede wszystkim o błędy związane z gnoza, gnostycyzmem. Takimi księgami, czujni w kwestii przekazywania nauki Jezusa nieskażoną prawowierni chrześcijanie, nie chcieli się posługiwać. I dlatego nie trafiły one do kanonu ksiąg świętych.

Nikomu nie przyszło do głowy

A kanon Starego Testamentu? Napisałem, że proces ten jest prostszy, a zarazem trudniejszy do zrozumienia. Generalnie było tak, że to zbiór ksiąg, które za święte uważali żydzi (w sensie religijnym, stąd mała litera). Tyle że ich kanon ostatecznie ustalony został już po Chrystusie. Przyjmuje się, że na tzw. Synodzie w Jamni, koło 90 roku po Chrystusie. Uznano tam, że objawienie Boże zakończyło się koło 400 roku przed Chrystusem. Księgi powstałe później uznano więc za niegodne włączenia do kanonu ksiąg świętych. Chrześcijanie jednak, który już dawno serwali z synagogą i którzy w tych czasach już w większości posługiwali się nie hebrajskim, a greką, dalej korzystali z greckiego tłumaczenia pism Starego Testamentu, z tzw. Tłumaczenia Siedemdziesięciu (czyli Septuaginty). To była od dłuższego już czasu Biblia żydów diaspory, czyli żyjących poza Ziemią Świętą. A tam ksiąg było więcej. Niektóre zresztą nie były tłumaczeniami, ale w grece już powstały. I stąd różnice między kanonem Starego Testamentu u Żydów (a potem idących za ich zdaniem protestantów) i katolików czy prawosławnych (choć w Kościołach wschodnich kanon ST bywa jeszcze szerszy).

Z tej perspektywy jasnym staje się, dlaczego Testament Salomona nie jest częścią Biblii. Nawet jeśli powstał w I wieku, powstał za późno. I nikt poważny w tamtych czasach nie potraktował tego pisma jako autentycznego. Nie mówiąc już o tym, że jest pismem idącym na przekór zarówno wierze chrześcijan, jak i trzymających się tradycji żydów. Trudno, by traktowali ją jako wyraz tego, w co wierzą.

Warto pamiętać

Wspomniany na początku tego tekstu artykuł nie jest ani pierwszym, ani pewnie ostatnim, utrzymanym w tonie sensacji, jakoby chrześcijanie sfałszowali Biblię. To typowy przykład „prawdy zrodzonej w głowie”, nie mającej wiele wspólnego z rzeczywistością. Ot, po prostu komuś „się skleja”. A że z całego mnóstwa elementów układanki wziął tylko parę, tego już nie zauważa. Powtarza się np, czasem tezę, że Kościół zmienił pierwotny tekst Biblii. Ewangelii przede wszystkim znaczy się. Gdy ma się świadomość, że druk wynaleziono dopiero w połowie drugiego tysiąclecia, a do tego czasu księgi były po prostu przepisywane przez wielu, nie siedzących przecież w jednym miejscu kopistów, że Ewangelie szybko tłumaczono na kilka innych, używanych wtenczas przez przyjmujących wiarę w Chrystusa oraz że chrześcijanie szybko zaczęli się dzielić na zwolenników takich czy innych, ale wrogich sobie opcji, spisek taki nie sposób sobie nawet wyobrazić. Ale gdy się nie zna historii albo znać jej nie chce, bo przecież "w głowie się skleja"... Tak właśnie jest też w kwestii ksiąg kanonicznych i apokryfów. Ci, którym „się skleja” nie chcą widzieć kolejności. Nie było przecież tak, że najpierw była księga, a potem wiara, tylko najpierw była wiara, a potem dobrze oddające tę wiarę księgi. Gdy o tej kolejności się pamięta, słysząc teorie o „wyrzuceniu z kanonu” można tylko głęboko westchnąć.

 

 

 

 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| APOKRYFY, BIBLIA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg