Myślę dziś o człowieczeństwie Jezusa. Człowieczeństwie, które miał „dzięki” Matce.
Jakich kryteriów użyć, by dobrze rozpoznać tego, który miał przyjść?
... to słusznie pisze św. Paweł: nasza wiara nie miałaby sensu.
Kto nie kocha zawsze będzie opieszały. Zawsze będzie miał czas.
Biblijny sens tego pojęcia sięga starożytnego prawa żydowskiego, według którego najbliższy krewny (zwany w tej sytuacji „goel”) miał obowiązek wykupić majętność i osoby, jeśliby miały się stać własnością jakiegoś cudzoziemca.
Poza obozem. By idąc mieć czas na przemyślenie tego, co chcemy powiedzieć.
Złoto miało symboliczne znaczenie - trwałe i niezniszczalne. Przypominało o trwałości władzy.
Jest bezsilny. Odepchnięty. Przegrany. Tak, to prawda: mieliśmy Go za nic.
Szliśmy przodem. Reszta towarzystwa została lekko z tyłu. Po całym dniu wędrówki i zbierania jagód wszyscy mieli już chyba trochę dosyć. Ale nie ona. Właśnie miała okazję żeby zapytać...
Nie lubimy gróźb. Ani tych wszystkich: „Jeszcze zobaczymy, kto miał rację”...
To, co świat uznaje za słabość – ubóstwo, smutek, cichość, Jezus określa jako źródło prawdziwego szczęścia.
Człowiek myśli, Pan Bóg kry(e)śli. I zrobi po swojemu, czyli lepiej. Dotyczy to także spraw wiary, ewangelizacji, katechezy i innych.
Garść uwag do czytań na XI niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.