Fragment książki Benedykta XVI "Jezus z Nazaretu" publikujemy za zgodą wydawnictwa "Znak".
Musimy z całą powagą zapytać: Czy to, co na różny sposób i na podstawie różnych tradycji obydwaj ewangeliści, Mateusz i Łukasz, opowiadają nam o poczęciu Jezusa za sprawą Ducha Świętego z Dziewicy Maryi, jest historyczną rzeczywistością, wydarzeniem historycznym, czy też jest to pobożna legenda, która na swój sposób chce wyrazić i wyjaśnić tajemnicę Jezusa?
Przede wszystkim, od czasów Eduarda Nordena († 1941) i Martina Dibeliusa († 1947), źródeł relacji o dziewiczym narodzeniu Jezusa próbowano szukać w historii religii i dopatrywano się ich szczególnie w odkrytych opowiadaniach o poczęciu i narodzeniu egipskich faraonów. Drugi obszar pokrewnych idei znaleziono w starożytnym judaizmie, też w Egipcie, u Filona z Aleksandrii († po 40 roku po Chr.). Te dwie sfery idei bardzo różnią się od siebie. W opisie boskiego poczęcia faraonów, w których bóstwo zbliża się cieleśnie do matki, mamy w końcu do czynienia z teologicznym uzasadnieniem kultu władcy, z teologią polityczną, która pragnie umieścić króla w sferze boskości i tym sposobem uprawnić jego boskie roszczenia. Pochodzący od Filona opis poczęcia synów patriarchów z boskiego nasienia ma natomiast charakter alegoryczny. „Żony patriarchów … stają się alegorią cnót. Jako takie zostają zapłodnione przez Boga i rodzą swym mężom personifikowane przez siebie cnoty” (Gnilka, Matthäus I 25). Trudno powiedzieć, jak dalece wychodzi się tu poza alegorię i rozumie się to w sposób konkretny.
Jeśli się dokładniej temu przyjrzymy, oczywiste się staje, że ani w pierwszym ani w drugim przypadku nie ma rzeczywistego paralelizmu z dziewiczym narodzeniem Jezusa. To samo odnosi się do tekstów pochodzących z obszaru grecko-rzymskiego, w których chciano widzieć pogańskie wzorce historii poczęcia Jezusa za sprawą Ducha Świętego - do związku Zeusa z Alkmeną, z którego miał się narodzić Herkules; związku Zeusa z Danae, z którego miałby się wywodzić Perseusz itd.
Różnica dzieląca te obrazy jest tak głęboka, że – jak powiedziano – nie może być mowy o rzeczywistych paralelach. W opisach Ewangelii zachowana zostaje jedyność Boga i nieskończona różnica między Bogiem a stworzeniem. Nie ma ani zmieszania, ani pół-boga. Jedyną przyczyną sprawczą nowości jest stwórcze słowo Boga. Jezus, który się rodzi z Maryi, cały jest Bogiem i cały człowiekiem – bez pomieszania i oddzielenia, tak jak to dokładnie określi chalcedońskie wyznanie wiary w roku 451.
Opisy u Mateusza i Łukasza nie są szerzej rozwiniętymi mitami. W swym najgłębszym rozumieniu są one mocno osadzone w biblijnej tradycji Boga Stwórcy i Odkupiciela. W swej konkretnej treści pochodzą z tradycji rodzinnej, są przekazywaną tradycją, zachowującą w pamięci wydarzenia.
To, co Joachim Gnilka, powołujący się tu na Gerharda Dillinga, wyraża w formie pytania, chciałbym uważać za jedyne zgodne z prawdą objaśnienie tych opisów: „Czy tajemnica narodzenia Jezusa […] została dopiero później umieszczona na pierwszym miejscu, czy też widać tutaj wyraźnie, że tajemnica ta była znana? Nie chciano tylko jej rozgłaszać i czynić z tego wydarzenia znanego wszystkim” (s. 30).
Wydaje mi się rzeczą normalną, że dopiero po śmierci Maryi tajemnica ta mogła stać się powszechnie znaną tradycją rodzącego się chrześcijaństwa. Wtedy też mogła zostać włączona w rozwój doktryny chrystologicznej i dodana do wyznania wiary w Jezusa jako Chrystusa i Syna Bożego – jednak nie w tym sensie, że z jakiejś idei stworzono opis, przeobrażając ideę w fakt; było akurat odwrotnie: wydarzenie, znany już teraz fakt, stał się przedmiotem refleksji i szukano jego wyjaśnienia. Z całości postaci Jezusa Chrystusa padało światło na to wydarzenie i na odwrót: na podstawie wydarzenia lepiej też rozumiano Bożą logikę. Tajemnica początku rozjaśniała to, co nastąpiło później i na odwrót: rozwinięta już wiara w Chrystusa ułatwiała zrozumienie początku i jego głębokiego sensu. W ten sposób rozwijała się chrystologia.
Będzie może stosowną rzeczą przypomnieć w tym miejscu pewien tekst, w którym tradycja zachodnia od najdawniejszych czasów widziała niejasną zapowiedź tajemnicy dziewiczego narodzenia. Mam tu na myśli czwartą eklogę Wergiliusza z jego cyklu poematów zatytułowanego Bucolica (poematy pasterskie), która została napisana około 40 lat przed narodzeniem Jezusa. W zabawnych wersetach o życiu na wsi, pobrzmiewa niespodziewanie zupełnie inny ton: zapowiedź nowego wielkiego ładu świata, powstającego z „czegoś nienaruszonego” (ab integro). „Iam redit et virgo – wraca już dziewica.” Nowy ród przychodzi z wysokiego nieba. Rodzi się chłopiec, który położy kres rodowi „żelaznemu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |