Markowe opisy o Jezusie sprawiają niekiedy pewien kłopot.
A oprócz tego nie wolno zapominać, że Ewangelie stały się oficjalnymi księgami Kościoła i były czytane w czasie zgromadzeń liturgicznych. Czy można sobie wyobrazić, że czytano wtedy teksty deprecjonujące ich ukochanego Mistrza? Przecież w ten sposób nie można było wyrobić szacunku w stosunku do tego, którego uroczyście czczono.
Chcąc rozwiązać tę trudność, przypomnieć należy okoliczności, w jakich padło stwierdzenie: „Odszedł od zmysłów”. Jezus rozwijał niezwykle intensywną działalność na terenie Galilei. Nie tylko nauczał, ale także uzdrowił bardzo wielu. Szymon i jego towarzysze stwierdzają: „Wszyscy Cię szukają” (Mk 1,37). A Ewangelista dodaje: „I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy” (Mk 1,39). I wciąż powtarza: „A ludzie zewsząd schodzili się do Niego” (Mk 1,45). Nie można się było nawet do Niego docisnąć (por. Mk 2,2). Kiedy zaś znalazł się nad Jeziorem Galilejskim: „Przyszło za Nim wielkie mnóstwo ludzi z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o tym, jak wiele zdziałał” (Mk 3,7-8).
Z tego wynika, że Jezus całkowicie i bez oszczędzania siebie oddał się pracy. Trzeba także pamiętać, że głosił bardzo niepopularne prawdy, a przede wszystkim od samego początku wszedł w konflikt w przywódcami religijnymi narodu izraelskiego. Czy więc dziwne, że najbliżsi członkowie rodziny uważali, że zachowuje się zaskakująco i „odszedł od zmysłów”, skoro walczy o takie sprawy. Jego zachowanie oraz nauczanie mogło wydawać się dziwne i niezrozumiałe, zwłaszcza praktycznym mieszkańcom Galilei.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |