Czyli rzecz o Szawle, synu marnotrawnym i Samarytance.
Podczas lekcji religii nauczycielka zapytała uczniów: „Czym według Was jest szczęście?” Odpowiedzi jakie usłyszała były naprawdę różne: „Szczęście to pieniądze”; „rodzina”; „piątka z geografii”; „placki ziemniaczane”. Jednak żadne z dzieci nie utożsamiło szczęścia z Bogiem. I pisząc ten tekst zastanawiam się: jaka byłaby Twoja odpowiedź na to pytanie? To, że człowiek pragnie i szuka szczęścia jest czymś naturalnym; jednak czymś nienaturalnym jest, że wielokrotnie jego osiągnięcie wiąże się z krzywdą wyrządzoną drugiemu człowiekowi. Czymś naturalnym jest, że człowiek pragnie i szuka Boga o czym pisała św. Faustyna Kowalska: „O Jezu, Boże utajony, serce moje Cię czuje, choć kryją Cię zasłony, Ty wiesz, że Cię miłuję” (Dzienniczek, nr 524); jednak zaspokojenie tego pragnienia bożkami współczesnego świata, jest czymś nienaturalnym.
Zapytasz: „czy rzeczywiście KAŻDY człowiek szuka i pragnie Boga?”. „A co z tymi, którzy obrzucają Boga i Jego Kościół tysiącem obelg?”. „Co z tymi, którzy deklarują nienawiść wobec Pana i współczesnych Apostołów, czyli kapłanów?”. Zapewniam Cię, że oni nie nienawidzą Kościoła i na sobie właściwy sposób szukają Boga mimo, iż robią to niejako po omacku (por. Dz17, 27). Jednak w swoich poszukiwaniach spotykają osoby, które zamiast być Jego świadkami, skutecznie zasłaniają Boga swoimi słowami czy zachowaniem. I dlatego właśnie przeciwnicy Kościoła nienawidzą jedynie tego, co mylnie biorą za Kościół; nienawidzą obrazu Boga stworzonego przez ludzi na ich własne podobieństwo. Nie dziw się im i nie postrzegaj siebie jako kogoś lepszego, bo może okazać się, że to właśnie oni z pomocą Bożej łaski zamiast do nienawiści, dojdą do prawdziwej miłości (por. 2 Kor 12,9).
Osoby, o których piszę swoją postawą podobni są do Szawła, który występował przeciwko Kościołowi i uczestniczył w kamienowaniu św. Szczepana, najwybitniejszego diakona w pierwszej gminie chrześcijańskiej (por. Dz 7,54-60). Wtedy właśnie wielu wierzących prosiło Boga, by posłał kogoś, kto pokona - występującego z taką determinacją - przeciwnika Chrystusowego Kościoła. I Bóg wysłuchał ich próśb. Największy antyklerykał, który „dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9,1) stał się najgorliwszym Apostołem. Dlaczego Bóg zareagował właśnie w ten sposób? Dlaczego ilekroć słyszmy osoby, które krytykują Kościół i wznosimy wzrok ku niebu pytając „Boże słyszysz to i nie grzmisz?”, Pan nie zsyła na nich śmierci? Bo Bogu zależy na każdy pojedynczym człowieku, również na takim, który z różnych przyczyn utracił wiarę. Sytuacja tych ludzi jest szczególna, bowiem walcząc z Kościołem stają się świadkami Jego boskości! „Nienawiść jest daremną próbą okazania, że Kościół jest im zbędny. Nie zostawią go w spokoju, bo im samym nie daje spokoju sumienie przeniknięte kiedyś w Kościele przez Ducha”, mówił abp Fulton J. Sheen.
Jednak mimo iż tego nie rozumiesz, lub jest to dla Ciebie dziwne, ci ludzie również poszukują Boga, bo gdyby było inaczej nie myśleliby i nie mówili o Nim tak często. Swoje odejście z Kościoła mogą na przykład argumentować w ten sposób: „odszedłem ponieważ spowiedź jest bezsensowna! Jak można spowiadać się komuś, kto sam również jest grzesznikiem?”. Jednak prawda jest taka, że w tym konkretnym przypadku pycha wzięła w nich górę i odeszli ponieważ nie godzili na wyznawanie grzechów. Teraz jedyne co im pozostało to wysuwanie szeregu oskarżeń pod adresem tego czy innego kapłana po to, by uspokoić swoje sumienie, które wyrzuca im odejście, zapominając, że tylko spowiedź i rozgrzeszenie może je prawdziwie uzdrowić. W podobnej sytuacji była Samarytanka, którą Jezus spotkał przy studni (por. J 4,5-42), a która wiarę wolała ograniczyć do sfery myślowych rozważań pozbawionych praktycznych działań. Jednak Syn Boży w rozmowie z kobietą sięga do sfery moralnej. I podobnie Ci, którzy żyją z dala od Kościoła nie mają problemów z poprawnym odmawianiem tej czy innej modlitwy, oni mają problem z jej praktyczną realizacją.
Co w takim razie możemy zrobić dla tych osób? Wyjść im na spotkanie tak, jak miłosierny Ojciec wybiega na spotkanie syna marnotrawnego (por. Łk 15,20) i ułatwić im powrót do domu Ojca, czyli Kościoła. Bo możesz mi wierzyć, albo nie, ale każdy marnotrawny syn chce z powrotem znaleźć się w domu. Również grzesznicy pragną Boga. Ci, którzy są świadomi tego jak głęboko tkwią w złu. „Sumienie oskarża ich we śnie; strach nie pozwala im zapomnieć o własnych grzechach; niepokój, lęki, przygnębienie są dla nich jaskrawym światłem wewnętrznej śmierci. (…) Świadomość grzechu tworzy pustkę, którą wypełni tylko łaska”, komentuje ich sytuację abp Sheen.
Ktoś jednak może powiedzieć: „Jestem grzesznikiem, Bóg mnie nie wysłucha. A tym bardziej nie przyjmie mnie z powrotem!”. Jeżeli Bóg nie wysłuchuje tych, którzy grzeszą to dlaczego Jezus pochwalił zachowanie celnika, który na tyłach świątyni uderzał się w pierś ze słowami: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika” (Łk 18,13)? Czyż Chrystus nie powiedział: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście” (Mt 11,28)?. A kto jest bardziej obciążony ciężarem swojej winy niż grzesznik? To do niego właśnie kieruje swoje św. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej: „Bóg bardzo cię miłuje i pragnie mieć dla siebie, niezależnie od rodzaju drogi którą będziesz musiał iść na ziemi”.