Lectio divina nie jest kolejną metodą modlitwy, ale to pewna duchowość życia. Jest to droga, która - jeżeli na nią wejdziemy - doprowadzi nas do życia, ponieważ „Słowo jest żywe”, dosłownie „żyjące”.
Bóg mówi do konkretnych ludzi w konkretnej sytuacji, a to pozwala zawsze odnaleźć siebie w tym słowie. Tekst jest też w stanie osądzić plany i zamiary człowieka, potrafi przenikać wszystkie zakamarki jego duszy, ale trzeba Bogu pozwolić się poprowadzić. Bóg wyprowadza na pustynię, by mówić do serca. On nie chce mówić do tłumu, ale chce przemawiać do każdego indywidualnie.
Jeżeli dany tekst zaczyna niepokoić, należy sobie postawić pytanie: dlaczego? Co jest we mnie takiego, że boli, gdy ktoś tego dotyka. To nie Bóg zadaje ból, ale nasze grzechy i rany. Zamknięcie w sobie nie pozwala Bogu na oczyszczenie ran. Dopiero gdy ktoś sam w tekście odnajdzie te rany i pozwoli je Bogu opatrywać, On zacznie to robić. Słowo Boże jest jak zwierciadło. Patrzymy w nie, a ono odbija naszą twarz. Ważny jest ten moment, w którym zobaczymy, że Słowo dotarło do nas poprzez te poruszenia, bo od tego momentu rozpoczyna się proces trawienia. Polega ono na tym, że niszczone jest to, co nie daje życia. Etap ten kończy się nowym życiem:
Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: „Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim”.
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego”.
Nikodem powiedział do Niego: „Jakżeż może się człowiek narodzić, będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?”.
Jezus odpowiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (J 3,1–8).
Ostatnia faza etapu meditatio jest tym momentem przełomowym, w którym dokonuje się wyboru. Albo pozostanę przy swoich myślach i planach, i wtedy czytanie Słowa pozostanie bezowocne, albo opowiem się za Słowem, i wtedy Bóg rozpocznie proces uzdrawiania. Oratio przestaje być modlitwą, a zaczyna być postawą serca, czyli stałą dyspozycją do czynienia pewnych określonych zadań. Bóg daje człowiekowi czas, by móc być nieustannie obecnym w sumieniu i sercu.
Czasem ten etap jest walką z Bogiem, zmaganiem, które jednak przynosi błogosławieństwo, tak jak w biblijnej historii Jakuba. Ta walka oznacza jednak, że już słyszymy Boga i podejmujemy z Nim rozmowę. Słowo już nie może być obojętne. Zresztą Bóg akceptuje dwie nasze postawy: gorącą i zimną, ale nie cierpi, kiedy jesteśmy letni:
Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak , skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3,15–16).
Boga nie przeraża ani nasza ciemność, ani popełnione przez nas błędy, ani lęki, które są wpisane w codzienność, ani chwile niewiary i zwątpienia. Jego przeraża nasza obojętność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |