Bóg Starego Testamentu jest zły? Skądże. Po prostu gdy zło się panoszy nie udaje, że jest inaczej.
Izajasz 1
Tekst z cyklu „Dobry Bóg Starego Testamentu"
„Radź sobie sam”. Czasem już inaczej nie można. Czasem to jedyne, co pozostaje powiedzieć kochanemu synowi. Tak bywa, gdy już dorosły chętnie korzysta z dobrodziejstw, jakim jest mieszkanie i stołowanie się u mamy tudzież zasobny portfel taty, ale robi jedno głupstwo za drugim. Na tłumaczenia, prośby i groźby wzrusza tylko ramionami pewny, że naiwni staruszkowie swoje powiedzą, a potem znów będzie jak wcześniej. Nauka? A po co? Wykształcenie dziś nic nie daje. Praca? Przecież tyle razy wyjaśniał, że dobrej nie może znaleźć, a byle czego brał nie będzie, bo to poniżej jego godności. Dlaczego czepiają się, że za dużo wydaje na ciuchy? Przecież nie będzie chodził jak łachmaniarz! Dlaczego mają pretensje, że wieczorami wypija z kumplami tych kilka piw i podpity wraca nad ranem? To nie można mieć przyjaciół?
Boży kłopot
Podobny kłopot jak owi rodzice z synem miał w czasach Izajasza ze swoim ludem Bóg. Jego naród, Juda, chętnie korzystał z wszelkich dobrodziejstwa Bożej opieki. Podobało mu się, że nawet dość silni sąsiedzi nie potrafili mu zagrozić. Przekonany był zresztą pewnie, że Boga w to mieszać nie trzeba. Że sama ich zmyślność wystarczy. Bo przecież sroce spod ogona nie wypadli. Są narodem mądrym, który zawsze dobrze sobie radzi. A Bóg? No co: przecież oddają Mu w świątyni cześć. O co chodzi? Powinien się tym zadowolić. Powinien być zadowolony, że jednak jeszcze składają Mu ofiary, choć przecież wcale by nie musieli. Czego Mu jeszcze od nich trzeba? Wyłączności? Przesada. Przestrzegania jakiegoś prawa? Nieżyciowe jest! Takie nie pasujące do współczesnych realiów! Niech popatrzy, jak to robią inne narody i niech się z tym swoim prawem schowa.
A Bóg , przez Izajasza, odpowiada.
Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu,
bo Pan przemawia:
«Wykarmiłem i wychowałem synów,
lecz oni wystąpili przeciw Mnie.
Wół rozpoznaje swego pana
i osioł żłób swego właściciela,
Izrael na niczym się nie zna,
lud mój niczego nie rozumie».
Na opamiętanie
No właśnie. Głupiutkie bydlęta wiedzą, kto daje im jeść i zapewnia im dach nad głową. Wiedzą, że muszą się za to odwdzięczyć swoją pracą, ale że per saldo to się i tak opłaca. Tymczasem lud Boży zachowuje się, jakby się z choinki urwał. Jakby nie wiedział, kto jest jego dobrodziejem. „Jesteście głupsi od wołu i osła” – mówi do nich Bóg! Ach, jak śmie! Jaka obraza! Niestety, to szczera prawda. Skoro lud Boży zapomniał komu zawdzięcza swoją pomyślność, to nie jest mądrzejszy od bydląt, które mają w tej kwestii więcej oleju w głowie. I jeśli łagodne przypominanie prawdy nic nie daje, trzeba powiedzieć ostro. Obrażą się? A niech się obrażają. Ale niech ich coś ruszy. Niech przynajmniej przez chwilę pomyślą.
Dzisiaj? No cóż... Na takie porównanie do wołu i osła pewnie wielu uniosłoby się pychą i stwierdziło, że jak tak można; że nikt, nawet sam Bóg, nie może ich obrażać. I pewnie nie zauważyliby, że problem ma swój początek nie w ostrych słowach Boga, ale w ciągłym lekceważeniu Go przez ludzi. O tak, przypominają sobie o Nim, a jakże, kiedy na chwilę przestaje ich bronić przez skutkami ich własnej głupoty. Kiedy przychodzi nieszczęście, katastrofa, wojna. Wtedy krzyczą: Bóg zapomniał! Jak mógł do tego dopuścić! Na pewno wcale Go nie ma!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |