Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Joseph Ratzinger patrzy na Kościół z uwagą, miłością, ale i krytycznie.
Josepha Ratzingera spojrzenie na Kościół
Joseph Ratzinger patrzy na Kościół z uwagą, miłością, ale i krytycznie. W jednym ze swoich tekstów o Kościele, publikowanym po raz pierwszy w 1970 roku, pisze: „Słowo «Kościół» nie cieszy się dzisiaj dobrą opinią. Kojarzy się nam prawie tak jak ludziom w ostatnim stuleciu średniowiecza, dla których wołanie o reformę Kościoła w Głowie i członkach streszczało ich myślenie o Kościele. Codziennie słyszymy o nowych niedociągnięciach osób piastujących urząd w Kościele. Raz razi nas upór obrońców tradycji, kiedy indziej znowu kręcimy głową na samowolę tych, którzy uważają, że z powodu osobistych problemów muszą alarmować całą opinię publiczną. Instytucje Kościoła wydają się nam przestarzałe i często obciążone zbyt drobiazgowymi przepisami; w społeczne konsekwencje chrześcijańskiego orędzia zbyt opornie wchodzi nowożytne myślenie i świadomość prawnicza. Nierzadko mamy wrażenie, że nieaktualnych już albo domagających się natychmiastowej rewizji rozporządzeń Kościoła broni się z niezrozumiałym uporem, przez co zamiast wychowywać do życia w wolności, nakłada się na ludzi nowe ciężary. Przychodzą nam na myśl słowa Jezusa surowo karcące faryzeuszów i uczonych w Piśmie w Jego czasach i mamy wrażenie, że do sług Kościoła odnoszą się one nie mniej niż do sług synagogi. Z drugiej strony obserwujemy także dziwny oportunizm Kościoła w ocenianiu ducha czasu, który skłania go nagle do dostosowywania się tam, gdzie powinien stawiać opór, i co chwila odnosimy wrażenie, ze zbytnio idzie za mentalnością pewnych ugrupowań, które nie pozwalają mu być, zgodnie z jego misją, czynnikiem zjednoczenia i pojednania”[3].
Joseph Ratzinger nie boi się konfrontacji z trudnymi sprawami w Kościele, ale też potrafi spojrzeć na jego rzeczywistość szerzej i przypomina piękne karty jego historii. Patrzy więc na Kościół odważnie, ale i z wiarą. W przytoczonym opracowaniu pisze także: „Narzuca się tu pytanie: Czy rzeczywiście tak jest? Myślę, że prawdziwość tych wypowiedzi można rozpoznać, jeśli przyjrzymy się im cierpliwie i bez uprzedzeń. Obok historii Kościoła skandali, którą nam dzisiaj z uporem maniaka wciskają do głowy, istnieje bowiem jeszcze inna historia Kościoła, będąca historią nadziei, smugą światła, która idzie od Jezusa przez wszystkie wieki – raz szersza, raz węższa – nigdy jednak całkowicie nie znika. Przypomnijmy sobie tylko kilka szczegółów tej innej historii Kościoła, żeby ją ponownie ocalić przed zapomnieniem. Z trudem tylko możemy sobie uzmysłowić, jakie to miało znaczenie, kiedy w Rzymie w roku 217 papieżem został niewolnik. Zgodnie ze starożytnym prawem niewolnik był uważany nie za osobę, lecz za rzecz. W Kościele był on jednak bratem i jako taki był równy wszystkim. Ta charakterystyczna cecha Kościoła była tak silna w kontekście dawnego społeczeństwa pogańskiego, że mogła oddziaływać w takich procesach, które są symptomem siły chrześcijańskiej rewolucji, przejawiającej się nie w terrorze, lecz w przeobrażaniu idącym od wnętrza”[4].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |