Ludzie, którym pomogłem, kiedyś powiedzą Bogu: „Ten człowiek mi pomógł, tak, to mój przyjaciel”. Powie ktoś, że to wszystko pachnie jakąś interesownością. Hm… być może.
1. Niełatwo wytłumaczyć sens tej Jezusowej przypowieści. Z całą pewnością Jezus nie chce pochwalić nieuczciwości. Chodzi raczej o docenienie roztropności, która budzi się u nieuczciwego zarządcy w chwili zagrożenia. „Zdaj sprawę z twego zarządzania”. Bliska perspektywa utraty pracy zmusza bohatera przypowieści do szukania jakiegoś zabezpieczenia na przyszłość. Co chce nam przekazać Jezus? Nikt z nas nie jest właścicielem swojego życia. Dostaliśmy je jako dar. Otrzymaliśmy także jakiś majątek, za który odpowiadamy. Czyli mamy jakieś zadanie do wykonania. Odpowiadamy za kogoś i za coś. Kiedyś będziemy musieli zdać sprawę z tego wszystkiego. Obawa przed rozliczeniem mobilizuje człowieka do działania, do konkretnego myślenia o przyszłości. Faktem jest, że rządca zabezpiecza swoją przyszłość nieuczciwymi metodami. Tak się przynajmniej wydaje. Chyba że, jak tłumaczą niektórzy bibliści, owo zmniejszenie obciążeń dłużników pana było w istocie rezygnacją ze swojej prowizji. Być może. Sedno tkwi w zapobiegliwym myśleniu o przyszłości. I to, jak sądzę, Jezus chce nam powiedzieć: jeśli dbamy o doczesne urządzenie się, zwłaszcza w chwili zagrożenia, to tym bardziej powinniśmy zadbać o swoją wieczność. Jeśli kontrola szefa firmy mobilizuje ludzi do biznesowej aktywności, to tym bardziej sąd Boży powinien mobilizować do nawrócenia, do troski o wieczny los. Czy jednak ktoś dziś przejmuje się jeszcze wiecznością?
2. „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków”. To zdanie jest wnioskiem wyprowadzonym z przypowieści. I z całą pewnością nie chodzi Jezusowi o kupowanie przyjaciół za pieniądze. Nie da się kupić przyjaźni. Nie ma sklepów z przyjaciółmi, jak mówił Mały Książę. Chodzi raczej o to, żeby mamona, czyli dobra materialne, była podporządkowana dobrom duchowym. Jeśli mądrze gospodaruję pieniędzmi, jeśli potrafię się dzielić z potrzebującymi, zyskuję ich wdzięczność. To, co dałem innym, staje się moim kapitałem na wieczność. Ludzie, którym pomogłem, kiedyś powiedzą Bogu: „Ten człowiek mi pomógł, tak, to mój przyjaciel”. Powie ktoś, że to wszystko pachnie jakąś interesownością. Hm… być może. Ale w ludzką naturę jest wpisany cel, którego każdy z nas pragnie: człowiek chce być szczęśliwy, i to nie tylko przez chwilę, ale na zawsze. Kto wierzy w niebo, ten rozumie, że osiąga się szczęście wieczne wtedy, gdy się kocha, czyli gdy dzieli się z innymi tym, co się posiada. Czy to jest bardziej interesowne od gromadzenia dóbr dla siebie? Nie sądzę. Najlepszą inwestycją w przyszłość jest dzielenie się, jest miłość.
3. Końcówka dzisiejszej Ewangelii to naglące wezwanie do wierności Bogu, która wyraża się nie tylko w wielkich bohaterskich czynach. Chodzi o elementarną solidność w zwykłych, szarych, nudnych obowiązkach. Chodzi o uczciwość, jednoznaczność postawy, gorliwość. Na co dzień, nie od święta. I nie tylko wtedy, gdy wisi nad nami wizja kontroli. Także tej Najwyższej Instancji. Choć prawdą jest, że kiedyś usłyszmy: „Zdaj sprawę ze swego zarządu”.