Fragment książki "Kiedy Bóg łamie ci serce. Uwierzyć wbrew nadziei", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa Edycja Świętego Pawła
Proszę, przywróć go nami
- Nie zamierzam z tobą się kłócić - odparła Judy. - Ja postanowiłam ufać Bogu i prosić Go, żeby cię nam przywrócił - Jemu i mnie.
Odpowiedź na jej modlitwę przyszła wraz z jedną z najbardziej znanych historii wskrzeszenia w Biblii. Zawsze uważałem, że jest to historia o człowieku zwanym Łazarzem, o mężczyźnie, którego Chrystus Pan wskrzesił z martwych. A teraz widzę, że jest to świadectwo wiary jego siostry.
Gdy wieczorna dawka leków uwolniła mnie od bólu i przytłumiła nieznośne swędzenie, uspokoiłem się nieco. I chociaż usilnie starałem się nie myśleć o Jezusie, tak jak sobie wcześniej postanowiłem, w myślach wciąż na nowo wracały obrazy z 11 rozdziału Ewangelii św. Jana. Nie mogłem zignorować wyrzutów Marty i Marii. Każda z nich spontanicznie podbiegła do Jezusa z taką samą pełną bólu skargą: „Panie, gdybyś był tutaj, mój brat by nie umarł" (J 11, 21.32).
To były moje słowa, moja skarga: Panie, mogłeś temu zapobiec! Nigdy nie pozwoliłbym, żeby coś takiego spotkało kogoś, kogo kocham, a szczególnie nie moje dzieci. Jak możesz mówić, że mój Ojciec w niebie kocha mnie jak własne dziecko? Nie jestem Jego dzieckiem; gdybym był, zjawiłbyś się o wiele wcześniej. Nie złamałbyś mi serca! Zasnąłem, nie potrafiąc zapomnieć o doświadczeniu tych dwóch zrozpaczonych kobiet, które trwały przy Zbawicielu.
Następnego dnia, kiedy byłem sam, podniosłem Biblię z kąta, w który cisnąłem ją ze złością. Wróciłem do historii o Łazarzu. Może znajdę tam coś dla siebie. Owinięty w poplamioną krwią kołdrę, regulującą temperaturę mojego ciała pozbawionego skóry, przeczytałem uważnie wersety od 1 do 44, tak jakbym czytał je po raz pierwszy w życiu. Rozważając słowa Pana skierowane do Jego uczniów, błagałem Go o nadzieję, której potrzebowało moje serce, aby dalej bić.
Odnalazłem ją tego dnia w relacji naocznego świadka apostoła Jana, świadectwie o słowach i łzach Jezusa. Dopiero wtedy dostrzegłem pewne szczegóły, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi -a to dlatego, że nigdy aż tak nie cierpiałem - i nagle przejrzałem, a moje serce otworzyło się na miłość Chrystusa.
Gdy tylko Judy wróciła z pracy, podzieliłem się z nią moimi spostrzeżeniami. Wiedzieliśmy, że Bóg użył tych słów w odpowiedzi na jej modlitwę - przywrócił mnie jej... i sobie.
Znowu czułem się Jego dzieckiem.
Zanim odrzucisz Boga
Jeśli znaleźliście się w samym środku fizycznej czy emocjonalnej zawieruchy, która okrada was z ufności pokładanej w Bogu, pragnę podzielić się z wami pokrzepiającymi słowami o miłości i zatroskaniu Jezusa o wasze życie, a także zapewnić gorąco, że jesteście dziećmi Boga. Kiedy słowa Chrystusa będą przenikać wasze serca, zaczniecie inaczej myśleć o waszym cierpieniu i odnajdziecie siłę, by iść dalej. A nawet więcej, znowu zaczniecie żyć odważnie, przekonani, że to Bóg nadaje kierunek i cel waszemu życiu.
Nie mam co do tego wątpliwości, chociaż od tamtej nocy minęło już tyle lat, a ja wciąż zmagam się z przewlekłą i śmiertelną chorobą. Podobnie jest z wieloma innymi ludźmi z różnych zakątków świata, których poznałem. Zrozpaczeni i zawiedzeni zawsze mnie znajdą, bez względu na temat kazania czy seminarium. Niektórzy wstydzą się wątpliwości i pytań identycznych jak te, które wypowiedziałem tamtej nocy, kiedy tak jak oni czułem, że tracę wiarę.
- Ed, muszę ci powiedzieć, że jeśli nie dasz mi jakiegoś sensownego powodu, który odmieniłby moje zdanie, dam sobie spokój z wiarą w Boga - wyznał kiedyś pewien pastor. - Mówiłeś, że chciałeś już zaniechać modlitwy. Właśnie dotarłem do takiego miejsca. Po co mam wołać do Jezusa? On nigdy się nie pojawia!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |