Panie, gdybyś tu był

Fragment książki "Kiedy Bóg łamie ci serce. Uwierzyć wbrew nadziei", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa Edycja Świętego Pawła

Mój kryzys spowodowany cierpieniem zaczął się pewnej nocy w łóżku mokrym od potu i krwi, gdy omal nie po­rzuciłem wiary w Boga. Rodzina mojej córki właśnie wró­ciła z wycieczki do Disneylandu i chciała trochę odpocząć w domu dziadziusia i Boopie na wzgórzach na północy Los Angeles. Jednakże moja żona, Judy (Boopie dla wnuków), i ja coraz częściej czuliśmy, że nie jesteśmy takimi dziadkami jak kiedyś. Życie, jakie dotąd wiedli­śmy, umykało nam coraz bardziej. Byłem bardzo, bardzo chory.
Kiedy troje moich wnucząt z ożywieniem dzieliło się historiami o piratach i księżniczkach, ja wróciłem na górę. Judy przyszła za mną do sypialni, do naszego azylu, w którym płakaliśmy i błagaliśmy Boga o litość. Jak długo będziesz ignorował nasz ból? Czego od nas oczekujesz? Czy kiedykolwiek Cię zawiedliśmy? Dlaczego nie zwrócisz nam dawnego życia?
Leżałem w łóżku, usiłując nie myśleć o katuszach kolejnej nocy w tym stanie.
- Kochanie, chodź, pomodlimy się - szepnęła Judy przez łzy. -Potrzebujesz modlitwy, żeby się uspokoić. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie twojego bólu, ale widzę., jak cierpisz. Twój jęk prze­straszy dzieci.
- Nie martw się, skarbie - odparłem chłodno. - Skończyłem już z modlitwą, czy to dzisiaj, czy kiedykolwiek. Jeśli chcesz, to się módl, bo ja nie zamierzam już rozmawiać z Bogiem.
Jako pastor z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, wiele razy słyszałem od chrześcijan, że nie zamierzają już więcej się modlić. Nie potrafiłem w to uwierzyć, a teraz sam tego doświadczyłem. To znaczy tamtej nocy. Całym moim sercem.
Często stykałem się z cierpieniem, zarówno fizycznym, jak i du­chowym. Na ciele noszę blizny po wypadkach i operacjach z cza­sów, kiedy byłem strażakiem, a później służyłem w armii. Płakałem i modliłem się z przyjaciółmi przeżywającymi najtrudniejsze chwile w życiu. Spędziłem wiele bezsennych nocy na kolanach, przeprasza­jąc za swoje niewierności.
Przez cały ten czas zupełnie nie potrafiłem zrozumieć tych, którzy przestali liczyć na Boga... aż do owej nocy, gdy pokonała mnie choroba - zespół Sezary'ego - jasno dając mi do zrozumienia, że nawet ci z nas, którzy zaangażowani są w służbę Bogu, dają sobie z Nim spokój, gdy czują, że On nas przekreślił. O mojej chorobie mo­żecie przeczytać, że to „chłoniak T-ko-mórkowy", czyli przewlekła białaczka limfatyczna. Choroba prowadzi do erytrodermii, połączonej z silnym świądem, w późniejszych stadiach może dojść do zajęcia węzłów chłonnych i narządów wewnętrznych.
Nie przeczytacie tam o wszelkich drastycznych szczegółach, któ­rymi chorzy dzielą się na blogach czy też w poczekalniach szpitali onkologicznych. O tym, jak nasza skóra się. złuszcza, a przez ubrania sączy się krew i inne płyny organiczne, podczas gdy bolesne swędzenie sprawia, że rozrywamy wręcz nasze tkanki, próbując załagodzić ból - dopóki wielu się nie podda i w końcu umrze lub, co gorsza, połknie całą garść tabletek przeciwbólowych, które przepisują nam onkolodzy.
Zamiast się poddać i wybrać samobójstwo, porzuciłem nadzieję i przestałem liczyć na Boga. Kiedy opowiedziałem Judy o moim kry­zysie wiary, wiedziała, że przekroczyłem niebezpieczną granicę zwąt­pienia, za którą rozciągał się świat cynizmu i zwodniczych prawd. Po wielu latach doświadczenia w służbie Panu obydwoje wiedzieliśmy, że mogę już nigdy nie stanąć przy jej boku jako uczeń Zbawiciela.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama