O Ewangeliach – czym są, jak powstały, jak je czytać – z ks. Arturem Maliną rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz. Ks. dr hab. Artur Malina (ur. 1965) – biblista, pracuje na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego. Ostatnio opublikował „Chrzest Jezusa w czterech Ewangeliach. Studium narracji i teologii”.
Skąd pewność, że pamięć Kościoła przechowała to, co powinna? Dlaczego Ewangelie się różnią między sobą?
– Może się nam wydawać, że to nowy problem. Ale pytano o to już w II wieku, czyli po odejściu trzeciego pokolenia po apostołach. Około roku 140 powstają pytania, która Ewangelia ma rację w przypadku rozbieżności. Przykładowo wyrzucenie kupców ze świątyni przedstawione jest u Jana na początku działalności publicznej Jezusa, a u pozostałych ewangelistów na końcu. Czy Ostatnia Wieczerza była ucztą paschalną (Mateusz, Łukasz i Marek), czy miała miejsce dzień wcześniej (Jan)?
Już wtedy chrześcijanie o to pytali?
– Tak, trudności dotyczyły nie tylko wydarzeń, ale i ich interpretacji. Pojawiły się trzy rozwiązania. Pierwsze: redukowano Ewangelie do jednej (Łukasza), inne odrzucano. Drugie: dodawano kolejne „własne” ewangelie, poszczególne wspólnoty uważały, że mają jakieś szczególne objawienie. Nie przekreślano czterech Ewangelii, ale je relatywizowano na rzecz tej „swojej”. Te nowe ewangelie były świadectwem raczej lokalnych wierzeń. Tak jest w przypadku np. Ewangelii Judasza. Ten tekst mówi dużo o środowisku, w którym powstał, i w tym sensie jest ciekawym przedmiotem badań. Trzecie rozwiązanie: nie odrzucano żadnej Ewangelii, ale próbowano je połączyć w jedną narrację. Powstały tzw. harmonie czterech Ewangelii. Najstarszą z roku 160, nazwano Diatessaron („przez cztery”).
Nie jest to więc problem nowy, ale pytanie pozostaje: dlaczego Ewangelie się różnią?
– Te teksty są wyznaniem miłości. O tym musimy pamiętać. Same zasady logiki to za mało. Nie czyta się w ten sposób listów miłosnych. Tak nie czyta się poezji. Biblia jest świadectwem historii, ale jest też literaturą. Problem wiarygodności historycznej dotyczy nie tylko Ewangelii, ale wszystkich ksiąg biblijnych. Celem Biblii nie jest opisanie całej historii, podanie wszystkich detali. Chodzi o prawdę do wierzenia. Wracamy więc do hasła: „Mów Panie, Twój Kościół Cię słucha”. Ci, którzy przekazali nam pamięć o Jezusie, starali się przekazać informacje o wydarzeniach mających miejsce. Zadaniem biblistów jest dziś dociekanie związku z historią, np. kiedy miało miejsce wyrzucenie kupców ze świątyni. Ale takie roztrząsanie nie jest potrzebne słuchaczom Bożego słowa. Oni potrzebują raczej zaufania do świadków, życzliwości, sympatii do tych, którzy przeżyli te wydarzania tak mocno, że byli gotowi oddać za to swoje życie. Ewangelie nie są fotografiami, przypominają raczej malarstwo, które jest realistyczne, ale ma także pewne założenia ideowe i zachowuje charakter poszczególnych malarzy.
No tak, ileż mamy problemów z ustaleniem życiorysu ludzi współczesnych. Ile kontrowersji wywołują biografie np. Kapuścińskiego czy Wałęsy?
– Ktoś by mógł powiedzieć, że potrzeba dystansu. Ale w przypadku ewangelistów nie ma dystansu, bo to nie są neutralni świadkowie wydarzeń, ale ludzie zaangażowani i jako tacy się nam przedstawiają. Zresztą w ówczesnych czasach w ogóle nie było neutralnych historyków. Na przykład historyk Józef Flawiusz, który opisuje dzieje Izraela, mówi wyraźnie, że jego celem jest apologia narodu żydowskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |