O nawracaniu się na radość

Bóg przedstawiony jest na przykład jako ktoś, kto cieszy się ze swoich dzieł. Jest to mocno widoczne w Psalmach, może nie w co drugim wersecie, ale często. To oznacza też w konsekwencji, że najwyraźniej cieszy się też z nas. I to jest chyba pocieszające, przynajmniej dla mnie.

Przygotowując się do pracy nad tym tekstem, przejrzałem chyba wszystkie fragmenty z Pisma Świętego, które mówią o radości, a jest ich sporo. Miałem cichą nadzieję, że znajdę coś w rodzaju definicji, punktu wyjścia, jasnego stwierdzenia: radość to jest to i to, i spokój. Obawiam się jednak, że Pismo Święte nie daje nam jednoznacznego obrazu radości; raczej pokazuje nam jej różne możliwe motywy.

Gdyby zsyntetyzować wszystko to, co jest w Piśmie Świętym na temat radości, tak byśmy to chyba mogli określić: wskazuje ono okoliczności, w których można się cieszyć, w których warto się cieszyć albo wręcz należy się cieszyć. I o tym powiemy prawdopodobnie najwięcej. Ale jest też wątek ściśle teologiczny: radość jest przypisywana Bogu.

Bóg się czasem cieszy i w Biblii zostaje to powiedziane wprost. To jest oczywiście antropomorfizm. Niemniej warto pewnie się przyjrzeć szczególnie tym momentom, w których widać Jego radość.

Można zauważyć, że Bóg przedstawiony jest na przykład jako ktoś, kto cieszy się ze swoich dzieł. Jest to mocno widoczne w Psalmach, może nie w co drugim wersecie, ale często. To oznacza też w konsekwencji, że najwyraźniej cieszy się też z nas. I to jest chyba pocieszające, przynajmniej dla mnie. Jeżeli bowiem jesteśmy Bożym stworzeniem, to najpierw na tym podstawowym poziomie jesteśmy motywem Bożej radości. Biblijny obraz Boga zakłada, że stworzenie Mu wyszło i On się z niego cieszy.

Do tego jeszcze wrócimy, bo to może się stać motywem naszej radości, a także wzorem jej przeżywania. Bóg nie cieszy się natomiast ze zguby stworzenia. Widać to ewidentnie i wielokrotnie już w Starym Testamencie, a Jezus dokłada jeszcze do tego szczególnie ważne dla nas nauczanie, że Bóg cieszy się z nawrócenia grzesznika. Przypomnijmy sobie przypowieści o zagubionej owcy i o zgubionej drachmie (zob. Łk 15, 1–10): większa jest radość z jednego grzesznika, który się nawraca…

Tym tropem również warto pójść w naszych rozważaniach. Jeżeli Bóg się cieszy z tych, którzy się nawracają, to być może jest to pewna wskazówka dla nas, jak iść w stronę radości albo jak ją przeżywać w naszym życiu, w naszych relacjach.

Najczęściej chyba wątek radości w Piśmie Świętym występuje w formie zachęty do radowania się. To wezwanie pojawia się bardzo często, między innymi w Psalmach, ale też w wielu innych miejscach. Zachęta do tego, żeby się cieszyć, jest zwykle związana albo z jakąś dobrą wieścią, albo z jakimś dobrym wydarzeniem. Cieszcie się, bo Bóg coś uczynił, coś się stało – i najczęściej chodzi o jakiś rodzaj pomyślności, choć niekoniecznie (mamy też przecież wezwanie do cieszenia się z powodu smutku: „Cieszcie się, ilekroć musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń” (zob. 1P 1, 6) – takie paradoksy też się pojawią i przyjrzymy się im z bliska).

I myślę, że jedną z rzeczy fundamentalnych w „pracy nad radością”, w nawracaniu się na radość, powinna być próba zestrojenia siebie samego z tymi wezwaniami. Wracam nieustannie do tego, że Bóg, Kościół, bracia i siostry z jakiegoś powodu, ze względu na dzieła Boże, wzywają mnie do radości, a ja próbuję na to z radością odpowiedzieć albo uświadomić sobie, że to, co się wydarzyło, co usłyszałem, w czym mam lub mogę mieć udział, jest warte radowania się...

*

Powyższy tekst, którego tytuł i podtytuł pochodzą od Redakcji, jest fragmentem książki "Ćwiczenia z radości ". Autor: ks. Grzegorz Strzelczyk. Wydawnictwo ZNAK

O nawracaniu się na radość

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg