Bóg chce zobaczyć moją twarz. Usłyszeć mój głos. Dlatego przychodzi na ziemię. Przyjmuje ludzkie ciało...
Jeśli w jednym ręku trzymam miecz, w drugim oszczep, to nie ma miejsca na broń bardziej użyteczną.
... ale na salonach Boga.
Od niego zależy moje życie i moja śmierć. Nic nie wydarzy się w moim życiu bez Jego woli. Nie ma znaczenia, jaką kto dysponuje władzą i ile ma środków przymusu.
Pełne kościoły, kolejki do spowiedzi, sami sobie wydajemy się pobożniejsi i w ogóle – nawet pokazują nas w telewizji... Tylko Biblia jakby nie nadążała za tym.
Pokonać stare, ugruntowane we mnie złe skłonności i przyzwyczajenia. Sama temu nie sprostam, dlatego muszę uchwycić się Jezusa i pozwolić się Mu prowadzić na moją górę przemienienia.
Może więc zamiast poświęcać tyle uwagi pytaniom, czego się wyrzec, ile dać, kiedy się modlić – zacznijmy szukać? Może tamte rzeczy przyjdą same, kiedy tylko odczujemy Jego brak?
Ten, kto kocha i doświadcza, że jest kochany taki, jaki jest, nie ma oporów, by powierzyć się całkowicie drugiemu.
Dojrzałość sumienia kształtujemy po to, aby nie kierować się w życiu ludzkimi względami, ale rozpoznawać wolę Bożą.
Bycie razem ma w sobie coś z krzyża i coś ze zmartwychwstania. Ból grzechu i radość z wyzwolenia.
… choć do jednego celu.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.