Niezwykle trudno w bólu przyjąć, że moje cierpienie dla kogoś może być ocaleniem. Odpowiedzią na czyjś krzyk: „ratuj”!
Paradoksalnie świat najbardziej cierpi wtedy, kiedy odrzuca Jezusa. Stąd tak wiele w nim, oprócz katastrof naturalnych, bólu i cierpienia.
Można się przerazić naszej bezbronności wobec zła, bólu umierania. Zaufanie, kiedy widzimy panowanie śmierci, nie jest łatwe...
Jakiej wielkości potrzeba, by z godnością w milczeniu znosić zniewagi i poniżenie. Przyjąć cierpienie, ból bez buntu i krzyku.
Rozłam między ludźmi jest bolesny i trudny do udźwignięcia. Jezus chce jednak, by bardziej bolało mnie odwrócenie się od Niego.
Bóg nie ucisza, nie przerywa naszego krzyku. Przeciwnie, przyznaje człowiekowi prawo do wyrażenia przed Nim swojego bólu.
Bóg Ojciec patrzy nam prosto w oczy. Na Jego poważnej twarzy widać ślad bólu ojca, który doświadczył śmierci dziecka...
Najważniejsza jest miłość. Brzmi pięknie. Tyle, że czasem za tymi słowami kryje się morze ludzkiej krzywdy, obojętności, samotności i bólu.
W każdym więc momencie, gdy boli mnie serce, umysł, ciało, dokonują się te małe śmierci i – jeśli pozwolę – moje zmartwychwstanie.
Takie sytuacje są najtrudniejsze. Zastanawiam się wtedy, po co w ogóle wysłuchiwał? Żeby zabierając co dał zadać większy ból?
Wszyscy potrzebujemy zobaczyć i dotknąć Pana, aby Go rozpoznać. Tej ludzkiej potrzebie odpowiadają sakramenty.
Tworzone przez trzy lata, tu dostępne w jednym miejscu, w prostym spisie.
Garść uwag do czytań na uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.