Kiedy czytamy biblijne historie o wspaniałych mężczyznach i kobietach, którzy dokonywali cudów, umysł może płatać nam figle.
Jeśli cofniemy się i przeczytamy werset 1 Sm 16, w którym młody pasterz Dawid pojawia się na kartach Pisma Świętego po raz pierwszy, wiemy już, że pewnego dnia zostanie on pogromcą giganta. Gdy otworzymy Biblię pod koniec piątego rozdziału Księgi Rodzaju i przeczytamy pierwszą wzmiankę o człowieku imieniem Noe, wiemy już, że Bóg będzie działał przez niego, aby odnowić i na nowo zaludnić ziemię. Kiedy czytamy o narodzinach Mojżesza w drugim rozdziale Księgi Wyjścia, wiemy już, że Bóg posłuży się nim, by w spektakularny sposób wyzwolić cały naród izraelski. Na tym właśnie polega nasz problem: my już wiemy.
Józef miał sny. Estera była sierotą. Apostoł Paweł był prześladowcą. Piotr, Jakub i Jan byli rybakami. Mateusz był poborcą podatkowym. Ale nie tak ich zapamiętaliśmy, prawda? Pamiętamy o tym, co wydarzyło się później; o tym, do czego Bóg ich uzdolnił i co pozwolił im osiągnąć. Znamy zakończenie ich historii, a to zmienia sposób, w jaki postrzegamy ich początek.
Zdradzę wam mały sekret dotyczący wielkich bohaterów biblijnych: nie mieli pojęcia, do jakich cudów wzywa ich Bóg. Młody Dawid wypasający na polu owce oraz Jan i Jakub naprawiający swe sieci nie mieli pojęcia, co przygotował dla nich Pan. Nie wiedzieli, że Bóg już wtedy przygotowywał ich do dokonania cudów, które zmienią świat; cudów, które do dziś, tysiące lat później, wciąż na nas oddziałują. Po prostu nie wiedzieli.
Pozwólcie, że ukażę wam to, czego ci słynni cudotwórcy byli wówczas pozbawieni: perspektywę. Mój drogi przyjacielu, zostałeś stworzony po to, by czynić cuda. Zostałeś stworzony do wielkich rzeczy. Ziarno powodzenia zostało w tobie zasiane jeszcze przed stworzeniem świata! Jak pisze Święty Paweł:
Lecz Bóg w ogromie miłosierdzia i swojej wielkiej miłości, jaką nas umiłował, przywrócił nam życie razem z Chrystusem, chociaż przez grzechy byliśmy pogrążeni w śmierci. Wasze zbawienie z łaski zostało dokonane. Wskrzesił nas z martwych w Chrystusie Jezusie i razem (z Nim) umieścił w niebie. Tak w przyszłych wiekach na przykładzie wyświadczonej nam dobroci w Chrystusie Jezusie chciał ukazać niewyczerpane bogactwo swej łaski. Przez łaskę bowiem jesteście zbawieni mocą wiary. Nie pochodzi to z waszej zasługi, lecz z daru Bożego. Nie z uczynków, aby się nikt nie przechwalał. Dziełem Jego jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg od dawna określił, abyśmy je spełniali (Ef 2,4-10).
Widzisz? Jesteśmy nie tylko Bożym dziełem – zostaliśmy stworzeni do dobrych czynów. Cuda są wpisane w naszą naturę. I nie są to jakieś przypadkowe cuda; zostały one przygotowane dla nas jeszcze przed stworzeniem świata!
Pozwól, by ta myśl przeniknęła cię do głębi. W chwili stworzenia Bóg znał nie tylko nas, lecz także dzieła, do których nas wezwał. Oznacza to, że każde błogosławieństwo, które komuś przekazujemy, jest świadectwem i wyrazem mocy Bożej. On zna nas. On zna naszych braci i siostry. On zna ich potrzeby i wie, jak się nami posłużyć, aby je zaspokoić. To powołanie jest w nas od samego początku, niezależnie od tego, czy rozpoznaliśmy je w sobie i przyjęliśmy, czy nie! I nie dotyczy ono tylko wąskiej grupki „wybranych”. Ten cudotwórczy potencjał leży u podstaw tego, kim jesteśmy jako członkowie rasy ludzkiej; jest w każdym z siedmiu miliardów ludzi chodzących po tym świecie. Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdyby każdy człowiek w końcu rozpoznał i przyjął swoje powołanie do czynienia cudów? To byłoby niesamowite!
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Cuda w tobie". Autor: Mark Victor Hansen. Wydawnictwo: Święty Wojciech, 2017 r.