O WŁAŚCIWYM ROZWOJU STUDIÓW BIBLIJNYCH
c. Znaczenie dekretu Soboru Trydenckiego dotyczącego posługiwania się Wulgatą. Tłumaczenia nowożytne
Niech nikt nie sądzi, że wskazane posługiwanie się krytycznie opracowanym tekstem pierwotnym jest odrzuceniem mądrych przepisów Soboru Trydenckiego odnośnie do łacińskiej Wulgaty [Decr. De editione et usv. Sacrorum Librorum; Conc. Trid. ed. Soc. Coerres vol. 5, p. 91 n.]. Gdyż, jak to jest historycznie stwierdzone, przewodniczący soboru otrzymali zlecenie w imieniu św. soboru prosić Papieża - co rzeczywiście uczynili - aby jak najprędzej został przygotowany poprawiony łaciński, a potem grecki i hebrajski tekst Pisma św. [Decr. De editione et usv. Sacrorum Librorum; Conc. Trid. ed. Soc. Coerres vol. 10, s. 471; cfr. vol. 5, pp. 29, 59, 6S; vol. 10, p. 446 n.], który by w swoim czasie mógł być wydany dla pożytku Kościoła Bożego.
Jeżeli temu życzeniu wobec ówczesnych ciężkich warunków oraz innych przeszkód nie uczyniono w pełni zadość, to dziś - z otuchą ufamy - wspólna praca katolickich uczonych będzie tym doskonalsza i zgodna z potrzebami czasów. Jeżeli Sobór Trydencki chciał, aby Wulgata była tym łacińskim tłumaczeniem, "którym wszyscy autentycznie posługiwać się mają", to orzeczenie owo - jak każdemu wiadomo - odnosiło się tylko do Kościoła łacińskiego, a mianowicie do oficjalnego posługiwania się Pismem św. Autorytetu oraz znaczenia tekstów pierwotnych żadną miara to nie umniejsza. Wówczas przecież nie chodziło o teksty pierwotne, tylko o będące w użyciu tłumaczenia łacińskie. Pomiędzy nimi, jak to słusznie zarządził sobór, pierwszeństwo posiadać miało to, "które zatwierdzone zostało przez wiekowe posługiwanie się nim w Kościele". Ten górujący autorytet Wulgaty, jej tzw. autentyczność jest więc wysunięta naprzód nie dla względów krytycznych, tylko dla słusznego, tyle stuleci trwającego posługiwania się nią przez Kościoły. Ono dowodzi, jak Kościół rozumiał - i jeszcze rozumie Wulgatę, że w sprawach wiary i obyczajów jest ona wolna od wszelkiego błędu, tak że, jak to Kościół stwierdza i zaświadcza, w rozprawach, wykładach, kazaniach może być używana bez obawy błędu. Autentyczność ta zatem nie jest w pierwszej linii krytyczna, ale raczej prawna. Stąd autorytet Wulgaty w żaden sposób nie zabrania, odnośnie do zagadnień nauki kościelnej, tę właśnie naukę uzasadniać na podstawie tekstów pierwotnych, owszem, prawie to zaleca, a tym bardziej nie zabrania posługiwać się pierwotnymi tekstami, by właściwy sens Pisma św. wszędzie coraz bardziej uchwycić i objaśniać. Dekret soboru trydenckiego nie zabrania również, aby dla potrzeb i pożytku wiernych dokonywać tłumaczeń na języki nowożytne celem ułatwienia zrozumienia słowa Bożego. Czynić to można nawet z tekstów pierwotnych, jak to chwalebnie miało już miejsce w różnych krajach za zezwoleniem Kościoła.
2. Interpretacja Pisma św.
a. Znaczenie sensu dosłownego i jego poszukiwanie
Egzegeta katolicki ze znajomością starożytnych języków oraz środków pomocniczych krytycznego badania tekstów winien przystąpić do swego zadania, najwznioślejszego spomiędzy tych, jakie stoją przed nim, tj. do znalezienia i wyłożenia prawdziwego sensu ksiąg świętych. Niechaj egzegeci stale o tym pamiętają, że ich pierwszym i usilnym staraniem ma być jasne poznanie i określenie, jaki jest sens dosłowny słów biblijnych. Ten sens dosłowny mają oni odnaleźć za pomocą znajomości języków, kontekstu i porównań z miejscami paralelnymi, co stosuje się i przy objaśnieniu dzieł o treści świeckiej, aby myśli pisarza dać jasny wyraz. Niechaj jednak autorowie objaśniający Pismo św. nie zapominają, że tu chodzi o natchnione słowo Boże, przez samego Boga powierzone Kościołowi, aby je strzegł i wyjaśniał. Toteż z nie mniejszym staraniem mają się liczyć z objaśnieniami i postanowieniami Urzędu Nauczycielskiego w Kościele, jak również z wykładnią Ojców Kościoła i z "analogią wiary", jak na to Leon XIII w swej encyklice Providentissimus Deus przezornie zwraca uwagę [Leonis XIII Acta XIII, ss. 345-346; Ench. Bibl. nn. 94 - 96.].
Szczególną zaś uwagę niechaj zwracają na to, że objaśniać winni nie tylko rzeczy odnoszące się do historii, archeologii, filologii i tym podobnych działów naukowych, co niestety miało miejsce w niektórych komentarzach. Oczywiście, o ile to może być przydatne egzegezie, niechaj i takimi rzeczami się posługują, ale przede wszystkim mają wykazywać, jaka jest teologiczna treść pouczająca poszczególnych ksiąg i tekstów odnośnie do spraw wiary i obyczajów. Dzięki temu ich tłumaczenie Pisma św. okaże się pożyteczne nie tylko dla teologów, którzy wykładają i udowadniają naukę wiary, ale i dla kapłanów, którzy służą wiernym przez głoszenie słowa Bożego, a wreszcie i wszystkim wiernym, ucząc ich wieść życie święte, odpowiadające godności chrześcijanina.
b. Właściwe stosowanie sensu duchowego
Gdy egzegeci katoliccy podają przede wszystkim teologiczny wykład biblijny, wówczas zmuszają do milczenia tych, którzy wciąż jeszcze twierdzą, że w komentarzach biblijnych nie znajdują prawie nic takiego, co by wznosiło ducha do Boga, co by karmiło dusze i ułatwiało życie wewnętrzne, i dlatego podkreślają, że muszą uciekać się do komentarzy duchowych czy też mistycznych. Jak niesłuszne są tego rodzaju wywody, wykazuje właśnie doświadczenie wielu, którzy wciąż na nowo rozważając i rozpamiętując słowo Boże, udoskonalili się przez to i napełnili prawdziwą miłością Boga. Stwierdza to i stała praktyka Kościoła oraz napomnienia najprzedniejszych Mistrzów.
Zapewne, że nie każdy sens mistyczny jest wykluczony z Pisma św. Bóg tak mądrze rozrządził, że nauki i fakty w Starym Testamencie, chociaż minione, w duchowy sposób oznaczały te, które miały się ziścić dopiero w nowym przymierzu łaski. Jak więc egzegeta ma odszukać i wytłumaczyć dosłowny sens słów, zamierzony i ujawniony przez pisarza natchnionego, tak winien on również odszukać i sens mistyczny, byleby tylko było wiadomo, że w danym tekście szukać go należy. Tylko bowiem jeden Bóg może znać ten sens i nam go objawić. Sam Boski Zbawiciel wskazywał go w Ewangeliach i pouczał o nim; za przykładem Mistrza czynili to samo Apostołowie słowem i pismem. Stwierdza to i tradycyjna nauka Kościoła, a wreszcie i prastary zwyczaj liturgii, w której znane powiedzenie prawo modlitwy jest prawem wiary może być słusznie stosowane.
Ten więc sens mistyczny, który Bóg sam zechciał dać i wyrazić, muszą egzegeci katoliccy starannie oświetlić i wyłożyć w sposób odpowiadający godności słowa Bożego. Ale niech się usilnie wystrzegają, aby znaczeń przenośnych nie podawali za właściwy sens Pisma świętego. Zapewne, że w kaznodziejstwie można rozszerzać znaczenie słów tekstu świętego dla łatwiejszego oświetlenia i zalecenia nauki wiary i obyczajów, jeżeli przy tym zachowana jest miara, i cel wzięty jest pod uwagę. Ale taki użytek Pisma św. jest poniekąd zewnętrzny, dodatkowy - o tym pamiętać należy - i zwłaszcza dziś może być nawet niebezpieczny, gdyż wierni, obeznani z wiedzą duchowną i świecką, chcą wiedzieć, o czym Bóg sam poucza w Piśmie św., nie zaś to, co wymowny kaznodzieja czy pisarz w zręczny sposób wykłada, posługując się słowami biblijnymi: "żywe jest słowo Boże i skuteczne, a ostrzejsze od wszelkiego miecza obosiecznego: przenika aż do rozdzielenia duszy od ducha, stawów i szpiku, rozsadza myśli i zamiary serca" [Hbr 4,12.], żadną miarą nie potrzebuje sztuki ani ludzkich dodatków, by dusze wzruszyć i przeniknąć. Księgi święte ułożone za natchnieniem Ducha Świętego, są same z siebie przebogate w treść najprzedniejszą. Boża mocą przeniknięte, same z siebie potężne, ozdobione niebiańską pięknością, same z siebie jaśnieją i oświecają, byle tylko pisarz tak właściwie i dokładnie je podał, aby wszystkie skarby mądrości i roztropności w nich zawarte na jaw wystąpiły.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |