Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Jedno z najbardziej podstawowych pytań człowieka wierzącego.
Nie ma na nie prostej odpowiedzi, którą by można sprowadzić do jakichś norm lub zasad pisanych. Trzeba się jej uczyć samemu w życiu. Warto się dlatego przyjrzeć konkretnym sytuacjom życiowym. Bardzo wymowna w tym względzie i dramatyczna jest historia Abrahama i jego ofiary z Izaaka. W niej wola Boga i człowieka stają w ostrym konflikcie naprzeciw siebie. Polecenie Boga skierowane do Abrahama, by ofiarował swojego syna Izaaka, bardzo wielu bulwersuje: Jak Bóg mógł czegoś takiego żądać od człowieka? Przecież to nieludzkie!
Myślę, że warto sobie uświadomić, że Bóg nie przemawiał do Abrahama bezpośrednio tak, jak do nas przemawia drugi człowiek. Bóg nie przychodzi po prostu tak, jak to opisuje wizyta trzech mężów u Abrahama, ale sama rozmowa Abrahama z Bogiem jest sposobem wyrażania czegoś, co nie da się łatwo uchwycić.
Wydaje się, że raczej Boży głos, jaki Abraham usłyszał, był głosem wewnętrznym, jak poruszenie sumienia. Złóż go [tj. Izaaka] w ofierze było poleceniem oddania Bogu tego, co dla Abrahama najcenniejsze. Być może tak długo wyczekiwany syn stał się dla niego swoistym bożkiem, w którym widział wszystko. Po wiekach potomkowie Abrahama sformułują podstawowe prawo więzi z Bogiem: "Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił" (Pwt 6,5). Właśnie tego prawa doświadczył Abraham w swoim życiu. Scena „ofiarowania Izaaka” w sposób szczególny je wyraża.
W sercu Abrahama powstało przeświadczenie, że trzeba ofiarować syna Bogu. Istotny przy tym jest kontekst kulturowy. W tym czasie ofiara taka kojarzona była z zabiciem tak jak zwierzęcia, i spaleniem na ołtarzu. Pamiętamy, że było to w Kanaan, które później Bóg każe zdobyć i wytępić bezbożne praktyki bałwochwalcze, których kulminacją były ofiary z ludzi, a szczególnie z dzieci(!):
Bo i dawnych mieszkańców Twojej świętej ziemi znienawidziłeś za ich postępki tak obrzydliwe: czarnoksięstwa, niecne obrzędy, bezlitosne zabijanie dzieci, krwiożercze – z ludzkich ciał i krwi – biesiady wtajemniczonych spośród bractwa, i rodziców mordujących niewinne istoty. Chciałeś ich wytracić ręką naszych przodków, by godnych otrzymała osadników – dzieci Boże – ta ziemia, u Ciebie nad wszystkie cenniejsza (Mdr 12,3–7).
Kiedy Abraham stanął przed Bogiem w geście ofiarnym, usłyszał głos, i tym razem chyba głos wewnętrzny, który mówił, że tego nie można robić, że to się Bogu nie może podobać, że nie o taką ofiarę mu chodzi. Gdyby ktoś dzisiaj usłyszał, że ma ofiarować swoje dziecko, to pewnie nie pomyślałby, że ma je zabić i spalić na ołtarzu. Raczej pomyślałby o oddaniu go do klasztoru lub seminarium. Abraham musiał to inne myślenie odkrywać i cała scena właśnie temu służyła.
W postawie Abrahama istotna była jego autentyczność w myśleniu i gotowość poważnego potraktowania tego, co wewnętrznie usłyszał, by pójść za wezwaniem. Jedynie przy takiej gotowości Bóg może prawdziwie przemówić do człowieka. Jeżeli pragniemy jedynie słyszeć siebie, Bóg się nie narzuca z własnym słowem. Gotowość słuchania otwiera możliwość dialogu. Na każde słowo Boga Abraham odpowiada: Oto jestem! Abraham nie boi się podjąć nawet najbardziej szalonej myśli, przychodzącej od Boga, ale, co jest niezmiernie ważne, nie robi z tego, co usłyszał, ideologii, ale pozostaje stale otwarty na dalsze słowo. Cała scena pokazuje, jak nasze słuchanie jest związane z wyobraźnią, która nawet najlepsze Boże słowo może wypaczyć, a nawet sprowadzić do absurdu.
Bóg pochwala gotowość oddania wszystkiego, nawet własnego syna: "Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna" (Rdz 22,12). Zawiera się w niej miłość z całego serca, ze wszystkich sił. Dlatego Abraham jest nazywany ojcem wierzących. Ten gest Abrahama jest dla Boga szczególnie cenny jeszcze z innego powodu, którego Abraham nie mógł jeszcze zrozumieć. W tym geście Abrahama Bóg widział swoją własną miłość ku nam. "On właśnie tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, za nas" (zob. J 3,16). Gotowość ofiarowania syna czyni Abrahama bliskim Bogu, wręcz przyjacielem Boga.
W życiu każdego z nas chodzi o takie zbliżenie się do Boga. Niezmiernie ważne jest pytanie: co robić, aby rozpoznać Boga jako bliskiego? Odpowiedź na to pytanie zależy od naszego nastawienia do tego, czego w życiu doświadczamy.
Co w doświadczeniu jest dla nas ważne: czy realizacja naszych zamiarów, czy szukanie Bożej woli? Jeżeli przede wszystkim pragniemy realizować własne zamiary, to wszystko, co staje na przeszkodzie, odbieramy jako złe i staramy się to przezwyciężyć. Natomiast kiedy szukamy Boga, każde doświadczenie staje się dla nas „słowem” od Boga, które powinniśmy odczytać? Ma to bardzo konkretne konsekwencje w życiu. Między innymi to, co sprzeciwia się naszym zamierzeniom, nie musi być uznane za złe i nie musimy tego przezwyciężyć, ale musimy się zastanowić, jakie miałoby to znaczenie w Bożym planie. Czasem będzie to znak, że nie należy za wszelką cenę realizować swoich zamiarów, a czasem będzie to próba, czy mamy dostateczną determinację w naszym dążeniu. Z doświadczenia można powiedzieć, że jeżeli nasz zamiar jest dobry, a przeszkoda przy spokojnym zdeterminowaniu do dalszego realizowania zamiaru daje się stosunkowo łatwo przekroczyć, choć jest dla nas denerwująca, to jest ona raczej próbą niż znakiem od Boga, że mamy tego nie robić. Takim znakiem od Boga jest przeszkoda, która wyraźnie na coś wskazuje, gdyż ma w sobie jakąś logikę, a nie jak przeszkoda-próba jest zasadniczo oderwana od sensu naszego zamiaru i stanowi jedynie trudność w realizacji.
Kiedy dominuje pragnienie realizowania własnych planów, nie możemy usłyszeć Boga, którego ścieżki są inne niż nasze. Dopiero kiedy widzimy, że doświadczenie nas przerasta i zaczynamy pytać o jego sens, otwiera się perspektywa spotkania Boga. W takiej sytuacji byli świadkowie cudów, jakie czynił Pan Jezus. Kiedy uzdrowił przyniesionego i spuszczonego przez dach paralityka, wpierw odpuścił mu grzechy. Gdy wszyscy się na to oburzali, Pan Jezus zadał pytanie: "Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań i chodź!" (Mt 9,5). Cud uzdrowienia był znakiem wskazującym na coś więcej. Kimże jest Ten?! Jeżeli potrafimy wytrwać w otwartości pytania, patrząc i rozważając w sercu sens słów i czynów Jezusa, On sam stopniowo odsłania nam prawdę o Sobie. "Szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam" (Mt 7,7). Z naszej strony potrzebna jest wytrwałość i autentyczność szukania.
*
Włodzimierz Zatorski OSB Pytania do wiary. Kierunek: szczęśliwe życie Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC